sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 22

Diano
Minister Magii był zmuszony mnie przeprosić za ten nieprzyjemny incydent w Azkabanie. Skończony idiota. Podczas przerwy świątecznej chcę poznać twojego narzeczonego.
List od ojca. Poznała to od razu, mimo tego że nie podpisał się. Chociażby po tym, że nawet nie chciało mu się napisać ‘twojego’ z dużej litery. Nawet w tak banalny sposób nie chciało mu się pokazać  ze ma szacunek do swojego dziecka.
Poczuła łzy na policzkach. Nie chciała… nie chciała męża… szesnaście lat… nie chciała…
Wstała i wyszła.
~*~
-Siemka, Dianka.-  usłyszała czyiś głos. Czyiś… nie byle kogo.
-Hej, Gerd.- odparła cicho. Chłopak usiadł koło niej, i oboje zaczęli się wpatrywać w tafle jeziora.  Siedzieli tak długo w ciszy, zanim przerwała ją dziewczyna- Dziękuję za wczoraj..
-Nie ma za co.- odparł natychmiast.- Ale… nie mścił się na tobie, prawda?
Diana  zaprzeczyła ruchem głowy, a Gerd natychmiast się uspokoił…. Patrzył się na Dianę której wzrok nadal był utkwiony w tafli wody. Widział w jej oczach smutek, co go zaniepokoiło. Nie lubił gdy się smuciła.
-Nie przejmuj się ojcem…- zaczął, natychmiast przytulając dziewczynę, która wybuchła płaczem.
-Jak mam się nie przejmować?!- wrzasnęła przez łzy, chowając twarz w kurtce doktora Fussa- wytłumacz mi gdzie, ja mam w ciągu trzech dni znaleźć narzeczonego! Gdzie?! Ja nie chce wyjsć za jakiegoś owłosionego, starego pedofila! To mąż zdecyduje kiedy wezmę z nim ślub, co jeśli on mi nie pozowali skończyć szkoły!? Ja chcę się uczyć!  Ja…
-Cssiii…- uspokoił ją Gerd, mocniej obejmując dziewczynę- Spokojnie… uspokój się… dobrze?-  Diana spojrzała na niego, uspakajając się. Pokiwała głową- Nie kochasz nikogo, byś mogła walczyć?
Diana zmarszczyła brwi, początkowo nie wiedząc o co mu chodzi. Dopiero po chwili zrozumiała, że Gerd się pyta, czy obdarowała kogoś uczuciem… czy jest ktoś z kim chciałaby stanąć na ślubnym kobiercu… w tedy wszystko do niej doszło.
-Tak.- powiedziała, ani na chwilę nie drżąc.- jest ktoś taki…
Przez myśl przeszło jej wiele słów, sytuacji… wiele imion. Ale to był ułamek sekundy. Ułamek sekundy, po którym wiedziała kto jest tym jedynym…
-Kto?- spytał, patrząc się w jej oczy.
-Przecież wiesz…- wyszeptała, pewna swoich słów. Podniosła się nieco i kucnęła przy nim, siadając na własnych nogach. Dotknęła jego twarzy.- Jesteś za inteligentny, żeby nie wiedzieć.
Doktor pokiwał głową, dając jej do zrozumienia że rozumie. Uśmiechnął się, dotykając jej twarzy.
-Przy tobie czas, leci inaczej…- wymamrotał, głaszcząc policzek dziewczyny. Przyklęknął.- Będziesz moja?
Dziewczyna szeroko uśmiechnęła się, pokazując rząd białych zębów. Czas zaczął się rozpływać, wszytsko było coraz wolniejsze… nawet nie pamięta co mu odpowiedziała. Chyba było… na zawsze , jednak Diana sama dokładnie nie wiedziała.  Następne co pamięta wspólny pocałunek.
Nareszcie spotkałam kogoś na zawsze.
~*~
-Pierdolisz.- podsumowała całą historię Dafne. Reakcja przyjaciół nie była taka, jaką wyobrażała sobie Diana. Lyra patrzyła się na nią tępo, nie wiedząc co ma powiedzieć  a Lars wyglądał na zmieszonego. Jedynie Nott zachował spokój. Ba, nawet się uśmiechnął co można było potraktować jako gratulacje.
-O co wam chodzi?- zapytała ze zdziwieniem panna Malfoy. Myślała że będą się cieszyć. Spojrzała na Lyrę, dostrzegając że ta dochodzi do siebie.
-Gratulację. Ale wiesz…- odezwała się Dafne , suchym głosem- on ma dwadzieścia pięć lat. Ty szesnaście i…
-Dziewczyno, od jest dla ciebie za stary!- przerwała jej Llyra, jako pierwsza mówiąc na głos, to o czym myśleli wszyscy. Diana spoważniała, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Lars schował twarz w dłoniach. Gerd był jego kuzynem… cieszył się z tego, że znalazł on wreszcie miłość jednak… dziewięć lat różnicy, to nie byle co…- Ty się dobrze czujesz?! On jest po prostu stary!
-Kocham go…
-Tydzień temu kochałaś Blaise’a!- wypomniała jej Lyra, tracąc nad sobą kontrolę. Miała dość zmartwień. Jej kochana babcia, leżała śmiertelnie chora w szpitalu, ojciec dostał grzywnę pieniężną a Granger nadal romansowała z Draco. A teraz się jeszcze dowiedziała że  jej najlepsza przyjaciółka wybrała sobie za męża faceta starszego o prawie dziesięć lat. Dodatkowo kogoś z personelu szkolnego, który występował w zastępstwie za nauczycielkę zielarstwa. Czy Diana dobrze się czuła, zgadzając się na ślub z NAUCZYCIELEM?!
-Lyra!- syknęli równocześnie Dafne oraz Nott. Dziewczyna wstała i objęła Dianę.
-Gratuluję.- szepnęła jej do ucha.- wiem że będziesz z nim szczęśliwa.
-Co wyście  ćpali!?- wrzasnęła Lyra, wychodząc z pomieszczania z płaczem. Podczas tej całej akcji, Dafne  obejmowała osłupioną ze zdziwienia Dianę, chcąc dać przyjaciółce wsparcie. Doskonale rozumiała czym jest zakazana miłość. Po chwili objął je również Lars.
-Długo na ciebie czekał.- wyszeptał jej do ucha.- Valerie go naprawdę bardzo zraniła… będziecie ze sobą szczęśliwi.
~*~
-Stój zboczeńcu!- wrzasnęła Lyra  idąc w kierunku doktora Fussa. Gdy ten się zatrzymał, niemal natychmiast zablokował czerwony promień który wyszedł z różdżki Dafne. Zaklęcie oszałamiające, nie zadziałało, podobnie jak rozbrajające. Wówczas z ust Lyra wyszedł przeraźliwy wrzask wściekłość i bezsilności. Dziewczyna zaczęła miotać zaklęciami w doktora, który zablokował niemal wszystkie. Jedno z nich, dziewczyna nawet nie zapamiętała które- sprawiło że Gerd wyleciał do tyłu w powietrze, spadając wprost na ścianę. Ten jednak natychmiast pozbierał się z ziemi, po czym odchylił się w bok, by nie dostać z liścia od Lyra.-Do czego ty ją zmusiłeś!?- zaczęła krzyczeć- Ty stary, obrzydliwy pedofilu! Jak śmiałeś?! I co, chcesz się z nią pieprzyć!? Rozczaruje cię! Jeśli chciałeś dziewicę, to się przeliczyłeś!
-Jesteś pijana…- wszedł jej w słowo, czując zapach whisky.
-ZAMKNIJ SIĘ! ZMUSIEŁEŚ JĄ DO TEGO! PRZYZNAJ SIĘ!
-Do niczego jej nie zmuszałem, uspokój się…
-Wcale nie! Ona tego nie chciała! Ona taka nie jest! Ona nie może za ciebie wyjść!- krzyczała targając mu koszulę. Nie dochodziło to do niej… że Diana mogła się ożenić...  nagle jej dłonie jakby wyschły. Zaczęła się uspakajać… oddychała ciężko wstając. –Przepraszam…- wyszeptała.
-Spokojnie.- odparł Gerd również wstając- Nic się nie stało… to była normalna reakcja…
-Jak ja mogłam…- wymamrotała dziewczyna..- przepraszam… nie chciałam…
Gerd ze spokojem, odprowadził ja do pokoju wspólnego ślizgonów, gdzie panna Parkinson powtórzyła przeprosiny, przyjęte natychmiast przez Dianę, która zobaczyła wchodzącego do pokoju brata. Przeprosiła przyjaciół i poszła podzielić się z bratem tą nowiną. Gerd chwycił nową narzeczoną za ręke. Początkowo Diana odskoczyła zaskoczona, po czym jednak pozwoliła na bliskość z Gerdem. W końcu miała zostać jego żoną.
-Zostań tu.- wymamrotała do Gerda gdy stali przed dormitorium Dracona. Spojrzała mu w oczy- Uchyle drzwi, wejdziesz gdy uznasz to za słuszne. Dobrze?
-Dla ciebie wszystko, królewno.- zamruczał jej do ucha, a następnie złożył pocałunek na jej ustach. Dziewczyna odwzajemniła go, jednak po chwili wyślizgnęła się z uścisku Gerda i  weszła do pokoju brata.
Był on pusty, jednak z łazienki dochodził dźwięki lanej wody. Draco był pod prysznicem. O dziewiętnastej? Na serio? Dziewczyna jednak tego nie komentowała, tylko usiadła nie jego łóżku cierpliwie wyczekując. Z każdą sekundą bała się coraz bardziej, jego reakcji.