wtorek, 23 września 2014

Rozdział 5

Niemcy, rodzinny dom rodziny Fuss.
-Musisz z nią pogadać.
-Ty też.
-Ja komuś o ty powiedziałem, ty milczysz przed swoją narzeczoną!
-Po co miałbym jej to mówić?! Nawet mi na listy nie odpisuje!
-Bo ją kochasz i masz być z nią szczery!
Gerd chwycił swojego kuzyna za ramię i sparaliżował go wzrokiem. Wściekł go.
-Posłuchaj mnie Lars.- warknął- Kocham ją całym sercem, jak nigdy nikogo innego. Jestem od ciebie starszy, nie masz prawa dyktować mi co mam  robić.
-A nie uważasz, że Diana powinna wiedzieć że zerwałeś dla niej z Inge?- zapytał spokojniej już Lars. Irytował go fakt że kuzyn przemilczał to  że zerwał z dziewczyną dla Diany. Niby nic wielkiego, ale chyba panna Malfoy powinna o tym wiedzieć.
-Dowie się.- odparł silnym głosem.
-Chyba ode mnie.
-Lars.- powiedział ostrzegawczym tonem. Nie miał zamiaru wysłuchiwać wywodów kuzyna. Czy nie mieli dość problemów? Wystarczająco bolał go, że tyle czasu nie miał kontaktu  z ukochaną. Jednak wiedział że nie może przed nią zbyt długo ukrywać. Tylko czy Diana to uzna za komplement, że jest na tyle wyjątkowa dla niej zerwał z inną czy za zniewagę że tak długo o ukrywał?
Wówczas do pomieszczenia weszła o jedenaście lat młodsza od brata Lena. Brunetka początkowo miała w zamiarze tylko napić się soku jednak usłyszała denerwujący ją ton brata skierowany do kuzyna. Z ironicznym spojrzeniem oparła się o blat i zaczęła otwierać butelkę. Oboje zmierzyli ją wzrokiem.
-Teraz mu prawisz kazanie?- zapytała sarkastycznym tonem głosu.
-Lena, ty chyba nadal nie napisałaś eseju na zielarstwo.- odpowiedział Gerd, chcąc by siostra dała mu spokój.
-Ty mi napiszesz.
-Lena!
-A wiesz że podsłuchałam to o czym gadaliście?- zmieniła tor rozmowy młoda Niemka, siadając na blacie i ignorując wyraz twarzy Gerda- I mam taki pomysł. Może oboje przyznacie jej się do swoich grzeszków?
-Ty to nazywasz grzechem?- syknął zdenerwowany jej słowami Lars.
-A co? Może to ja się włóczyłam po nocach?- odparła natychmiast Lena, nie wyczuwając w swoich słowach niepotrzebnego przekazu.
-On ma rację.-  dodał swoje trzy grosze Gerd- Nie powinnaś tego mówić.
-Jezu…- Lena przewróciła oczami. Rozumiała że nie powinna tego mówić w taki sposób, ale zrobili z tego ca dużą aferę, w końcu  to oni ukrywali prawdę przed osobą która podobno tak bardzo kochali-Przepraszam. A ty- spojrzała na brata- kiedy jej się przyznasz?
-Powiem o Inge…
-Kij z Inge, nie chodzi mi o nią- machnęła na to rękom- Kiedy przyznasz się swojej najukochańszej, najpiękniejszej i w ogóle takiej najlepszej i najwspanialszej narzeczonej o swoich poglądach?
-Byłych poglądach.- warknął na nią, na co dziewczyna odparła ironicznych uśmiechem.
~*~
Anglia, kamienica Kate Carter.
Diana, tego ranka otworzyła list , przekazany przez Dafne. Z tego co mówiła jej przyjaciółka, list doszedł do domu Greengrassów a Astoria przesłała natychmiast do Londynu.
List był od Gerda.
Kochanie.
Przepraszam że tak długo nie mieliśmy ze sobą kontaktu… przepraszam Dianka… Dwa razy napisałem do Malfoy Manor ale Severus napisał że uciekłaś… dlatego dopiero teraz piszę do domu Dafne.  Mimo to, naprawdę bardzo cię przepraszam…
Jestem w Niemczech, wracam dopiero na sam koniec sierpnia, wybuchła tu Epidemia Brehma muszę zająć się mamą i wujkiem, oboje na to chorują… Lars mi pomaga, wiec przeproś Dafne od niego, chłopak nawet nie ma kiedy odpisać.
Ostatnio z nim rozmawiałem i uznałem że ma rację pod  pewnym względem… 
Wiesz, ja gdy cię poznałem miałem w Niemczech dziewczynę, miała na imię Inge, ale nie układało nam się, chciałem żebyśmy zrobili sobie przerwę. Mieliśmy nikły kontakt, ciągle się kłóciliśmy no a gdy się tak do siebie zbliżyliśmy… byłem zakochany w Tobie, zanim jeszcze ci się oświadczyłem i zerwałem z nią gdy zrozumiałem że to Ty jesteś kochanie tą jedyną. Gdy poprosiłem Cię o rękę, już z nią nie byłem…
Uznałem że powinnaś o tym wiedzieć… tylko proszę nie bądź na mnie zła…
Wszystkie listy do pierwszego września będę pisał na ten adres.
Kocham cię, kochanie… tęsknie za Tobą…mam nadzieję że Cię tam już nie krzywdzą. Odpisz, proszę.
Twój Gerd.
Diana przygryzła dolną wargę kończąc czytać list.  Ucieszyła się że odezwał się… że wcale jej nie ignorował, starał się o kontakt.
Chwyciła pióro i szybko odpisała. Zabolał ją fakt że nie  mogła mu napisać że tak naprawdę jest u Carter i już nic jej nie grozi, że może się już nie martwić. Ale co będzie jeśli ktoś przeczyta ten list?
Ale co z tego? Z tego co wydawało jej się, rodzinny dom Kate znajdował się na przedmieściach Oxfordu, dopiero jej dziadkowie kupili to mieszkanie, choć i tak mało kto o nim wiedział.
Misiek…
Jestem bezpieczna, nie musisz się martwić. Z Twoją mamą już lepiej? Nigdy nie słyszałam o tej chorobie… mam nadzieję że już jest dobrze… Nie ma mnie u moich dziewczyn. Dasz radę być dziś na kominku? Tak o dwudziestej mojego czasu. Strasznie tęsknie… chcę Cię choć na chwilę zobaczyć…
A co do reszty…  zerwałeś z nią dla mnie?
D.
Wolała nie pisać imion… przezorny zawsze ubezpieczony.
~*~
Dafne siedziała w swoim pokoju i patrzyła się w okno, wypatrując sowę. Od kiedy przyjechała do domu Carter nie dostała ani jednej wiadomości od Larsa.  Sama nie wiedziała czy ma być wściekła czy smutna. Tęskniła za nim… tak strasznie…
-Hej.- do jej pokoju  wszedł chłopak mający cichy, lecz silny męski głos. Teodor Nott. -Przeszkadzam?
-Nie.-odpowiedziała lakonicznie Dafne, nawet nie patrząc na przyjaciela. Nie miała ochoty na niczyją obecność, i miła nadzieję że Nott zaraz to zrozumie i sam wyjdzie. -Siadaj.
Poczuła jak Nott siada koło niej i ku jej zdziwieniu położył dłoń na jej nodze. Aż ze zdziwienia spojrzała na niego. Widać było że wysila się, na uśmiech. Dafne widząc  te starania Teodora, cicho prychnęła i znowu zaczęła wypatrywać sowy.
-Od kiedy nie macie kontaktu?- zapytał, jak zwykle doskonale wyczuł co się dzieje.
-Od kiedy tu jestem.- odparła oschle. Bolał ją ten tydzień bez kontaktu z kimś tak ważnym dla niej jak Lars. Z jednej strony powinna się cieszyć, przecież skoro Lars jej nie znalazł, to oznacza że nikt jej  nie znajdzie. Ale z drugiej… tęskniła za nim.
-Na pewno odpisze, jak tylko da radę.
Tsaa pomyślała Dafne. Nie chciała o tym rozmawiać. O wiele bardziej wolała skupić się na czymś innym i nie myśleć o swoich problemach. Przecież były o wiele poważniejsze sprawy. Spojrzała na rękę Notta. Przypomniały jej się czasy gdy ciągle ją tak trzymał. Poczuła ciepło i delikatne dreszcze na karku.
-Kiedy ty ostatnio mnie dotknąłeś?- zapytała z uśmiechem na twarzy.
-W tzrciej klasie.- odparł również się uśmiechając. Doskonale pamiętał tamten okres, gdy był w związku z Dafne. Nie był to czas który źle wspominał, wręcz przeciwnie. Od tej pory nie angażował się w związki, uważał je za coś zbędnego. Przecież i tak ożeni się z kobietą, którą wybiorą mu rodzice, lepiej było się nie zakochiwać… lepiej by było jakby zapomniał ciepło i pożądanie jakie odczuwał przy Dafne i wmówić sobie że uczucie które będzie odczuwał wobec swojej żony będzie miłością… nawet jeśli to będzie tylko nikłe zauroczenie.
-Jak byliśmy razem.- dodała z uśmiechem. Był to chyba ostatni długotrwały związek Dafne- Trzecia klasa… jak to było dawno…
- Takie dzieciaki…
Byliśmy razem z dwa miesiące…
-Niemal trzy.- poprawił ją, z uśmiechem. Oboje spojrzeli na siebie. Nie do końca wiedzieli czemu wzięło ich na wspomnienia. Fakt faktem, że byli razem szczęśliwi. Dogadywali się bardzo dobrze, to był czas rozkwitu Notta. Przez te trzy, cztery miesiące gdy byli razem blisko był nie do poznania. Dużo mówił, robił słodkie rzeczy… dbał o swoją dziewczynę. Nigdy o inną tak nie dbał. Choć zakończenie związku zabolało i Dafne i Teodora, to oboje mogli powiedzieć że to był ich najszczęśliwszy związek. Mimo tego że oboje byli zupełnie inni świetnie się dopełniali.
-Ja byłam trzy  miesiące w związku z jednym chłopakiem…- powiedziała z niedowierzaniem. Patrząc mu w oczy dodała- Najlepsze trzy miesiące w moim życiu.
-W moim też. – ich twarze się do siebie. Dafne czuła oddech Notta na swoich ustach, a chłopaka przeszły ciarki- Kocham cię.
-Ja ciebie też.- wyszeptała i odwzajemniła pocałunek.
~*~
Gdy wybiła dwudziesta, Diana zobaczyła jak płomień w jej kominku wybucha i zmienia kolor na zielony. Wstała i szybko podeszła do kominka, ciesząc się że wybrała sobie pokój z kominkiem. Poczuła wielkie szczęście gdy zobaczyła twarz Gerda, tak bardzo chciała go dotknąć, przytulic, pocałować i poczuć jego oddech na szyi… 
-Kocham cię, kochanie.- odezwała się pierwsza, patrząc mu w oczy z uśmiechem na twarzy.
-Ja ciebie też, księżniczko- odparł cały w skowronkach, że jego narzeczona… że ona już jest blisko. Choć tak daleko.-Jak się czujesz? Co u cie…
-Od kiedy i ile z nią byłeś?- przerwała mu, zapominając o szczęściu spowodowanym obecnością Gerda. W tamtej chwili ważna była Inge. Mężczyzna westchnął ciężko.
-Zeszliśmy się w  lutym tego roku. Ale byłem z nią jeszcze przed moim przyjazdem… dlatego w lutym tak często znikałem na dzień czy dwa…
-To znaczy?- zapytała Diana, do końca nie rozumiejąc co Gerd chciał jej przekazać. Czy była zła? Tak, owszem była. Bo drugi raz rozwaliła komuś związek, nie chcąc tego.
-Nie ułożyło nam się… zerwałem z nią w marcu, a my zaczęliśmy być razem w maju, na Wielkanoc… - tłumaczył, milczącej już Dianie- Byłaś jednym z głównych powodów, ale nie jedynym. Odległość, moja rodzina jej nie lubiła, miała trudny charakter i nie znosiła mojej pracy…
-Czyli że to nie przeze mnie?- zapytała dla pewności. Niemiec z uśmiechem pokiwał głową.
-Wracam do Hogwartu, razem z tobą.- powiedział, chcąc rozluźnić atmosferę. – Za tydzień znowu będziemy razem.
Diana na to odpowiedziała nikłym jednak szczerym uśmiechem.
Bo taka jest kolej rzeczy… niektórzy nazywają to karmą.  Ktoś zniszczył Dianie związek z Blaisem. Potem  Diana zniszczyła związek Inge. Nie byłoby dla niej zdziwieniem jeśli okazałoby się że Inge została przyczyną zerwania innej pary.
~*~
-Co?- pytanie padło w tym samym monecie od Diany i Dracona.
Wszyscy zebrali się w salonie na prośbę Notta i Dafne, którzy wówczas stali trzymając się za ręce. Nikt nie mógł uwierzyć że ta dwójka się zeszła. Jedynie Kate wbiła wzrok w podłogę nie mogąc patrzeć na Teodora trzymającego z za rękę inną dziewczynę.
-Na dzień czy na dwa?- zapytała ironicznie Pansy.
Nikt nie mógł  w to uwierzyć. Dafne i Nott? Niby kiedyś byli razem, nawet dość długo ale co o miłości mogą wiedzieć trzynastolatki
-Twojej nocy z Sarajewem i tak nic nie pobije.- odparła natychmiast Dafne, nawet nie siląc się na ironie i jakiekolwiek emocje na twarzy, oprócz wysoko uniesionych brwi. Wszyscy spojrzeli na zamurowaną twarz Pansy- Cały Slytherin słyszał jak szczytowałaś.
-Żebym ja ci nie wypomniała Dra…
-Masz za dużo zębów?- przerwała jej szybko Dafne.
-Ej.- przerwała im Lyra już widząc że Pansy otwiera usta. Bójka im nie była potrzebna.
-Lyra ma rację… kotek, spokojnie.- powiedział Nott, obejmując swoją dziewczynę, która nadal pożerała wzrokiem Parkinson.
Na słowo kotek każda z osób zareagowała inaczej. Draco zrozumiał że przyjaciele sobie nie żartują i ironiczny uśmiech zszedł mu z twarzy. Pansy utkwiła wzrok w podłodze, powoli wszystko układając sobie w głowie. Diana również opuściła wzrok, przypominając sobie, że Blaise zawsze się tak do niej zwracał a Kate hamując łzy wyszła z salonu, popychając po drodze Dafne,  która z cynicznym uśmiechem odprowadziła ją wzrokiem do schodów. Lyra  natomiast uniosła wysoko brwi i spojrzała z Draconem po sobie. W jej oczach było również współczucie spowodowane bólem Kate. Przecież chyba każdy widział że podkochiwała się w Teodorze.  Draco gdy już zrozumiał że Nott nie żartuje i wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Lyrą, natychmiast objął Dianę i zaczął gładzić po plecach.
-Szczęścia.- odezwała się jako pierwsza Diana, patrząc w oczy Dafne która już samym wzrokiem przekazała blondynce, że nie wierzy w szczerość jej słów.
-Dziękujemy.- odparł Teodor, również patrząc na pannę Malfoy. A co dziewczyna myślała na temat ich związku? Szczerze mówiąc jej to po prostu zwisało. Byli razem szczęśliwi? Świetnie, niech będą ze sobą długo i niech im się układa. A jeśli nie, to niech tylko nie odstawiają teatrzyku, tylko szybko to skończą. A Kate? Doskonale wiedziała co czuje… i wiedziała tez jaka jest kolej rzeczy. 
-Hogwart za tydzień.- odezwała się pierwsza Lyra. Wszyscy na nią spojrzeli-Lekcje ze śmierciożercami.
-Astoria mówiła mi że jest jakiś eliksir, dzięki któremu Cruciatus aż tak nie boli- przypomniała sobie Dafne. Diana nadal tępym spojrzeniem wpatrywała się w podłogę, czując się jeszcze gorzej. Znajomi nadal trwonili temat Cruciatusa i nauczycieli, przez co Dianę mdliło. Jedynie Draco, przytulił siostrę, myśląc że to wystarczy do lepszego samopoczucia siostry. Mylił się.
Nie wytrzymała i w końcu wstała. Wszyscy zamilkli i spojrzeli na Dianę, która bez słowa wyszła z pomieszczenia. Nikt nie rozumiał tego jak ją to bolało. Nadal pamiętała każdą sekundę bólu jaki zadawało to zaklęcie. Tylko  Draco był jeszcze torturowany… ale nie tyle razy co jego bliźniaczka.
-O co jej chodzi?- zdziwiła się Dafne, patrząc na oddalającą się przyjaciółkę. W oczach Lyry pojawiła się chęć pobiegnięcia za przyjaciółką jednak w końcu postanowiła zostać. Wiedziała że Diana będzie wolała zostać sama. Zainteresowana spojrzała natomiast na zachowanie Malfoya, który wyciągnął wspomnienie i zawiesił go na końcu różdżki.
-Torturował ją. Nie raz… nie dwa- zaczął Draco, pustym głosem- A ja nie umiałem ją ochronić... dlatego teraz  tak reaguje na tego typu rozmowy.
-Ale co?- zapytała Dafne do końca nie rozumiejąc co mówi do niej Malfoy. Czyżby to był jakiś żart? 
-Oberwała Cruciatusem. - warknął na nią Draco- Jak Potter mu uciekł, po tym całym weselu, to aż płakała z bólu... zresztą... weźcie to wspomnienie i sami zobaczcie...
~*~
Draco i Diana leżeli razem, trzymając się za dłonie na łóżku chłopaka. Dziewczyna niemal spała, a jej brat patrzył się na zamknięte oczy siostry i cieszył go, jej regularny oddech. Uśmiechał się patrząc na spokojną twarz Dianki. Była bezpieczna... była jego, nikt jej nie skrzywdzi, już będzie lepiej...  prawie zapomniał o tym co się dzieje w jego życiu. O strachu o Lyrę i przyjaciół, o niepewności wobec Hermiony. Wystarczało że jego siostra była spokojna.
Nie mógł sobie wybaczyć że do jego prywatnego pokoju, wtargnął jakiś mężczyzna. Śmierciożerca. Szybkim krokiem podszedł do rodzeństwa i chwycił chłopaka za łokieć równocześnie wytrącając głowę Diany, która natychmiast się obudziła.
-Co się...- zaczęła dziewczyna, jednak i ją chwycił śmierciożerca i wyprowadził z pomieszczenia. Draco zaczął się rzucać krzycząc 'zostaw ją!' jednak śmierciożerca nie reagował. Po chwili już przerażone rodzeństwo było w salonie Malfoy Manor, gdzie na podłodze przed Czarnym Panem klęczał Rowle.  Milcząca jak dotąd Diana, krzyknęła przestraszona, gdy śmierciożerca pchnął ją na podłogę, do stóp Czarnego Pana.
Draco natychmiast rzucił sie za siostrą i ją podniósł z posadzki. Sprawdził szybko czy nic jej się nie stało. Wiedział co się szykuje i czuł żal do samego siebie... znowu nie uda mu się jej obronić...
-Kocham cię, Dianka.- mruknął mocno przytulając siostrę. Nawet nie usłyszał jej odpowiedzi... ale to chyba było oczywiste co powiedziała, prawda?  Ja ciebie też, braciszku.
-Chodź tu Draco.- ku zdziwieniu nastolatków które spodziewały się tortury na Dianie, Czarny Pan dość przyjaznym tonem wyciągnął dłoń ku Draconowi. Chłopak niepewnie podszedł do niego z bólem serca puszczając siostrę, która poczuła się jeszcze grzej bez potrzebnego wsparcia swojego brata.- Wiesz, Draconie... Rowle bardzo mnie zawiódł. Pozwolił uciec Harry'emu Potterow- przy tym nazwisku i Dianie i Draconowi serce przez chwile przestało bić i spojrzeli ze zdziwieniem na swojego Pana.- Nie uważasz że zasługuje on karę?
-Ja...- zaczął jąkając się chłopak. Zauważył że Czarny Pan przypatruje się Dianie i w przypływie strachu szybko dodał- Tak, panie.
-To daj mu odczuć mój i swój gniew.- syknął Lord Voldemort podając Draconowi różdżkę- Znasz zaklęcie...- chłopak ze strachem spojrzał kolejno na Voldemorta, swoją siostrę oraz Rowle'a. Nie chciał tego robić. Nie chciał stać się tyranem na oczach siostry.- Nie dasz rady?- zakpił Czarny Pan. Spodziewał się takiej reakcji u tego młodego tchórza- To wytłumaczę ci to jaśniej.- skierował różdżkę na Dianę, która natychmiast upadła na podłogę wijąc się z bólu. Zaczęła czuć ogień na całym ciele rozprowadzający się od Mrocznego Znaku. Tak dawno nie czuła takiego bólu że niemal o nim zapomniała... 
-DIANA!- wrzasnął Draco, rzucając się do siostry i gładząc ją po włosach. Nie mógł uwierzyć że ten koszmar miał się powtórzyć. Zwrócił się do swojego pana, starając się równocześnie jakoś ochronić siostrę, która nadal kwiczała z bólu- Zrobię co będziesz chciał, tylko błagam pozwól jej odejść!
-To zrób to czego od ciebie wymagam, chłopcze.- wycedził Czarny Pan, zadowolony z siebie. Nie mógł uwierzyć ze aż tak łatwo zmusił go do posłuszeństwa. Draco od razu rzucił się po różdżkę i wycelował ją w Rowle'a. Tak strasznie chciał żeby Dianka przestała już płakać...
Jednak wówczas Rowle zaczął krzyczeć z bólu. Draco zrozumiał również że im głośniej krzyczał Rowle tym spokojniejsza stawała się Diana. Jednak, fakt że zadawał komuś taki ból, wykańczał go psychicznie. Miał w oczach łzy, ale wiedział jedno. Diana jest najważniejsza.
~*~
No hej hej, tu Dara ;> macie tu kolejny rozdział, z którego nie jestem dumna, ale no cóż. Następna notka to już będzie powrót do szkoły więc będzie lepiej! Aaah i za kilka dni zostanie edytowana zakładka 'bohaterowie'. No ale nie po to, napisałam tą wiadomość.
Z grubsza chodzi mi o to że wpadłam na pomysł, wywiadu z dwoma może trzema bohaterami bloga. Nie wiem tylko z które postacie chcecie poznać lepiej. Osobiście myślałam o Astorii, Adarze i Dafne, ponieważ są to ciekawe i dość tajemnicze postacie, ale lepiej żebyście to wy wybrali. Biorę pod uwagę zarówno komentarze jak i 
Do następnej notki kochani!
Adara.

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 4

Nie mam pojęcia co sie ze mną stało
coś pozmieniało światłość w ciemność - Zeus
-ONA ZA NIEGO WYCHODZI!- wrzasnął Zabini wchodząc do pokoju Dafne. Z zaskoczeniem zobaczył że nastolatka pakuje się do jednej walizki. Niemal zapominając o swojej złości, stanął jak wyryty w przejściu.- Co ty robisz?
-Pakuje się, nie widać?- odparła, wkładając bluzki do walizki w między czasie czytając list od Larsa.
-Ale po co?
-Wyprowadzam się do domu Carter*. - odparła, kończąc czytać list. -Tak w ogóle to dzięki za informację że to tam spędziłeś pierwszy weekend wakacji, miło nie powiem.
-Odpuść sobie, dobra? - warknął Blaise.- Sama wolałaś zostać w domu.
-Yyy, bo nie wiedziałam że wy na serio to planujecie?- zapytała sarkastycznie- Nie wiedziałam że jesteście tacy głupi by tam zamieszkać. Ale jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
-Aha, dlatego  będziesz się na mnie wyżywała?
-Ja się na nikim nie wyżywam, tak?!- krzyknęła zirytowana już nastolatka- To ty mi włazisz do pokoju i zachowujesz się jak jakaś przybłęda! Idź odwiedź Davis, swoją matkę albo paczkę u Carter! Tak, Diana ma ślub z tego co mi ostatnio mówiła to jeszcze w te wakacje. 
-Posłuchaj mnie ty...
-W moim własnym domu, masz zamiar mnie wyzywać?
-A co? Tatusia zawołasz?- a po chwili dodał, niewyraźnie. - Kuźwa.
-Taki z ciebie facet że nawet kuźwa dobrze nie powiesz.- odparła ze śmiechem Dafne. Rozśmieszył ją.
-Bo nie jestem świnią!
Dziewczyna spojrzała na niego. Miał całą czerwoną twarz z nerwów.
-No tego bym nie powiedziała.- wymamrotała, próbując nie wybuchnąć śmiechem.- No nic. Schodź mi z drogi Zabini.- warknęła odpychając go i natychmiast wchodząc o kominka. Po chwili zniknęła w zielonych płomieniach.
Blaise patrzył się w miejsce w którym jeszcze przed chwilą zniknęła jego... być może już dawna przyjaciółka. 
-Pan Parkinson umarł.- Zabini usłyszał za plecami głos młodszej siostry Dafne. Obejrzał się  i popatrzył na Astorię. Stała parta o futrynę z rękoma na piersiach. Miała na sobie białą sukienkę a brązowe włosy spięte w kok. Dziewczyna zmieniła się podczas tych wakacji. Urosła a jej twarz nabrała dojrzalszego wyrazu. Twarz młodszej z sióstr zaczęła dorównywać jej intelektowi.- Lyra miała próbę samobójczą a Lars ma jakieś problemy w Niemczech ze śmierciożercami. 
-Z Lyrą już dobrze?- zapytał tak dla upewnienia Blaise. Sam nie wiedział czemu ale Astoria działała na niego uspokajająco. 
-Tak.- odpowiedziała cicho. Zapanowała niezręczna dla Zabiniego cisza. Zawsze miał o czym rozmawiać z dziewczynami, jednak nie z Astorią. Ona oraz jej siostra były jedynymi dziewczynami które oparły się jego urokowi. Co prawda kiedyś był przez tydzień z Dafne, jednak okazało się że powiedzonko 'swój swego warty' nie pomogło im w ułożeniu dłuższej relacji. Ale Astoria? Za nią tak na prawdę nigdy się nawet nie brał. Może dlatego bo była ona taka... niewinna. Była chyba ostatnią dziewczyną jaką znał, która by zasłużyła na łzy z jego powodu. Była dla wszystkich jak młodsza siostra. No bo... niby kto chciałby ją skrzywdzić?
-Dzięki, w wojsku nic do mnie nie dochodzi.
-Spoko.- odpowiedziała wymijająco. Dla niej cisza nie była czymś krępującym. Przed przyjaźnią z Leną, była stanowczo samotnikiem. Jednak po chwili przerwała milczenie, wyczuwajac że Diabeł lada chwila opuści pomieszczenie więc chciała szybko wykorzystać jego obecność.-  Wiesz Blaise... jak się kogoś kocha chce się jego szczęścia.
Widząc że Blaise do końca nie rozumie jej słowa, delikatnie się uśmiechnęła. Chyba po raz pierwszy z ironią. 
-Pa, Blaise.- dodała jeszcze, po czym zniknęła pokoju obok. 
~*~
Zabini zniesmaczony wszedł do mugolskiej kamienicy mieszkaniowej we wschodniej części Londynu. Wszedł po schodach na drugie piętro i zadzwonił dzwonkiem do mieszkania numer 5. Nie wierzył jak Tracey mogła mieszkać w mugolskiej dzielnicy.
Po paru chwilach drzwi otworzyła mu jego dziewczyna.  Miała na sobie szarą bluzkę z logo ulubionej kapeli oraz jeansy.  Widząc Zabiniego uniosła wysoko brwi. Był środek wakacji a on dopiero w tedy raczył ją odwiedzić?
-Cześć.- powiedział pochylając się nad nią i próbując ucałować w policzek. Ona go natychmiast odepchnęła. -Tęskniłem...- dodał.
-Za mną?- zapytała dla upewnienia- Teraz? 
-Byłem w wojsku, nie mogłem się z tobą skontaktować.- zaczął się tłumaczyć. Mówił tak do niej jeszcze długo, ale jakby do ściany. Dziewczyna nie odpowiadała, tylko patrzyła się na niego jak na obcego.- Chciałem, ale musiałem jeszcze...
-MOJA MAMA NIE ŻYJE!- zawołała nagle Tracey, wymachując energetycznie rękoma- Umarła, umarła, ona umarła! Nie mam nikogo! 
-Uspokój się...
-Czemu ona nie żyje? Czemu ja zostałam sama? Moja mama nie żyje...
-Wiem kim jest twój tata.- przerwał jej a Tracey po raz pierwszy zamilkła. Patrzyła na niego ze zdziwieniem. Chłopak chwycił ją za ramię i wszedł wraz z nią do mieszkania. 
Sam nie wiedział czego ma się spodziewać. Ale na pewno czegoś takiego. Mieszkanie miało w sumie trzy pomieszczenia. Jeden maleńki pokój z dość sporym łóżkiem, komódką i biurkiem. Drugie pomieszczenie było łazienką a trzecie salonem połączonym z kuchnią. Z masą mugolskiego sprzętu. Tak naprawdę jedynymi rzeczami była szafa w rogu salonu, która dziwnie się trzęsła oraz trzy poruszające się zdjęcia. Na jedynym była malutka Tracey, na drugim ona z mamą oraz fotografia pewnego młodzieńca. Na stolika przed sofą były również dwie różdżki. W pomieszczeniu było wiele pudeł. 
Zabini usiadł na sofie a koło niego Tracey. Dziewczyna patrzyła się na niego. Ciągle powtarzając jedno pytanie kim on jest?
Blaise nie wiedział jak miał jej wyznać prawdę. Znał ją już tak długo... już dawno temu Tracey powinna się dowiedzieć kim jest jej ojciec.  No ale... to nie było takie łatwe. To ją zmieni. Tracey już nigdy nie będzie taka jak kiedyś... ciężko mu było na sercu. A jeśli mu nie uwierzy? Przecież to było absurdalne. 
-Tom Riddle... on nim jest.
~*~
-Draco niech on przestanie tak krzyczeć...
-Zaraz przestanie... spokojnie, Dianka...
Krzyk z piwnicy torturowanego wytwórcy różdżek, doprowadzał już szesnastolatkę do białej gorączki. Dziewczyna wpadała w szał.
-Niech on przestanie...- błagała przez łzy.
~*~
Salon w domu państwa Weasley był pełny i nie dlatego że rodzice Fleur już zamieszkali Norę. W salonie byli najbardziej zaufani członkowie Zakonu Feniksa. 
Okazało się że Lyrze Parkinson jednak nie zależało aż tak na przyłączeniu się do ich grona, jak sądzili. Bardzo ich zdziwiła decyzja nastolatki.
-Może to nawet i lepiej.- odezwała się Tonks, jako pierwsza. Wszyscy na nią spojrzeli. Co ona mówiła? Przecież Lyra była im potrzebna- Tak sobie myślę... a może by zaciągnąć jakiegoś śmierciożerce do nas? Kogoś kto się waha? Ktoś kogo to męczy i nie daje korzyści?
-Kogo masz na myśli?- spytała Molly.
-A może by młodych Malfoyów?- zasugerowała Nimfadora.- I Draco i Diana... uważam że oboje są łatwi do zwerbowania...
-To zły pomysł.- przerwał jej Remus.
-Naprawdę myślisz że im to jest na rękę? Że są zadowoleni? Coś wątpię. Jeśli przekonamy Dracona że z nami są bezpieczni, natychmiast dołączy żeby chronić Dianę... jeśli zrozumie że może zapewnić jej bezpieczeństwo zrobi co tylko będziemy chcieli. Plus, Lyra w tedy do nas dołączy.
-Nie.- naciskał Remus. Nie uważał bliźniąt za osoby godne zaufania. To przez nich umarł Dumbledore. Skoro Snape okazał się być fałszywą gnidą... to tak naprawę nikomu nie można było ufać.
~*~
Diana siedziała sama na chodach które kierowały na piętro Malfoy Manor. Czekała na Severusa Snape'a. Miała dość  tego że nikt nie traktował ją poważnie. Nikt nie chciał powiedzieć co się dzieje na zewnątrz, jak jest w Ministerstwie Magii, co pisze Prorok Codzienny, czy ona i Draco zostali już wydaleni z Hogwartu, co u Dafne, Lyrt, Larsa, Notta, kogokolwiek.  
Nic.
W końcu usłyszała jak wielkie dębowe drzwi ich posiadłości się otwierają. Szybko  zbiegła na dół
~*~
-Ale ona wie co Lyra czuje, sama chciała się zabić i to w ten sam sposób.
-Ostatnio jak Pansy zachciało się tu ją zaprosić, to Blaise wstąpił do wojska
-Ale Zabiniego tu nie ma, kto by niby miałby się stąd, wynosić myśl co mówisz Carter.
-To ty nagle tu włazisz i się rządzisz!  Kto cię tu zapraszał!?
-Posłuchaj mnie, blondynko.- warknęła zdenerwowana już dziewczyna- W przeciwieństwie do twojej mamusi i tatusia, moi bardzo długo mieli mnie w dupie. Sama się wychowałam, wiec nie myśl sobie że pozwolę sobie żeby jakaś królewna z miasta tak się do mnie zwracała, rozumiesz?-  Kate Carter założyła ręce na piersi i prychnęła zarozumiale. Odwróciła się obrażona od Dafne i chciała odejść , jednak brunetka chwyciła ją za ramie i gwałtownie do siebie przyciągnęła tak, by Kate spojrzała jej w oczy- Rozumiesz?
-Puść mnie...
-Rozumiesz, czy nie?
-Rozumiem, puść bo boli.- Gdy Dafne ją puściła, Carter zmierzyła wściekłym wzrokiem. Niby były u niej, ale wiedziała że przyjaciele w razie sporu stanowczo poprą Dafne. -Czyli że chcesz tu zamieszkać?
-A co pokoju wolnego nie masz?
Uderzyła w najczulszy punkt każdej arystokratki. Majętność.
-Żebyś wiedziała że mam.  to kilka, możesz sobie wybrać. 
-No to świetnie. Ale posłuchaj mnie królewno. Nie myśl sobie że przyjechałam tu ze względu na ciebie, czy żeby spędzić czas z Pansy. Uwierz mi że to dla mnie praktycznie żadna przyjemność. Jestem tu tylko i wyłącznie ze względu na Lyrę. Bo ani ty, ani ja ani Pansy ani nikt w tym syfie nie wie co oznacza próba samobójcza albo strata rodzica.  A Diana miała i próbę samobójcza i straciła Adara, a obie wiemy że była dla niej matką. I TYLKO Diana dojdzie do niej rozumiesz mnie?
-Mhm.- odpowiedziała ze złością w głosie Carter. Znała Dafne ze szkoły i wiedziała już jak będzie wyglądało jej życie w tym mieszkaniu. Będzie wybrzydzała przy jedzeniu, głośno mówiła i nie będzie już takiej atmosfery... wiedziała że Dafne rozwali cały dom do góry nogami.
Gdy panna Greengrans sarkastycznie się uśmiechnęła i odeszła, Carter poczuła wzrastającą odwagę na odpyskowanie brunetce. Jednak nic nie powiedziała.
Dafne poszła prosto do pokoju Lyry, która tego samego ranka wróciła. Bez pukania weszła do pokoju przyjaciółki, która leżała na łóżku i patrzyła się tępo na ścianę. Wiedziała że to absolutnie jest nie jest moment na pogawędkę. Po prostu przy niej usiadła.
~*~
No siemka
Sorry że tak długo się nie odzywałam, ale chyba sama rozumiesz że to nie były dobre chwile na ploteczki przyjaciółek. 
Nie wiem czy zostałaś o tym poinformowana, ale ojciec Lyry zmarł a ona zrobiła to samo co ty w Wigilię. Chyba obie zdajemy sobie sprawę z tego że niezbyt nadaje się do pocieszania, a Ty wiesz przez co Lyra przechodzi, uważam że nikt tak jak Ty jej nie pomożesz. Wbij do domu Carter (nie jest z nią aż tak źle, nie martw się). Ona mieszka w Mayfair na Oxford Street 5, łatwo jest trafić otworzyłam już kominek dla Ciebie.
Ps. Draco już wie.
Dafne.
~*~
Diana stała na holu na piętrze  patrzyła się na dwóch postawnych czarodziei którzy wnosili dwie myślodsiewnie i dwie szafki z flakonikami.
-Gdzie dać tą, panienko?- zapytał jeden z mężczyzn patrząc na samotnie stojącą dziewczynę.
-Sama nie wiem…- przyznała się blondynka. Prawda była taka że obie były identyczne.- Niech pan da tą do mnie.- postanowiła w końcu. Mężczyzna wykonał jej prośbę a gdy Diana rzuciła krótkie ‘dziękuję’ szybko zamknęła drzwi. Chwyciła pierwszą lepszą fiolkę, chcąc zanurzyć się w wirze wspomnień.
Wylądowała w dobrze znanym jej miejscu. Dormitorium Dracona. Ktoś był za kotarą jego łóżka. Podeszła do łóżka, słysząc ciche jęki. Z każdą sekundą czuła się coraz bardziej niezręcznie. Niemal od razu wyczuła co się dzieje na posłaniu brata, nawet chciała od razu wrócić jednak zobaczyła bluzkę Lyry na podłodze. Gdy wsłuchała się, usłyszała głos Lyry.  Gdy tylko zauważyła że jedna z zasłon nie jest dociągnięta do końca. Podeszła i spojrzała przez szparę, do końca nie wiedząc czy chcę zobaczyć co się tam dzieje.
Na skraju łóżka siedział Draco całując po szyi Lyrę, która siedziała na nim okrakiem. Gdy Diana tylko zauważyła że Parkinson nie ma na sobie ubrań, natychmiast wyszła ze wspomnienia.
-Cholera.- powiedziała sama do siebie Diana patrząc się tępo w ścianę. W tej samej chwili Draco wszedł do pokoju siostry, trzymając w dłoni jakiś list.
-Jedziemy do domu Carter.
~*~
-Draco, to nie jest dobry pomysł.
-Przecież sama tyle gadałaś o tym, że chcesz ich zobaczyć- zirytował się siedemnastolatek. Nie dość że targał ze sobą bagaż zarówno swój i siostry, to jeszcze musiał jej wysłuchiwać. Oczywiście największy kawałek pokonali na miotłach, jednak gdy zobaczył że Diana traci równowagę, postanowił dwa ostatnie kilometry pokonać pieszo. Mimo próśb Diany to on nosił jej bagaż. Wiedział że tak będzie szybciej a nie mógł doczekać się chwili gdy zobaczy Lyrę.
-To tu?- zapytała patrząc na ładną kamienicę. Pokiwał głową, targając po schodach walizki. Wiedział że muszę się śpieszyć, aby nikt ich nie zobaczył. Ku zdziwieniu Dracona, drzwi otworzono niemal natychmiast w nich stała Dafne.-
-Właźcie szybko.-  powiedziała otwierając na oścież drzwi. Gdy bliźnięta już się rozglądały po holu, jak najszybciej zamknęła drzwi i utkwiła wzrok w wpatrzoną w nią Dianę.- Hej.
-Tęskniłam.- odparła blondynka drżącym głosem Diana. Dafne w przeciwieństwie do Diany wyglądała tak jak zawsze. Miała na sobie wysokie kremowe trampki, ciemno jeansowe, krótkie i podarte spodenki, granatową bokserkę oraz różową koszulę z krótkim rękawkiem, rozpinaną w fioletową kratę. Widać było że śpi dobrze, choć była dość blada, a jej brązowe włosy, sięgające łopatek były idealnie rozczesane. Diana nigdy nie pomyślałaby że panna Greengrass właśnie się ukrywa, z dala od cywilizowanego świata. Miała oczywiście w dłoni papierosa. Natomiast Diany nie szło poznać. Dafne myślała że jej przyjaciółka wyglądała źle już w Hogwarcie, ale wówczas było o wiele gorzej. We blond włosach miała kołtuny, oczy straciły wszelki wyraz, policzki opadła a wory pod oczami były o wiele bardziej widoczne na śmiertelnie bladej twarzy. Ale najbardziej zdziwiła ją ciemnozielona bluza z kapturem i długimi rękawkami. Dafne już wyczuwała co się kryje za rękawami.
Mimo przyjaźni która łączyła obie dziewczyny, wówczas była między nimi jakiś  nieprzyjemny mur, któr po paru sekundach przerwała Dafne.
-No chodź tu.- mruknęła, przytulając przyjaciółkę. Ku swoim zdziwieniu zobaczyła że Diana nie odwzajemniła tego gestu. Wręcz ją odepchnęła.-Dianka… no coś ty…
-Gdzie będę spała?- zapytała szybko dziewczyna, unikając jej wzroku.
-Schodami, drugi pokój na lewo.- odparła nadal zdziwiona Dafne.
-Dianka, idź zaraz przyniosę ci walizkę.- dodał szybko Draco, obejmując siostrę i delikatnie pchając siostrę w stronę schodów. Ta wspięła się na nich na piętro, a wówczas Draco szybko zwrócił się do Dafne.
-Torturował ją.- Dafne zrobiła jeszcze większe oczy- Uznał że ona wie co u Davis i kazał jej mówić… a ona nic nie wie.
-Czemu jej nie powiedziałeś?
-A myślisz że by mi uwierzyła? Że pół sierota jest córką Czarnego Pana? Poza tym… sama mówiłaś że dość się nacierpiała przez Tracey.
-Co on jej robił?- dopytywała się Dafne.
-Cruciatus… groził jej, coś mówiła o wężu… od jakiegoś miesiąca już taka jest.- odpowiadał bez większych emocji Draco.- Musimy się nią zająć… ja nie chcę żeby ona taka była…
~*~
-Idź stąd.- przerwała monolog Diany, Lyra. Blondynka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Proszę?
-Wynoś się z mojego pokoju.- warknęła Parkinson, czując że złość która w niej tkwiła od śmierci ojca, musi wreszcie się ulotnić. Już czuła że wyżyje się na Dianie.- Nic nie wiesz o życiu.  Nic o lojalności, o ryzyku, NIC! Nigdy nie musiałaś nadstawiać karku, zawsze dostawałaś to co chciałaś, jesteś nietolerancyjną, rozpieszczoną księżniczką! Nic nie szanujesz, na nic nie musiałaś pracować! Nie szanujesz ludzi! Nigdy nie kogo nie straciłaś! Nigdy nic cię tak nie zraniło…
-A Adara?- weszła w jej słowo zdenerwowana już Diana.- Zabił ją! Zabił jedyną bliską mi osobę! Jedyną która zawsze była przy mnie! Przy tobie też, a nawet na pogrzeb nie przyszłaś! I ty mi będziesz mówiła o lojalności?  Poradziłabyś sobie bez Dary? Nie! Co ja ci zrobiłam, że o całe zło obwiniasz mnie?! Cokolwiek złego się nie stanie, wypominasz mi wszystkie błędy w każdym moim zachowaniu widzisz złą stronę!
-Bo ciągle popełniasz te same błędy! Te same, na niczym się nie uczysz! Nadal jesteś tak samo słaba i naiwna! Czemu się tniesz? Myślisz że tego nie widać? Jest tak ciepło a ty wszędzie biegasz w długim rękawku. Przecież tego chciałaś, być jedna z nich wiec czemu tak się nad sobą użalasz nad sobą?!
-Bo nie wiedziałam że mój brat będzie na tym cierpiał! Nie wiedziałam że to tak trudne!
-Bo myślisz tylko o sobie!
Zabolało.
-JA MYŚLE TYLKO O SOBIE!?- wydarła się na cały głos Diana, cała czerwona- JA?! I co może z własnej arogancji poszłam Z NIM do łóżka?!
-To była twoja decyzja! Nie musiałaś tego robić!
-Musiałam! Myślisz że to było dla mnie przyjemne?! Myślisz że zrobiłam to dla przyjemności? Gdyby nie to, mój brat  nie żyłby już od świąt! Zrobiłam do la niego! Kochałam się z Czarnym Panem tylko dlatego bo wszystko zrobię dla brata!
Lyra wściekłym wzrokiem zmierzyła Dianę.
-Sprzedałaś się w wieku piętnastu lat,  nie wmówisz mi że współżycie tak cię zabolało.
-Ale z miłości! A nie z przymusu! A poza tym, skoro tak mówisz o lojalności i szczerości , to może przyznasz mi się co robiłaś z moim bratem w jego dormitorium, kilka miesięcy temu? Ja ci się przyznałam po mojej nocy z Blaisem. Bo tak rozumiem szczerość w przyjaźni.
-Skąd ty to wiesz?- zapytała po chwili Lyra- POWIEDZIAŁ CI?
-Nic mi nie powiedział.- odparła, równie zła Diana- Przywieźli nam myślodsiewnie z Hogwartu. Pomyliłam jego szafkę z moją. Czemu mi się nie przyznałaś?
-Co cię to obchodzi? Przecież ty masz Gerda.
-TAK! NAJLEPIEJ!- wrzasnęła ponownie Malfoyówna- Wypominajcie mi że się zakochałam, akurat w tedy gdy Blaise sobie o mnie przypomniał!
-Nie! To ty powinnaś uszanować to że on cię kocha!
-Kocha Davis!
-Kocha ciebie idiotko! A ty zamiast…
- Czemu nikt nie latał za nim gdy wybrał Tracey, czemu nikt nie mówił o moich uczuciach?! Czemu w tedy każdy miał to w nosie? A gdy Blaise się odezwał to nagle ja jestem tą złą! Jestem z Gerdem bo kocham, jestem z Gerdem bo…
-Bo ojciec ci kazał znaleźć męża.  Tylko dlatego z nim jesteś.
-Jestem bo do siebie pasujemy!
-Taa? Spójrz na to.- pokazała jej, zdjęcie narzeczonych- Widzisz? Wy do siebie nie pasujecie! Jeszcze to jego nein, ja jejku, no! Albo Ich lebie du, nawet to brzmi jak rozkaz rozstrzelania! Dalej czekałabyś na Blaise gdyby nie to że musiałaś sobie kogoś znaleźć…
-Ale jestem, z nim, musicie to zrozumieć!
-Jakbyś chciała , to byś walczyła o swoje uczucia!
-Żeby mnie wydziedziczyli? Gdzie ja w tedy znajdę prace? Będę skończona. Kocham Gerda i z nim będę.
-Jesteś głupia…
-Walczę o siebie! Ty też powinnaś!
-O nie, ja walczę o przyjaciół! Poświęcam się dla nich!
-Tak samo jak ja za mojego brata! Przeżyłam dokładnie to samo co ty!
-Nie kłam, Diana.- wyśmiała ją Lyra.
- Też musiałam poświecić się dla bliskiej osoby, też chciałam się zabić, też mi było ciężko, różnica między nami jest taka że ty masz wybór! Ja nie.
-To o niego zawalcz, idiotko! Tak jak ja! Blaise wyniósł się stad wyniósł jak tylko usłyszał że ty i Gerd możecie się tu pojawić…
-Tak wiem. Odwiedził mnie i zwyzywał. – postanowiła ją poinformować. Atmosfera była okropna. Dziewczyny po raz pierwszy się aż tak pokłóciły.
-Po prostu był szczery.-uznała brunetka.
-Nazwał mnie dziwką i ociekają fałszem szmatą. I wiesz co? Mam dość.
-Ja też!
-Przestań mi przerywać!Zaryzykowałam, zmieniłam datę ślubu tylko dlatego żeby móc ci pomóc. A ty wychodzisz do mnie z ryjem. A skoro już tak sobie wypominamy wszystko, to powiedz mi czemu podczas całej szóstej klasy ani razu nie zapytałaś się jak na misji? I ani razu nie chciałaś ze mną porozmawiać na temat cięć? I wiesz co? Jakbym mogła, to jeszcze raz powtórzyłabym Boże Narodzenie, jakbym tylko mogła polepszyć sytuację z Draconem.
-Cholera, ludzie chcą spać.- do pokoju weszła Dafne w swojej piżamie i szarym, śliskim szlafroczku. Spojrzała na kłócące się przyjaciółki- Miałyście pogadać.
-Nie potrzebuje litości.- odparła wściekła Lyra- Na jaką cholerę ja na mnie nasłałaś?
-Sama chciałam ci pomóc.- zwróciła się do niej oburzona Diana.
-A mogę wiedzieć po co?
-Żebyś się w sobie tak nie zamknęła, jak ja po mojej próbie samobójczej!
-Uspokójcie się, bo ludzi pobudzicie.- syknęła Dafne. Ściągnięcie Diany było jej pomysłem i chciała by to wypaliło i aby nikt a szczególnie Carter nie kwestionowała jej pomysłu- Czemu na nią naskoczyłaś?
Dziwnie czuła się wypowiadając te słowa. Zazwyczaj to ona się z kimś kłóciła a to Diana lub Lyra zadawały tego typu pytania. Role się odwróciły, niestety na niekorzyść Dafne, która znacznie wolała kłócić się niż godzić się z kimś, a co dopiero innych.
-Bo to moje życie i moje problemy.- odparła Lyra zakładając ręce na piersi. Nie chciała by nikt się nad nią litował.
-Uznałaś że nigdy nic nie przeżyłam i Blaise miał racje wyzywając mnie od szmat!- dodała natychmiast Diana.
-Serio tak cię nazwał?- zdziwiła się Dafne, odbiegając od tematu. Nie mogła uwierzyć że chłopak który ponoć ją kiedyś kochał, wówczas tak bardzo obraził. Dafne, specjalnie nie ruszało jak słyszała takie epitety w swoim kierunku jednak wiedziała ze Dianę to na pewno zabolało.- Nie przyznał mi się… Ale nie martw się, kiedyś bardziej cię obrażano.
-Taak? A jak?
-Jego dziewczyną. Idź zażyj leki.- powiedziała Greengrass przytulając Dianę i pokazując jej brodą drzwi. Gdy blondynka wyszła, od razu zwróciła się, do Lyry- Mi tez masz coś cennego do powiedzenia?
-Teraz będziesz po jej stronie?
-Po niczyjej nie jestem, ale jakim prawem wypomniałaś jej Blaise i Gerda? Mały cyrk zrobiłaś gdy się dowiedziałaś?
-Ale o co ci tak właściwie chodzi? Wygarnęłam jej prawdę tak jak ty jej, mi i wszystkim innym!
-Ale nigdy nie wypomniałam Josha! Obstawiam że ona tobie też nie. Sorry Lyra, nie mówię że ja jestem święta albo Diana, bo obie zrobiłyśmy w cholerę złego ale nie wypominamy ci twoich zawodów miłosnych, bo tego się nie robi w przyjaźni!
-Czy ja wam  zabraniam wypominać mi błędów?

-I wypominamy.- powiedziała ciężko Dafne- Chodź spać, póki jest ciemno.