piątek, 30 maja 2014

Rozdział 23

-Ty sobie żartujesz.- odpowiedział Draco, patrząc ze zdziwieniem na siostrę.- Diana, proszę powiedz że sobie żartujesz.
-Draco...- zaczęła cicho Diana, jednak brat jej natychmiast przerwał.
-Powiedz mi że sobie żartujesz.- powiedział-TERAZ.
-Ja nie żartuje...- odparła cicho dziewczyna, zaciskając wargi. Chłopak patrzył się na siostrę, nie wiedząc jak ma zareagować. W końcu schował twarz w dłoniach i oparł łokcie na kolanach.Był załamany.
-Pieprzyłaś się z nim?- zapytał, nadal chowając twarz w dłoniach. Diana zaprzeczyła a Draco uniósł twarz. Diana dojrzała na policzku łzę.- Jaka ty głupia jesteś...
Po czym wstał i ponowie zatrzasnął sie w łazience.
Po policzku jego siostry spłynęła łza samotności...
Koniec maja.
~*~
-To twój wielki dzień.- wyszeptała Narcyza, dociskając Adarze Wilcox gorset. 
-Już raz go przeżyłam.- odparła Adara, patrząc się w lustrzane odbicie z obrzydzeniem. Miała na sobie długą białą suknie z gorsetem, welon swobodnie podający na podłogę oraz blond włosy spięte w koka. Całościowy efekt dokańczał srebrny naszyjnik oraz kolczyki. Czuła się w tym paskudnie. Drugi raz miała komuś przysięgać że będzie jedynym mężczyzna na całe jej życie. Jedynym którego będzie kochać. Drugi raz będzie kłamać przed ołtarzem.- Nie ma w tym nic fascynującego. 
Narcyza spuściła głowę, zawiedziona odpowiedzią kuzynki męża. Po chwili jednak ją podniosła i wyprostowała się, patrząc wraz z nią w lustrzane odbicie.
-To siła wyższa.- powiedziała całkiem poważnie- Musimy się z nią pogodzić... 
Adara z cynicznym uśmiechem spojrzała w bok. Utkwiła wzrok na oknie i  patrzyła tam , nadal w myślach śmiejąc się ze słów Narcyzy. Siła wyższa? Czy porostu zachcianki Czarnego Pana?
-Nie jestem jedną z was.- odpowiedziała Dara, nadal ze wzrokiem wbitym w okno-  Nie jestem wam winna posłuszeństwo. Jako wdowa, jestem wolna.
-Może to i prawda... ale i tak zrobisz co ci będą kazali. To twój obowiązek.
-Nie jestem tobą, nie mam żadnego obowiązku.- odpowiedziała jej Dara, odwracając się i patrząc prosto w brązowe oczy Cyzi.- A zmuszacie mnie do kłamstw.
-Mnie zmuszono do oddania im mojego jedynego syna i mojej jedynej córki.- przypomniała jej Narcyza a na jej twarzy malował się uśmiech... uśmiech bezsilności.- Uszanuj to że na tym co się lada chwila wydarzy, ucierpisz tylko ty a nie twoi bliscy. 
-Co ty gadasz, Cyzia...- mówiła Dara z niedowierzaniem patrząc na nią. Już sama nie wiedziała czy ma śmiać sie czy płakać-  Jak oni cię zmienili. Ja cie nie poznaje...
-Chcę uratować mojego męża, chce żeby moje dzieci mogły żyć najnormalniej jak tylko mogą...
-Najnormalniej? Szesnastolatek jest namawiany o morderstwa, a dziewczynę w środku dojrzewania zmuszacie do ślubu.- zaczęła mówić to co myśli. Nie to co Narcyza chciała usłyszeć.- Jedenastoletnie dzieci widziały jak twój mąż podnosi na ciebie rękę. Przecież pamiętam jak Diana trzęsła się na widok  różdżki Lucjusza, ba, nadal się trzesie! Pamiętam jak Draco ją chwycił za rękę i zaczęli uciekać do pokoju Dracona gdy Lucjusz był zdenerwowany i wymachiwał różdżka! Ona w tedy płakała! Ile mieli w tedy lat? Cztery, możne pięć>! Nigdy, powtarzam NIGDY nie zapomnę podbitego oka Dracona! Mam nadal wymieniać? - zapytała, uspakajając sie.- Narcyzo, to co wy im daliście to nie dom. To...
-Arystokracja.- wtrąciła. Zdziwiła sie. Nie pamiętała kiedy ostatnio komuś przerwała... choć jako nastolatka robiła to często... była strasznie pyskata...
-Raczej patologia. A tym co zrobiliśmy teraz mi, uczycie ich że przysięga ślubna nic nie znaczy, a prawdziwej miłości nie ma.
-To nie tak...
-A jak!?  Bellatriks wyszła za mąż bo musiała! A ja drugi raz, powtarzam DRUGI RAZ KŁAME PRZED BOGIEM ŻE KOCHAM! JAK KOCHASZ DRACONA I DIANĘ TO IM TO POKAŻ, WALCZ O ICH SZCZĘŚCIE! ZRÓB WSZYSTKO ŻEBY NIE CIERPIELI TAK JAK TY I JA! PRZESTAŃ BYĆ NIEWOLNIKIEM TEJ RZESZY! NAUCZ SIĘ SAMA MYŚLEĆ! OPAMIĘTAJ SIĘ!
-Co to za krzyki?- usłyszały trzeci głos. Męski. Syczący. Głos przez który Narcyzę przeszły ciarki, a Adara zacisnęła oczy.  Odwróciła się patrząc w oczy Czanemu Panu.-Narcyzo wyjdź... chyba muszę porozmawiać z naszą kochaną Adarą.
Cyzia chwyciła dłoń blondynki, po czym ją puściła i pospiesznie opuściła pomieszczenie. Adara i Czarny Pan zostali sami.
-Namawiasz ludzi do buntu.- wyszeptał Czarny Pan- Miałaś dla mnie szpiegować w Hogwarcie, być zawsze tam gdzie nie mógł być Snape... ale nic się od ciebie nie dowiedziałem. Byłaś tam parę tygodni... wróciłaś bez żadnych wiadomości. Byłem w stanie ci przebaczyć.Tak samo jak te pogłoski, że ponoć namawiałaś ślizgonów do buntu przeciw mnie. Wszystko ignorowałem- mówił chodząc w kółko w kół panny młodej- Nie gniewałem sie, za twoje  pyskówki... za spóźnialstwo... bo miałem nadzieję że będzie z ciebie jakiś pożytek... wydawałaś się idealna. Nie tylko na żonę dla Severusa. Byłaś wprost idealna do wieczności. Piękna, sprytna... dałaś sobie radę mimo tylu przeciwności losu. Byłaś idealna do tego. Byłabyś tak wieczna jak ja... jednak to że namawiasz moich wiernych sługów do buntu... przykro mi, niestety nie mogę sobie na to pozwolić. 
Zatrzymał się przed nią, zaskoczony że kobieta patrzy mu się prosto w oczy.
-Lepsza jest ta propaganda, którą nam wpajasz?- odezwała się silnym głosem.- Ta ideologia o czystości krwi? Sam jesteś pół krwi, a chcesz mordować innych za tą samą zbrodnię która popełniłeś w dniu narodzin. Tacy jak ty, nigdy nie będą zwycięzcami. A ja nigdy nie będę ci posłuszna. Nie wyjdę za Severusa.  A wiesz dlaczego? Bo cie nie szanuje. Tak jak nikt inny na tym świecie. Dlatego przegrasz.
Każde kolejne słowo, wyprowadzało go z równowagi coraz bardziej. Patrzył się na nią z rosnącą złością.  Jednak ostanie zdania sprawiły że nie wytrzymał. Ogarnęła go fala wściekłości. Sam nie wiedział do końca, kiedy rzuciła się na kobietę i zaczął ją dusić. Kiedy wbił swoje długie palce w jej szyje, doprowadzając tym samym do rozlewu krwi. 
Nagle wstał czując ośmieszenie... ta drobna kobieta była silniejsza fizycznie od mężczyzny. Chciał jak najszybciej odejść.
Adara czuła jak krew wylewa się z jej szyi i kacika ust. Czuła jak śmierć zbliża sie do niej, powoli i nieubłaganie. Czuła ból. Czuła że nie może oddychać. 
-Zakon...wygramy z tobą... dzieci cie pokonają, Tomie.- wyszeptała, czując jak traci ostatnie siły. Ostatnie co zobaczyła, było zielonym błyskiem wysłanym w jej kierunku.

~*~
Diana siedziała w pokoju wspólnym. Brodę podpierała pod kolana, które objęła rękoma. Nadal miała przed oczami widok spuszczającej się trumny Adary. Patrzyła się na swojego brata, który czytał podręcznik. Całkowicie ignorował siostrę.
-Draco...- odezwała się Diana, patrząc się na niego smutno. Nie odpowiedział- Nadal foch?
-Nie że foch.- odpowiedział chłopak. Dziewczyna zdziwiła sie. Sądziła że będzie tak mówić cały dzień, bez reakcji ze strony brata.
-To co?
-Raczej brak zrozumienia.- odpowiedział Draco- Jak ty mogłaś się zakochać w o dziesięć lat starszym nauczycielu?
Po pierwsze: nie dziesięć tylko o dziewięć. A po drugie to nie był nauczyciel...
-Jak mogłeś zakochać się w szlamie?- zapytała, chcąc się odgryźć.
-Ej. Tak się składa że...
-Że ty nie musisz szukać osoby z którą spędzisz całe życie.
-Nawet jakbym musiał, nie wybrał bym Mcgonagall.
-A ja nie wychodzę za Dumbledore'a , więc się uspokój.- warknęła.
-Jak ty możesz się lizać z szkolnym...
-Uspokój się!- nie wytrzymała, unosząc  głos.- To moje życie...
-Jakie twoje życie? Dziewczyno, ty masz szesnaście lat! W domu twoje życie należy do ojca, w szkole do mnie a po niej będzie do Fussa!- przez cały monolog Diana z niedowierzaniem ruszała głową.
-No i zajebiście, sama dam sobie radę.- warknęła wstając. Zmierzała do swojej sypialni, ale poczuła szarpnięcie. Draco chwycił ją za nadgarstek i nie po`zwolił jej sie ruszyć.
-Będziesz się pieprzyć z facetem starszym o dziesięć lat...
-Pieprzyłam się z Voldemortem, a ty mi wypominasz dwudziestopię...- przerwała w ostatniej chwili. Nie... spóźniła się.
Wyraz twarzy Dracona mówił sam za siebie.
-Ja wczoraj za dużo wypiłam, mówię głupoty... Nie, Draco, czekaj!- zawołała widząc jak jej brat znika za ścianą która była przejściem na korytarz szkolny z pokoju wspólnego.- Draco!
Wybiegła za nim przerażona. Jaka była głupia... jak... jak ona mogła to powiedzieć?! Jak ona mogła ...
Zabije go... te słowa wypowiedziane z ust jej brata, przeraziły ją jak nic nigdy dotąd.
-DRACO, WRACAJ!
Chłopak nie reagował. Skręcił w prawo. Ona za nim. Potem w lewo i ponownie prawo. Za czwartym razem straciła go z oczu. W tedy spanikowała. Weszła po schodach do góry, wiedząc że jej brat na pewno wędrował tamtędy. Jednak nigdzie go nie widziała. Mimo to ciągle słyszała jego kroki, choć sama do końca nie wiedziała gdzie.
Równocześni go słyszała i nie miała pojęcia w którą stronę ma iść.
Zaczęła płakać.
-DACON! PROSZĘ, WRÓĆ!
-Diana, co jest?
-Ej, miśka, czekaj!- usłyszała żeński głos gdzieś za sobą. Nie byle czyj... najważniejszych osób. Lyra i Dafne. Zatrzymała się i zaczęła ocierać łzy z policzek. Nie chciała by ktokolwiek widział jej łzy. Nie były one czymś godnym podziwu.
-Co z nią?- Blaise... te słowa wypowiedział Blaise... w sekundzie odwróciła się i przybiegła do nich.
-Błagam was...- krzyknęła, prosto w  twarz Zabiniemu- BŁAGAM WAS, POWIEDZCIE MU ŻEBY TEGO NIE ROBIŁ!
-Czego?- zapytała Dafne, chwytając ją za dłonie- Kochanie, powiedz co się z tobą dzieje...- nie odpowiadała... tylko płakała i wskazywała palcem na korytarz... Gdzieś tam był Draco.-CHOLERA, POWIEDZ CO SIĘ DZIEJE!
-Spokojnie.- szepnęła Lyra, zarówno do Dafne jak i Diany.- Co on zrobił?
-On..- zaczęła walcząc z czkawką-On się dowiedział...
-Co się dowiedział?- zapytała Lyra, nadal siląc się na spokój. Diana w odpowiedzi chwyciła sie za lewą rękę... tam gdzie nadal widniały blizny.
-On chce go zabić.- wyszeptała jeszcze. Blaise ją wyminął i popędził szukać Malfoy'a. Za nim Lyra, zostawiając Dianę samą z jej przyjaciółką.
-Ja już nie chcę żyć.- wyszlochała się.
-Csii...- wymamrotała Dafne, przytulając ją mocno- Kocham cię...
Diana tracąc czucie w nogach, usiadła na posadzce. Dafne razem z nią.
Szloch młodej panny Malfoy rozszedł sie po całym korytarzu.
~*~
-Ej!- Blaise szedł  szybkim krokiem. Od Malfoya dzieliło go może dziesięć metrów.-Czekaj!
-Spieprzaj.
-Nie rób tego.
-Niech cie gówno obchodzi, co mam robić.
-Weź się chłopie oganij, chcesz żeby Diana...
-ZAMKNIJ RYJ!
-To ty pomyśl co chcesz zrobić!
Przyjaciel go ignorował. Blaise zdenerwował się, jednak nie zdarzył nic powiedzieć ponieważ zaskoczyła go Lyra, wymijając go.
-Draco.- wyszeptała dziewczyna.- Proszę cię.
Chłopak przystanął, ku zdziwieniu zarówno Lyry jak i Zabiniego.
-Czego chcecie?- zapytał, zezłoszczony.
-Nie warto.- odpowiedział tylko Blaise, a Draco miał ochotę rzucić się na niego z pięściami.
-ON ZMUSIŁ MOJĄ SIOSTRĘ DO SEKSU!- wydarł się na cały głos Malfoy- WYOBRAŻACIE TO SOBIE?! DIANĘ Z NIM W ŁÓŻKU!? DLA KOGO!? KUŹWA DLA MNIE!
-Skoro tak ci na niej zależy, to może lepiej pospiesz się z szafką, a nie rzucaj się z różdżką na swojego szefa.- odpowiedział rzeczowo Zabini. Starał się zrozumieć Dracona. Nie wyobrażał sobie żeby Tracey mogła coś takiego zrobić, co dopiero jakby to zrobiła siostra...
-Dlatego ja jeszcze żyje! Dlatego Diana sie cięła! Dlatego nie chciała żyć! Dlatego przedłużył nam czas! Rozumiecie to!? Ja żyje tylko i wyłącznie dlatego, bo moja własna, siostra dała się przy macać temu... temu...
-Za tydzień będzie po sprawie?- zapytała szybko Lyra.
-Ja... ja myśle że są spore szanse...
-Tak więc za tydzień, o tej porze Albus Dumbledore ma nie żyć.- powiedziała Lyra, podchodząc do Dracona. Tak bolało ją to. To że patrzy mu w oczy. Po tym co zrobił Josh, nie była w stanie nikomu ufać, a najmniejszy błąd Dracona ranił ją bardziej niż zdrada. Ale musieli to skończyć. Musieli przymierzyć się do ostatniego rzutu kostką w tej grze.- Rozumiesz? Zrób to, a Diana nigdy nie będzie musiała cierpieć.  Tylko proszę... nie rób teraz nic... ona drugi raz nie przeżyj, myśli że może cie stracić.
Draco spojrzał jej prosto w oczy. Kiwnął głową.