niedziela, 29 września 2013

Rozdział 14

„Prawda, miłość, nadzieja, szczęście.
I możesz mi mówić: „Głupi idealisto”, mów.
Ja żyję tak, nic albo wszystko,
Bo nie wiem czy zobaczę jutro.”
Eldo- „Krew, pot, sperma i łzy”

Pokój wspólny gryfonów.
Hermiona Granger i Harry Potter siedzieli na fotelach w swoim pokoju wspólnym, w najlepsze dyskutując o Draconie Malfoy’u.
- Hmm… - Zastanowiła się Hermiona. Przyjaciel właśnie opowiadał jej o podsłuchanej rozmowie Malfoy`a, a Snape’a. – Czy któryś wymówił jego imię?
- Nie jestem pewny - odparł Harry , nie mogąc sobie tego przypomnieć. - Snape na pewno powiedział ,,Twój pan”, a kogo innego mógł mieć na myśli?
- Nie wiem. - Brunetka przygryzła dolną wargę. Musiała jakoś wybronić Malfoy’a. Nikt nadal nie miał pojęcia o ich związku, a dziewczyna doszła do wniosku, że tak powinno zostać. – Może jego ojca?
To było trafne określenie. Harry widział na Nokturnie w jaki sposób pan Malfoy zwracał się do swoich dzieci, jednak to była przesada…
Nie wierzyła, by Diana i Draco mówili do ojca „panie”. To było jasne, że chodziło o Voldemorta , Lucjusza Malfoya mogła brać pod uwagę w maksimum dziesięciu procentach.
Gdy zauważyła kątem oka , że Harry też dochodzi do tego wniosku., szybko zmieniła tor rozmowy na Lupina. Skutecznie , jednak, gdy przypomniała Potterowi, że i on zna Greybacka , rozmowa ponownie zawróciła ku Draconowi.
- No… - Myślała na zwłokę, nawet zapominając o okropnym kamieniu, który spoczywał na jej sercu, za okłamywanie przyjaciół. - Jest jeszcze możliwość, że była to groźba bez pokrycia.
- Jesteś zupełnie niewiarygodna, Hermiono. Zobaczymy kto ma rację. Jeszcze wszystko odszczekasz, zobaczysz. Podobnie jak Ministerstwo. Tak, z Rufusem też się pożarłem. I jeszcze jedno: myślę, że Narcyza Malfoy też jest śmierciożercą.
- Co, proszę?! – Zawołała zdziwiona Hermiona. - Harry, ty masz jakąś obsesję! Dianę też będziesz podejrzewał? Na jakiej podstawie, jeśli mogę wiedzieć?
- Jest jego siostrą - zauważył Harry. - To już o czymś świadczy. Zresztą, dlaczego się pocięła? Pewnie miała dość tego, że jej brat jest śmierciożercą! No i jeszcze opiekował się nią straszy brat sióstr Greengrass…
- To na nic nie wskazuje Harry.
- …tylko nie wiem w jaki sposób ją zdemaskować - zignorował ją. Wtedy przesadził.
- Mam pewien pomysł - syknęła Hermiona, wstając. - Uwiedź ją, na pewno wtedy zorientujesz się czy ona ma Mroczny Znak, czy nie. To zaczyna być żałosne, Harry!  Żegnam.
Po czym zniknęła za schodami prowadzącymi do żeńskiego dormitorium.
~*~
Pokój wspólny ślizgonów.
Wszyscy ślizgoni byli zgromadzeni przy tablicy ogłoszeń. Kurs teleportacji.
- Ja się chyba nie zapiszę - uznała Diana, siedząc na oparciu fotela, na którym był rozłożony Draco. Głaskała kota, który cicho mruczał z zadowolenia. - Nie widzę w tym większego sensu, umiem się teleportować.
- Ja idę - zapewniła ich Dafne gorąco. - Już się nie mogę doczekać, będzie wspaniale.
- Ale ty się urodziłaś w marcu - przypomniała jej Diana. - I tak będziesz zdawała, ja nie.  Zresztą umiem się teleportować, ja nigdzie nie idę.
- To zostań - powiedział Draco, marszcząc brwi. -Może to i lepiej, nie wiadomo jak zareaguje Znak. A tu jest Astoria.
- I Lars ma wrócić - dodała Diana, usiłując przeczytać stronę, którą tak żarliwie czytał Draco. Coś o truciznach, ale nie widziała wystarczająco, by przeczytać.
- Lars też zdaje - powiedziała Dafne. - Mówił mi wczoraj, że w Niemczech zdaje się na ostatnim roku, więc on jeszcze nie ma zezwolenia. A na Astorię też ci radzę zbytnio nie liczyć, ma kółko zielarstwa.
- To Gerd - wzruszyła ramionami. - Tak czy siak, ja zostaję.
- Mi to obojętne. Rób co chcesz - mruknął Draco. Wstał i odszedł w stronę swojego dormitorium. Diana patrzyła zaskoczona w jego kierunku.
- Co go ugryzło? - Zapytała Dafne. Jej przyjaciółka pokręciła głową , nie wiedząc co ma odpowiedzieć. - Zaraz wrócę, pójdę po książkę do eliksirów. Będę zdawała, rozumiesz.
Ona też odeszła. Diana westchnęła i usiadła na ziemi, przyciągając do siebie pergamin z niemal zakończonym esejem ze starożytnych runów.  Zaczęła pisać ostatni akapit, gdy usłyszała za sobą głos Notta.
- Ej,  Zabini! - Diana nawet nie drgnęła. Pióro zawisło cal od pergaminu, a wzrok Diany skupił się na lewej nodze fotela. – Bo Malfoy powiedział, że ty od wczoraj chodzisz z Davis, a Goyle coś pieprzył, że nie chodzisz.
- Chodzę z nią - odparł Blaise. Na sercu Diany pojawił się nagle wielki ciężar. Wbrew sobie uniosła głowę i spojrzała na Zabiniego, który najwyraźniej nawet nie zauważył Diany. Dziewczyna utkwiła w nim swój pusty wzrok. – Co ty, Goyle’owi wierzysz?
Diana wstała i zawinęła pergamin w rurkę. Trudno, nauczycielka przeżyje bez ostatniego akapitu.  Następnie wstała i odeszła w stronę dormitorium dziewcząt. Gdy mijała sypialnie Dafne, przypomniała sobie, że przecież  to ona ma dormitorium bliżej pokoju wspólnego.
- Diana - powiedziała brunetka, wychodząc ze swojej sypialni. - Co jest?
- Nic - odpowiedziała Diana, zawracając. Wtedy omal nie wpadła na Zabiniego, który chyba chciał się przywitać z blondynką, jednak ta go zignorowała i wbigła jak torpeda do pokoju wspólnego, robiąc wszystko, by łzy nie wypadły  spod powiek.
- Diana! - Usłyszała z daleka głos Dafne, ale i ją zignorowała.
~*~
Wieczorem Diana szła w stronę szpitala. Poprzedniego dnia Gerd powiedział, że regularnie będzie jej robił szczepionki, by na nic nie zachorowała. Tego dnia miała mieć pierwszy zastrzyk.
- Cześć – powiedziała, podchodząc do niego. Gerd spojrzał na nią, dorzucając żabiego skrzeku do kociołka. Następnie wytarł dłonie szmatką  i podszedł do Diany, przytulając ja na przywitanie.
- Jak tam w szkole? – Zapytał, wskazując krzesło. Dziewczyna usiadła na nim i podwinęła rękaw.
- Dobrze – odpowiedziała. - Dostałam dziś P z run.
- No to gratulacje - odparł Gerd, podchodząc do blondynki i wciskając igłę do skóry. Następnie zaczęli rozmawiać o plusach i minusach kontynuowania run. Gerd uważał, że skoro Diana nie chce być magomedykiem ani historykiem magii to przedmiot jest jej zbędny. Ona natomiast upierała się, że jakby patrzyła na przedmioty pod względem dalszej kariery, mogłaby równie dobrze zrezygnować z nauki w Hogwarcie i już wychodzić za mąż.
- Aż tak na ciebie naciskają? – Zapytał Gerd, gdy oboje siedzieli w jego gabinecie, zajadając fasolki wszystkich smaków i pijąc herbatę.
- Tak. - Diana pokiwała głową. - Moja ciocia mówi, że powinnam jak najszybciej sobie kogoś znaleźć, zanim ojciec to zrobi. Ale problem polega na tym, że ja nie mam nikogo.
- E, głupoty gadasz - odpowiedział Gerd. - Ciągle się jacyś koło ciebie kręcą.
- Ale nikt, kto by mnie zainteresował - wyjaśniła mu. Opowiedziała o tym, że jej jedynym prawdziwym chłopakiem był Richard, ale nie ułożyło im się. Całkowicie pominęła fakt, że nie ułożyło im się pod tym względem, że Diana miała dość przemocy w związku. Bąknęła też coś o Zabinim, który jednak chodził wtedy z Tracey Davis, oraz Nottcie, z którym dawniej żarliwie się przyjaźniła. Wyznała również,  że bardzo się boi tego, że Lars również zerwie z nią kontakty, z niewiadomych powodów. Tego się bardzo obawiała, ponieważ pamiętała ból jaki towarzyszył jej przy stracie Notta. Ten nawet jej nie powiedział dlaczego, ale Diana domyślała się, że chodziło o fakt, że wiele osób spekulowało na temat, iż ślizgonka podkochuje się w Teodorze, co było absolutną bzdurą. Co prawda, dawniej zastanawiała się czy czuje coś do niego, ale doszła do wniosku, że nie. I tak zostało.
- Lars jest bardzo lojalny - zapewnił ją Gerd. - Nigdy cię nie zostawi. Jak będzie myślał, że się w nim kochasz, to od razu spróbuje to wyjaśnić, ale na pewno cię nie zostawi. Jestem pewien.
- Dziękuje - wyszeptała wdzięcznym tonem. Pocieszył ją i wysłuchał. Jak ksiądz na spowiedzi. –Bardzo ci dziękuję, Gerd. - Wstała i usiadła mu na kolanach, przytulając go. – Muszę już iść, zbliża się dwudziesta.
- No to do zobaczenia - pożegnał się, całując ją w policzek. Wyszła.
Szła korytarzem. Było ciemno, jedynie świece dawały jakieś światło na drogę. Przywitała się grzecznie z Prawie Bezgłowym Nickiem oraz Grubym Mnichem. Gdy skręcała w stronę lochów, ktoś gwałtownie pchnął ją na ścianę.
- Nawet się ze mną nie przywitałaś Dianko - usłyszała zachrypnięty głos Richarda. - Dlaczego?
- Jestem zmęczona - wyszeptała w odpowiedz. - Chcę iść spać.
- Tak? A co mnie to obchodzi? - Zaczął dotykać twarz dziewczyny. Włożył swojego kciuka do jej ust, ale natychmiast go wyjął, czując ugryzienie. - Ty zdziro!
Uderzył ją w oko. Dziewczyna pisnęła, ale Rich zasłonił jej usta dłoniom. 
- Oczywiście, że jesteś zmęczona - wychrypiał jej do ucha, drugą dłonią macając tym razem jej brzuch i dociskając do ściany. - Co robiłaś z Fussem?
Opuścił dłoń z jej ust i położył na brodzie.
- Rozmawiałam tylko - powiedziała w końcu.
- Rozmawiałaś? - Zaśmiał się. - I ja mam w to uwierzyć? – Uderzył ją w policzek. - Oboje wiemy co robiłaś.
Błądziła wzrokiem w ciemności, próbując dojrzeć kolor jego wściekłych oczu. Czyżby Rich był aż tak tępy, by myśleć, że ona współżyła z Gerdem!? Jeśli tak, to był głupszy od Goyle’a, a to nie lada wyczyn.
- Jesteś moja, słyszysz? – Warknął. - Jak jeszcze raz zobaczę was razem, to już nie będę taki miły. Rozumiesz?
- Tak - mruknęła dla świętego spokoju. Oko bardzo ją bolało, musiała wymyślić szybko jakieś kłamstwo. Nie musiała, bo gdy Rich uświadomił sobie, że Diana wcale się tak nie zmieniła, wyciągnął różdżkę i jednym niewerbalnym zaklęciem usunął okropnego siniaka.
- To dobrze - powiedział zadowolony. Wszyscy mówili, że Diana nie była już pokorną, grzeczną dziewczynką. Mylili się. Bała się go i była posłuszna. To mu wystarczało, nawet jeśli nie byli w związku. Chwycił ją za dłoń i zaciągnął w stronę Pokoju Wspólnego. Weszli, niczym para. Czuła się okropnie.
~*~
- Siema. - Gdy Diana rysowała portret Dracona, do pokoju (bez pytania, oczywiście) wszedł Blaise Zabini , siadając na wygodnym fotelu.
- Cześć – odpowiedziała, nie unosząc wzroku.
- Co tam? - zapytał tonem, który jasko ukazywał fakt, że chłopak chciał zwrócić jej uwagę na siebie.
- Nic ciekawego - odpowiedziała, skupiając się na cieniowaniu włosów brata. - A tam?
- Też nic… Co robisz?
Po raz pierwszy uniosła wzrok, co wyraźnie ucieszyło Zabiniego. Najwyraźniej nie umiał wyczytać  emocji z jej twarzy, bo dziewczyna spojrzała na niego jak na skończonego idiotę.  Jednak dość szybko powróciła do rysowania.
- Rysuję – odpowiedziała, siląc się na miły ton. – Co jeszcze powiesz?
- Że się strasznie nudzę. A ty? – „Fascynująca rozmowa”, pomyślała. Niczym pogawędka pierwszoklasisty z nieznaną siódmoklasistką.
- Też - mruknęła, mając nadzieję, że rozmowa szybko przejdzie do sedna sprawy. Nie rozumiała z czego zaśmiał się Zabini.
- Podobno jesteś niezadowolona z tego, że chodzę z Tracey - wypełnił wreszcie niemą prośbę Diany. Dziewczyna ponownie uniosła głowę. Milczała przez chwilę, nie wiedząc co ma odpowiedzieć.
- O co ci chodzi? - Spytała w końcu. - To moja koleżanka.
- Nie wiem, tak słyszałem - zaśmiał się, jednak dziewczynie nie było do śmiechu.
- Od kogo? - spytała bezbarwnym tonem. Czyżby Dafne z nim rozmawiała?
- Od kogoś.
- To znaczy? - Dopytywała się. To było dla niej bardzo ważne.
- Nie mogę powiedzieć. - Blaise był nieugięty, więc zmieniła taktykę. Sama wyluzowała.
- Bo? - Uśmiechnęła się ślicznie. - Przecież nie zrobię awantury.
- No trudno. - Zabini wstał i bez pytania nalał sobie whisky do szklanki po czym wypił połowę. Diana nie zwróciła mu uwagi, tylko się sztucznie uśmiechnęła.
- Niech ci będzie. W każdym razie, chodź sobie z Tracey, albo nie chodź, to twoja sprawa. Jak jesteś z nią szczęśliwy, to mi nic do tego. Nie będę na was najeżdżać czy was hejtować, bo to wasze życie. Przyszedłeś tu po to, aby to wyjaśnić czy ot tak?
- Wyjaśnić - odparł krótko, dopijając whisky. - Dzięki.
Nie odpowiedziała tylko wróciła do rysowania. Blaise jeszcze tak przez chwilę postał, po czym zrozumiał, że panna Malfoy już nie chcę z nim rozmawiać i wyszedł.
~*~
Lars Halbe przedzierał się przez zaśnieżone ścieżki, zmierzając do wielkiej rezydencji. Według niego była zbyt ponura, nie rozumiał, jak Diana mogła tam żyć tyle lat.
Gdy podszedł, dwa wielkie dobermany zaczęły głośno ujadać za kojcem. Zza drzwi wyszła Narcyza opatulona futrem.
- Męża nie ma - powiedziała, wracając do domu.
- Nie, proszę pani! – Zawołał, a kobieta spojrzała jeszcze na niego. -Nazywam się Lars Halbe, mój kuzyn leczył pani córkę. Pamięta mnie pani? - Narcyza pokiwała głową. - Mógłbym z panią porozmawiać?
- O czym? - Zapytała ostro.
- Proszę - odparł chłopak. - To ważne.
Kobieta przypatrzyła się Larsowi. To ten chłopak ciągle siedział przy Dianie w szpitalu. O czym mógł chcieć z nią rozmawiać? I czemu nie było go w Hogwarcie? Mimo tylu wątpliwości machnęła różdżką, otwierając wielką bramę, a następnie uciszyła dobermany.
- Zapraszam do środka - powiedziała sucho.
Chłopak wszedł do środka. Zdjął buty i płaszcz, po czym wszedł za panią domu do salonu. Gdy Narcyza usiadła, on zrobił to samo.
- Niech się pan pośpieszy - poprosiła kobieta. - Mąż wraca za godzinę z pracy i wolałabym żeby pana już tu nie było.
- Oczywiście. – Lars pokiwał głową. - Ja chciałem tylko zamienić parę słów na temat pani córki. Dziś wracam do Hogwartu, nie zabawię tu długo.
- Niech pan się pośpieszy - powtórzyła Narcyza, nerwowo spoglądając na zegarek.
- Zależy pani na Dianie? - Zadał pierwsze pytanie. Kobieta cofnęła głowę zdziwiona.
- Co proszę? Oczywiście, że mi zależy, to moja córka! Co to za głupie pytanie?
- Pani córka  miała próbę samobójczą - powiedział spokojnie Lars. - Podcięła sobie żyły. Nie chciała zwrócić na siebie uwagę, tylko umrzeć.
- Dojrzewa, buzują w niej emocje i…
- Pani Malfoy - kontynuował Lars, zaciętym tonem. - Mam dwie starsze siostry i młodszą kuzynkę. Żadna z nich nie trafiła do szpitala podczas dojrzewania, żadna się nie cięła, nie chciała umrzeć. Pani wie dlaczego Diana to zrobiła?
- Nie mam pojęcia - szepnęła szybko Narcyza. - Córka mi się nie zwierza.
- Bo pani nie ufa – odpowiedział. - Ani pani mężowi. Oboje państwo nie wychowali ją tak, jak powinni.
- Proszę!? - zawołała Narcyza, wstając. - Co pan sobie wyobraża? Jakim prawem…
- Mówię prawdę, pani Malfoy. Kiedy ostatnio państwo przytulili Dianę? - Kobieta spojrzała w bok. - No właśnie. - Wstał, po czym ruszył do wyjścia. - Do widzenia.
~*~
Diana siedziała w bibliotece, w Hogwarcie, patrząc się tępo na książkę do eliksirów.
Antidotum na złożoną truciznę to więcej niż suma antidotów na każdy z jej składników.
Co to, do cholery jasnej, miało być?! Przez całą lekcję patrzyła się tępo na Slughorna, nie rozumiejąc ani słowa. Aby uniknąć złej oceny, naśladowała we wszystkim Lyrę , która była wraz z nią w parze. Ale jeśliby (nie daj Boże) wziął ją do odpowiedzi, miałaby murowanego Trolla. A tego ojciec by nie zniósł.
- Przecież ja się tego w życiu nie nauczę! - Zawołała zrezygnowana.
- Mówisz sama do siebie? - Zapytał męski głos za nią.
- A co, nie można? - Zdenerwowała się, wstając z różdżką w ręku. Ale to nie był żaden idiota, typu Weasley.
- Lars! - Zawołała, rzucając mu się na szyję. Był zdrowy i stęskniony za przyjaciółką. Też ją przytulił.
- Chciałaś rzucić Crucio czy mnie poćwiartować?
- Och zamknij się! - Zawołała ze śmiechem. - Już ci lepiej?
Chłopak na chwilę spoważniał. No tak. Oficjalna wersja brzmiała, że zachorował, nawet Diana nie znała prawdy. Czuł się okropnie, musząc ją okłamywać.
- Tak... wyzdrowiałem, ale za niedługo wrócę do domu,, muszę powtórzyć badania.
- To coś poważnego? - Zapytała zaniepokojona. Ten się uśmiechnął.
- Pomóc ci w tym? - Wskazał na książkę, skutecznie zmieniając temat.
- Taa... - Wymamrotała, gdy chłopak pochylił się nad książką. - Jakieś prawo, czy coś..
- To łatwe - przerwał jej, kończąc czytać formułkę. Diana spojrzała na niego, jak na idiotę. Usiadł, a ona stanęła za nim. - No popatrz. Jak masz jakiś złożony eliksir, na przykład  Wielosokowy, to żeby zakończyć jego działanie...
- On sam przestaje działać po godzinie i to nie jest trucizna - przypomniała sobie.
- Diano, nie przerywaj - poprosił i kontynuował. - Żeby zakończyć działanie szybciej, to lepiej żebyś użyła jeden silny antidotum niż każdy z poszczególnych składników tego złożonego eliksiru.
- Ale to chyba oczywiste. - Wzruszyła ramionami.
- To czego tu nie rozumiesz?
- No tego! - Stuknęła w książkę różdżką, z której wybuchło kilka fioletowych iskier. Lars westchnął i nadal kontynuował douczanie. Ostatecznie wytłumaczył jej też następną lekcję i pomógł napisać esej z zaklęć.
Gdy nastała cisza, oboje zaczęli czuć się skrępowani. Jeszcze nigdy nie milczeli dłużej niż parę sekund. Diana przepisywała coś z książki, a Lars patrzył na nią, wyczarowując małe chmurki we wszystkich kolorach tęczy.
- Chodź - powiedział w końcu. Wstał i pociągnął ją za dłoń, tak aby wstała.
- Co ty odstawiasz? - Zapytała, patrząc ze zdziwieniem, jak chłopak chowa jej esej do jakiejś starej książki.- Ej, ja tego nie skończyłam!
- No wiem, dokończysz później. - Wzruszył ramionami. - Nie chcę mi się siedzieć i patrzeć jak piszesz, wolę z tobą gadać. Chodź na błonia.
~*~
- To prawda, że kiedyś Ron  Weasley się w tobie podkochiwał? - Zapytał Lars, gdy spacerowali po zaśnieżonych błoniach. Diana pokiwała głową. - Dziś rano, jak koło niego przechodziłem, nazwał cię blond suką.
- Bo tacy są faceci - odpowiedziała cicho, patrząc na niebo - Raz skarb, raz suka.
- Coś ty mu zrobiła? - Zapytał, podtrzymując rozmowę. Diana się uśmiechnęła pod nosem.
- Z Dafne poszłyśmy do Lavender Brown i coś tam gadałyśmy o tym, że jako para powinni mieć taką samą część ubioru. Bransoletkę czy coś. I ona to kupiła. Zrobiła mu jakiś okropny naszyjnik, teraz go szantażujemy, bo zrobiłyśmy mu zdjęcie.
Lars cicho się zaśmiał, a z jego różdżki wybuchło parę iskierek.
- Naprawdę?
- Chyba nie myślisz, że cię okłamuję? – Spytała. - Weasley się we mnie kochał, dawał kwiatki na walentynki… Oczywiście po kryjomu, ale to było słodkie. To ja byłam straszną zołzą.
- Dalej jesteś - zaśmiał się, a dziewczyna kopnęła go ze śmiechem. Lars odchylił nieumyślnie głowę, a w tedy Dianę zamurowało. Na szyi miał wielką bliznę, a wokół niej siniaka.  Przyglądała się ranie zaniepokojona, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo Tracey Davis pojawiła się koło nich, prosząc Dianę na bok. Dziewczyna potaknęła i wraz z Tracey podeszły do chatki Hagrida.
- Tylko się nie obraź ani nic, dobrze? - Zapytała szybko Tracey. Diana potaknęła, a wtedy Davis pociągła ją. – Słyszałam, że jesteś zazdrosna o Blaise’a.
Na samym początku Diana cofnęła głowę ze zdziwienia. Poprzedniego dnia, na ten sam temat rozmawiała z Zabinim.
-Od kogo słyszałaś?- spytała bezbarwnym tonem.
- Aj tam, nieważne - machnęła ręką. - Ale nie chcę mieć z tobą sporów, bo naprawdę cię lubię.
Lubisz mnie? Zapytała w myślach Diana. Bo ja ciebie nie.
-Ja ciebie też - skłamała. – Nie jestem zazdrosna, moje relacje z Diabłem są po prostu… trudne. Ale jak wam ze sobą dobrze, to ja się cieszę z wami.
- To dobrze, bo strasznie lubię Blaise’a i ciebie. I wszyscy mi mówili, że on ci się podoba, to nie była jedna konkretna osoba.
Diana pokiwała głową.
- No dobrze. Ja lecę.
Po czym odeszła i wróciła szybko do Larsa. Opowiedziała mu o tej sytuacji, chociaż od razu żałowała. Powinna milczeć, jednak słowa Larsa bardzo jej pomogły. Przyjaciel stwierdził, że zarówno Zabiniemu, jak i Tracey zależy na Dianie, dlatego z nią rozmawiali.
- Jestem pewien – powiedział, zatrzymując się. Spojrzał jej w oczy, czując okropne wyrzuty sumienia. - Im na tobie zależy.
- Mi na nich też - wyznała niechętnie. - Dlatego nie chcę ich rozdzielić. Jak komuś na kimś zależy, to się chcę jego szczęścia.
- Właśnie. - Lars pokiwał głową. - Jak coś to zawsze możesz mi się wyżalić.
Blondynka uśmiechnęła się, czując ciepło. Nie była sama. 

 ~*~
Rozdział został zbetowany przez D&D :D 

Aha!Jaki patronus pasuje do Diany?
 Zostałam oceniona na tej stronce--> http://ocenialnia-potterowskich-opowiadan.blogspot.com/

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 13

‘Ja ciągle czekam jak Atlas ze łzami ,
Przez ciebie wykiwany- Herkules przed wiekami.
Istnieje we mnie jakaś głupia nadzieja(...)’

~Kranu(feat.Honey) Po nocy przyjdzie dzień.

Pakowała się do podróżnej torby. Tego dnia miała wyjść  z szpitala. Niestety albo stety... Diana chciała wrócić już do domu i pakować się do Hogwartu ale z drugiej strony... zostawiała tam Gerda. Tak , bardzo go polubiła. Ostatnie dwa dni , spędzili ze sobą. Grając w szachy czarodziejów i tak dalej...
Miała na sobie ciemno granatową sukienkę z długim koronowanym rękawem oraz rajstopy , wiedząc że jest zimno.
-A więc... pora się żegnać?- usłyszała za sobą męski głos. Odwróciła się i wyprostowała. W progu stał Gerd , z rękoma w kieszeni.
-Oj tam.- uśmiechnęła się - Na pewno się spotkamy. Przyniosę ci szarlotkę.
On odwzajemnił uśmiech.
-Tak... tylko mam prośbę.
-Słucham.- usiadła na łóżku.
Zastanowił się przez chwilę , nie odrywając wzroku od Diany. Lars miał co do niej rację- była piękna i mądra jednak... strasznie zamknięta w sobie. Ale musiał się upewnić.
-Diano... nie pij tyle.- powiedział w końcu. Dziewczyna patrzyła się na niego , nie wiedząc jak ma zareagować. Zacząć się śmiać?
-Nie wiem o czym mówisz.- odparła , wstając i wrzucając szczoteczkę do zębów do kosmetyczki.
-Gdy tu przyjechałaś miałaś pół promila alkoholu we krwi.- przypomniał jej. Nie odpowiedziała. Faktycznie , przed pocięciem się wpiła połowę zawartości swojego barku jednak zawsze miała wyjątkowo silną głowę. Bardzo trudno było ją upoić do nieprzytomności.
Diana zamknęła zamek  w walizce , po czym wyciągnęła rączkę i podeszła do Gerda , przygryzając dolną wargę.
-Obiecuję. -szepnęła. Stanęła na palcach i go przytuliła. Był dla niej ważny.
~*~
Targała za sobą niewielką walizkę ,wchodząc po schodach do Malfoy Manor. Była zdenerwowana. Płaszczyk który miała na sobie , na pewno nie był przeznaczony na takie mrozy. Przydał by jej się płaszcz jak z Durmstrangu , nie dość że było zimno , padał śnieg , jej botki były w mokrej ciapie bo poprzedniego dnia lał deszcz. Dodatkowo zapomniała rękawiczek z limuzyny , jej ręce były z lodu.
-Szlag.- mruknęła , gdy potknęła się i upadła na kolano. Cmoknęła , patrząc z rozbitego kolana , cieknie odrobina krwi. Wstała z trudem otrzymując równowagę. Naciągnęła płaszcz aby zasłonić kolano , pociągnęła za rączkę walizki i zadzwoniła do drzwi domu.
Po paru sekundach , drzwi otworzyła Migotka domowy skrzat który zastąpił Zgredka. Diana nie czekając na powitalne skrzata , wparowała do środka w brudnych botkach , ignorując fakt że podłoga była świeżo myta. Blondynka zrzuciła z siebie płaszcz i rzuciła go skrzatowi. Następnie przebrała buty na balerinki w których chodziła zazwyczaj po domu .Były bardzo ładne- czarne z kokardką na czubku z cekinami.
Otworzyła drzwi do przedpokoju i poszła w stronę jadalni. Walizka nadal spoczywała w ganku , albo Migotka już ją targała do sypialni? A zresztą... co ja to interesowało? Nie była w tej głupiej WSZY , którą stworzyła Hermiona. Skrzaty były do służby.
Gdy doszła do jadalni , nawet się nie uśmiechnęła. Może dlatego że nie zdążyła? Draco , do razu rzucił się siostrze w objęcia. Mocno ją przytulił , dociskając głowę dziewczyny do swojej piersi tak by usłyszała bicie jego serca. Biło dla niej i Hermiony Granger.
-Draco...- wymamrotała- Dusisz mnie.
Chłopak poluzował uścisk, a po dwóch sekundach ją puścił i spojrzał na twarz. W jej oczy. Jakby… jakby patrzył w swoje.
Tak się o nią bał. A w tedy? Była cała i zdrowa. Żyła.
-Witaj w domu.- wyszeptał Draco. Diana się uśmiechnęła ,po czym go objęła w pasie a on ją. Usiedli do stołu, jak zwykle koło siebie. Na głównym miejscu siedział oczywiście Lucjusz a o jego boku kolejno: Narcyza , Bella oraz Adara.
Cyzia patrzyła na córkę , lekko unosząc się z krzesła. Chciała ją przytulić , zapytać się czy czegoś jej nie potrzeba… ale tego nie zrobiła. Bella , kompletnie zignorowała przyjście siostrzenicy , nadal jedząc jagnięcinę. Adara natomiast , która siedziała naprzeciw Diany , uśmiechała się do niej ciepło.  Po kilku sekundach , Dara poprawiła porozumiewawczo włosy aby córka jej kuzyna , domyśliła się że jeden z kosmyków odstaje od reszty. Diana zrozumiała , poprawiła fryzurę i odwzajemniła uśmiech do ciotki. Po raz pierwszy w tym dniu , w tym domu…
-Lucjuszu- odezwała się Adara , nakładając sobie sałatkę na talerz- Diana , mogłaby mnie dziś odwiedzić? Tak dawno z nią nie rozmawiałam.
Ojciec nawet nie odwzajemnił spojrzenia. Tylko wypił kieliszek wina i kiwnął lekceważąco głową. Diana odwróciła wzrok od cioci i spojrzała na ojca , jak na szaleńca. Nie widział się z córką od wakacji , kiedy to ją odepchnął i nie pozwolił przytulić. Od początku ferii kiedy Lucjusz wyszedł wcześniej za dobre sprawowanie , nie miał kontaktu z Dianą bo ta leżała nie przytomna w szpitalu a gdy już się obudziła to rzadko ją odwiedzał. Albo siedział u lekarza albo w pracy. A gdy , ona już wróciła , nawet się nie zapytał czy się dobrze czuje!
-Nie jestem głodna , jadłam w szpitalu.- powiedziała Diana zgodnie z prawdą. Zignorowała to że brat chwycił ją za rękę , wyszarpała mu się.  Wstała i już miała wyjść wściekła ale powstrzymał ją ojciec.
-Diano.- powiedział. Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku. Gdy usłyszała , odsuwające się krzesło , odwróciła się i spojrzała Lucjuszowi w oczy.
-Tak?- spytała bezbarwnym głosem.
-Za kwadrans masz być w moim gabinecie.- powiedział, odchodząc. Dziewczyna zrobiła krok w bok aby zrobić ojcu przejście. Za kwadrans , miała się wstawić w jego gabinecie. Miała ochotę ryknąć z wściekłości. Wolała już znowu pociąć i wrócić do szpitala.
~*~
Blondynka leżała u siebie na łóżku czytając poradnik o numerologii , gdy drzwi się otworzyły i wszedł Draco. Dziewczyna wystraszyła się- wiedziała że Smok zabronił jej kontynuować ten przedmiot. Nie zdążyła schować książki co nie uszło uwadze jej brata.
-Co czytasz?- zapytał chłopak , nie oczekując odpowiedzi wyrwał siostrze książkę i przeczytał tytuł.- Miałaś nie chodzić na numerologię!
-I nie chodzę.- skłamała.  Dwa razy w tygodniu , rani gdy Draco szedł na zielarstwo , Diana z Dafne wymykały się do klasy numerologicznej.
-To czemu to czytasz?
-Bo lubię! Czytać też nie mogę?-spytała wyzywająco. Chłopak spojrzał na nią karcąco co wywołało wewnętrzny śmiech u jego siostry.- Nie chodzę , bo ty nie chcesz ale czytać mogę.
-Nie chodzi o to że nie lubię numerologii. Tylko o to że na nią nie chodzę , ani ja ani Blaise ani Nott.
-Bo to przedmiot dla inteligentnych.- Dogryzła bratu.
-Dafne na niego chodzi.
-Ona jest mądrzejsza niż tobie i mi się wydaje!
-Nie zdała eliksirów.- Zauważył Draco. Na te słowa Diana zrobiła wielkie oczy.
- I co z tego? Jak śmiesz w taki sposób ją oceniać? Stajesz się taki sam jak ojciec!
Draco patrzył na siostrę zdziwiony. Po paru sekundach usta chłopaka zmieniły się w długą , cienką linię.
-Zażyj to.- szepnął- Kocham cię Diana. Doceń to.
Wsadził jej w dłoń fiolkę z bezbarwnym eliksirem , a następnie wyszedł. Diana rzuciła się wściekła na łóżko. Grr! O co im wszystkim chodziło?! Co takiego zrobiła? Nic! Wróciła ze szpitala , była po prostu zmęczona. Co w tym trudnego do zrozumienia? Wyprostowała się i wypiła nieco płynu. Wykrzywiła usta w grymas , spoglądając na zegarek. Wstała i wyszła z pokoju zmierzając do gabinetu Lucjusza.
Zapukała do drzwi.
-Proszę.-usłyszała , więc je delikatnie otworzyła i weszła do środka. Ojciec , przebierał w papierach , ale gdy dziewczyna weszła zdjął okulary i spojrzał na nią. Jednak nie wskazał na krzesło. Może to i dobrze? Ehh… nieważne.  Ojciec złożył dłonie na jeżyka i spojrzał surowo na córkę-Czemu się pocięłaś?
Pytanie było bardzo bezpośrednie. Aż do przesady. Diana słysząc je , lekko cofnęła głowę i wyprostowała się.
-Miałam osobiste powody…
-Czemu się pocięłaś?!-ponowił pytanie. Ale innym tonem. On to wręcz wycedził-  Czyś ty postradała rozum , dziewczyno!? Mogłaś umrzeć!
-Taki był mój cel.- odpowiedziała spokojnie. Nie była zdenerwowana. W przeciwieństwie do ojca , jednak Diana doskonale wiedziała że to nie jest pełnia tego co może pokazać.
Lucjusz od razu zyskał wszystko co miał przed Azkabanem. Posadę. Wpływy. Wszystko.
-Taki był twój cel…- powtórzył , spokojnym głosem. Podszedł do niej i chwycił twarz , zaciskając mocno palce na jej policzkach , tworząc dziubek na twarzy córki-Więc go sobie zmień. Nigdy więcej nie tnij się… rozumiesz?
-Tak.- bąknęła niewyraźnie. Palce ojca mocno się zaciskały, na jej policzkach.
W chwili gdy potaknęła , ojciec ja puścił i ponownie zasiadł za biurkiem.
-W ciągu tego semestru straciłaś 35% krwi.- powiedział- A po pocięciu się 20 %. W sumie miałaś tylko 45% krwi w żyłach. Tylko Draco , mógł ci oddać krew , ja mam grupę A twoja matka B. Draco oddał ci 10% bo po tym prawie stracił przytomność. Zresztą nie miał wszystkich wymagań. Ciotka Dara kolejne 10 i jakiś dawca 20%. Teraz masz bodajże 80 % krwi. Cudem otarłaś się o śmierć. Nigdy więcej tak nie rób.
-Tak jest.- powiedziała cicho , jak potulna owieczka.
-Migotka , przynieś.- tym razem ojciec zwrócił się do skrzatki , która wybiegła z gabinetu. Diana spojrzała na nią zdziwiona. Że tez jej nie zobaczyła…
Czekali , tak około dziesięć sekund. Ale było warto. Migotka weszła do gabinetu z wielkim , białym kotem perskim.
-O Boże.- wyszeptała dziewczyna , zasłaniając sobie usta dłoniom- To kot.
-Z rodowodem. – dodał Lucjusz –Wesołych świąt.
Diana patrzyła się ze zdziwieniem na kota. Tyle razy prosiła rodziców o zwierzaka.  I się doczekała.
-Dziękuje- wyszeptała.
-Idź już.-mruknął ojciec , nie chcąc by córka pokazała zbytnią wylewność.
~*~
Siedziała już w salonie ciotki Dary. Biały , puszysty kot spoczywał na kolanach Diany i mruczał gdy dziewczyna głaskała go za uchem.
-Widzę że twój ojciec się postarał.- powiedziała Adara patrząc na kota.-Jak go nazwiesz?
-Blancheur*- odpowiedziała z zadowoleniem Diana- Śliczny , prawda?
-No śliczny , śliczny.- potaknęła kobieta , patrząc jak kot wtula się do piersi Diany.- Myślałam że Damon wam starczy.
-Damon?- zdziwiła się , dziewczyna , poprawiając pozycje kota aby przestał wbijać jej pazury w pierś- Przecież to jakieś bydle , nie pies.  A zresztą… ja zawsze wolałam koty.
Krótka chwila milczenia , podczas której skrzat ciotki przyniósł sernik i kawę. Adara nagle wstała i wyciągnęła z szuflady książkę której tytuł zdradzał zainteresowanie kobiety starożytnymi runami.
-Wiesz co to jest?- zapytała siadając na wygodnym fotelu.
-„Starożytne runy dla pasjonatów”- wyczytała tytuł Diana. Jej ciotka lekko się uśmiechnęła.
-Nie.- wyprowadziła ją z błędu- To mylny tytuł. Tak naprawdę , ta książka nosi tytuł ”kobieta w arystokracji”. Jest nietknięta. Dlaczego jej nie przeczytałaś?
Diana spoglądała zaskoczona , to na książkę to na ciotkę. Kompletnie o niej zapomniała!
-Rozumiem.- powiedziała ciotka- Ale bardzo cię proszę abyś ją przeczytała , dobrze? I… Dianko , to bardzo delikatna sprawa , jednak musimy o tym porozmawiać.
-Ale o czym?- spytała zdziwiona Diana. Adara patrzyła się na nią , przez parę sekund po czym westchnęła.
-Ja nie miałam nikogo , by mnie ostrzegł.- wyszeptała- Jak sama wiesz , przed nami w rodzie Malfoyów było tylko pięć córek. Ostatnia urodziła się 1877 roku i została wydziedziczona…
-Ciociu , nie odwlekaj w bawełnę.- poprosiła- Po prostu powiedz.
Kobieta ciężko westchnęła. To był trudny temat , tym bardziej że Diana miała dopiero szesnaście lat. Ale musiała ją ostrzec. By nie skończyła tak jak ona sama.
-Musisz sobie znaleźć męża.- powiedziała Adara , szybko i zdecydowanie.
-Co , proszę!?- zawołała , niemal natychmiast Diana. Jak to ‘znaleźć męża’? Miała szesnaście lat , a chłopak którego kochała , wolał jakąś dziwkę , od niej!
-Kochanie…- wyszeptała- Do domu , musisz wrócić na ferie Wielkanocne. I wcale nie chodzi mi , o święconkę i spowiedź.
Diana patrzyła się na Adarę ze zdziwieniem. Oczywiście , spodziewała się tego że będzie musiała szukać męża ale nie spodziewała się , tego tak wcześnie!
-A…ale – jąkała się- Jak? Mąż? Już? Mam szesnaście lat…
-Wiem.- ciotka pokiwała głową , współczująco- Ale skarbie , dobrze ci radzę. Znajdź sobie kogoś przed Wielkanocą i w tedy przedstaw rodzicom. Jestem pewna że w wakacje dadzą ci narzeczonego a ty będziesz miała czas do namysłu. Jednak… Lucjusz nie będzie chciał słyszeć słowa ‘nie’. Jak ci go przedstawią , to równie dobrze od razu możesz iść do ołtarza. –ciągnęła swój monolog-Nie znasz nikogo , kto mógłby chociaż udawać twojego ukochanego?
Diana zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nikogo…-wyszeptała słabym głosem.
-Blaise?
-Nie!- zawołała , od razu. Ten szlamowaty szczur, nie mógł nawet udawać jej chłopaka. Mimo tego jak go kochała.
-A ten chłopak , co ciągle był w szpitalu z tobą? Niemiec czy Austriak , sama nie wiem… ale dobrze mówił po angielsku , wymawiał wszystkie litery. Halbe  albo…
-Lars.- przerwała jej sucho. Utkwiła wzrok w kubku z kawą - Lars Halbe , pochodzi z Niemczech.  Ale to mój przyjaciel , nie mogę go o nic takiego prosić , to nie moralne…  Ciociu… co ja mam zrobić?
-Dianko…- szepnęła ciotka , wstając z fotela i siadając koło nastolatki. Mocno ja przytuliła i pogłaskała po ramieniu.- Na pewno ktoś taki istnieje… a Rich?
Diana gwałtownie spojrzała na ciotkę z przerażeniem.  Richard? Małżeństwo z Richem Josephem Watsonem, byłoby koszmarem. Samo udawanie. Pobił by ją pierwszego dnia , gdy odmówiłaby współżycia w noc poślubną. Ciotka nic nie wiedziała o pobiciach… jedynie się domyślała. Ale widząc reakcję dziewczyny , była już pewna.
-Nie mam nikogo.- powtórzyła Diana ze smutkiem. Schowała twarz w dłoniach , na tyle gwałtownie , by jej kot zleciał z kolan , prosto ma puszysty dywan. Pozostawał jeszcze Nott , ale już wolała przebrać Dracona i udawać że to jej chłopak , niż poprosić o pomoc Teodora.
-Wszytsko się ułoży.- zapewniła ją ciotka- Jesteś wspaniałą , śliczną , mądrą , lojalną i sprytną… naparwdę piękną dziewczyną.
Diana wtuliła się w pierś ciotki. Musiała walczyć.
~*~
W tym samym czasie , w sypialni Dracona Malfoy’a.
Draco siedział i czytał książkę z biblioteki z ksiag zakazanych.  Wyczytał coś o truciźnie , jak dobrze działa , rozpuszczona w miodzie, gdy do pokoju wszedł Blaise Zabini.
-Cześć- mruknął ciemnoskóry , siadajac koło przyjaciela na jego łóżku. Draco nie odpowiedział , tylko spojrzał na niego zdziwiony.
-Matka cię nie nauczyła , że się puka?- warknął w końcu. Chciał dokończyć ta ksiazkę, a ten wlazł bez pukania i jeszcze rzucił mu się na łóżko jakby był u siebie.
-Nie powołuj się na moją matkę.- syknął Blaise- Bóg wie, ile będzie można.
-Co?- zdziwił się Malfoy- Co ty pieprzysz?
Tym razem to Zabini nie odpowiedział , tylko rzucił blondynowi na kolana list, który dostał jeszcze przed feriami. List od Voldemorta  o jego córce.
Draco wziął i zaczął go czytać, a w między czasie , Blaise nalał sobie skrzaciego wina z barku i usiadł na fotelu obserwując reakcję Dracona, którego brwi z każdym zdaniem były coraz wyzej.
-No… to wszytsko jasne.- powiedział Draco , kończąc czytać list- No to co , Diable? Koniec z zakładami, co?
-Ta… tak cię to śmieszy?- spytał sarkastycznie.- Ty masz tą swoją Granger, ja nie mogę mieć żadnej. Każdej lasce odmawiać i to spokjnie i miło… kuźwa.- odłożył gwałtownie szklankę na stolik , zdenerowany. Nie wyobrażał sobie zycia w celibacie. Draco patrzył się kumpla , jak na mało smiesznego komika.
-Ty naprawdę, nawet się nie domyslasz kim ona jest?- zapytał z niedowierzaniem Smok.
-Nie.A ty tak?
-Oczywiście.- odparł Draco- Już wszytsko się układa w logiczną całość , jakby to powiedziała Hermiona.
-Rozmawiałeś z nia o tym?- ożywił się Blaise- I co?
-No doszliśmy do pewnych wniosków. Teraz już jestem pewny , że mieliśmy racje. Pomyśl Blaise… po pierwsze: oczy są zwierciadłem duszy. Ostatnio , jak na niego patrzyłem zauważyłem że miał niebieskie, wiec jego córka ma takie same. Ustalmy że chodzi o to, więc wykluczamy  Dafne , Milicente , Pansy i Lyrę.  Po drugie: ona nie wie kim jest. Czyli że nie zna ojca , albo am ojczyma , więc to nie jest Diana.  Po trzecie ; musi być w Slytherinie , nigdzie indziej nie daliby dziewczyny z takim rodoweodem , więc zostają nam tylko ślizgonki czyli eliminujemy Hermionę. Po czwarte: ON nigdy nie był w stałym związku , ciągle powtarza że jego ulubienicą jest śmierciożerka Anglia**. Co oznacza że to był gwałt albo jednorazowy skok w bok na pewno na arystokratce bo innymi się brzydzi. Jak ona zaszła z nim w ciaże i jeśli miała kogoś to ją wydziedziczono. Więc teraz rusz tym pustym łbem i się zastanów , kto nam jeszcze został z twoich znajomych ,  Blaise. Nasz rocznik , ewentualnie ten wyżej bo niżej już nie mógł chyba że jako wrak człowieka w co wątpie , a to oznacza że to nie Astoria ni nikt młodszy. I jak? Domyśliłeś się?
Blaise podczas całego monologu , patrzył ze zdzieniem na Dracona. Każde jego słowo było przemyślane i zapewne omówione z panną Granger. Wszystko układało się w logiczną całość.
Pokiwał z niedowierzaniem głową.
~*~
Pokój Hermiony Granger. Londyn.
Dziewczyna siedziała u siebie w pokoju , ucząc się transmutacji. Po feriach miał się dobyć test , musiała się przygotować.
Postanowiła powtórzyć jeszcze ostatnią lekcję , wiec przewróciła kartkę na następną stronę. W rogu zauwżyła serduszko z literami
H &D
Uśmiechnęła się szeroko. Serduszko, zdawało się unosić i latać wszędzie tam gdzie powędrował jej wzrok. Tu na zaklęcia , tu na definicje… Najpierw było to nieco zabawne i słodkie , ale po chwili zaczęło być irytujące. Zatrzasnęła książkę i spojrzała za okno. Gdzieś tam daleko , był dom Dracona. Tak za nim tęskniła…
Dawniej nie umieli na siebie patzreć. Mówiąc do niej ‘szlama’ okazał się skońćzonym dupkiem. Ale to zadanie go zmieniło. Prywatnie był inny. Spokojny. Sama była zdziwiona tym , jak pozytywnie przyjeła ją Diana i reszta przyjaciół Dracona. Dafne , Nott i Blaise.  Ludzie , którzy wydawali się tak niedostępni… była jednym z nich. Co prawda , czasem zdarzały się w miejscach publicznych jakieś złośliwe komentarze do siebie nawzajem, ale to dlatego by nikt nie domyślił się prawdy.
Wstała i kucnęła przy dywanie , wyciagając z podspodu zdjęcie. Jej i Dracona , które zrobiła zresztą Diana. Było nieco nie wyraźne i zamazane bo pana Malfoy nie miała umiejętności fotograficznych.
Na fotografi Draco przytulał Hermionę a ona niego.
Mmugolaczka uśmiechnęła się pod nosem. Jedyna pamiątka po Draconie na tym osiedlu. Usiadła na łóżku nadal wpatrując się w poruszające się zdjęcie. Kochała tego blondyna. Zależało jej na nim. Bardzo.
Jednak miała też wyrzuty sumienia. Okłamywała Harry’ego i Rona. Postanowiła zdradzić Ginny całą prawdę po powrocie , jednak… bała się że stchórzy i nic nie powie. Bo to wyglądało dziwnie… z jednej strony , mocno kochała Draco natomiast z drugiej… czuła coś do Rona. Płakała widząc jego pocałunek z Lavender Brown , a następnego dnia była w objeciach pana Malfoya.
Westchnęła ciężko nie rozumiejąc samej siebie…
~*~
Hogwart 1 stycznia, wieczór.
Draco i Diana szli przez zimne korytarze szkoły Magii i Czarodziejstwa. Ich walizki które zostały zabrane wcześniej , spoczywały już w ich dormitoriach , do których zmierzali.
Po drodze spotakli Hermionę , która przywitała się z nimi a następnie pobiegła do biblioteki.
-Dzieki , że jesteś dla niej miła.-powiedział Draco , obejmując siostrę ramieniem.
-Spoko.- Diana wyszczerzyła zęby- Ja ja nawet polubiłam. Ty też mógłbyś wziąć pod uwagę że mogę się z kimś spotykać , a nie grozić chłopakom Avadą…
-DIANA!- usłyszeli za sobą , radosny krzyk Dafne. Zanim Diana zdrąrzyła się obejrzeć , brunetka  już się na nią rzuciła ze śmiechem. –Kupe czasu cie nie widziałam!
-Niecałe trzy dni.- przypomniała jej blondynka.- Bo ojciec nei chciał mnie na sylwestra puscić..
-Ojjjj tam!- Dafne machnęła ręką- Nie wypominaj , musisz kogoś zobaczyć.- odwróciła się i zacheciłą trzy dziewczyny , które szły wolniejszym krokiem do podejścia.
Gdy zbliżyły się wystarczająco Diana poznała Astorię , która w najlepsze gadała z jakąś brunetka podobną do Larsa. Trzecią dziewczyną natomiast była…
-Lyra!- zawołała Diana , zszokowana- Na Boga , Lyra!
-Diana!- odpowiedziała z uśmiechem , Lyra ściskając blondynkę.
Lyra Parkinson , była starą przyjaciółką paczki Diany i kuzynką Pansy Parkinson. Na początku V klasy przepisała się do  Beauxbatons  i od tej pory się nie widziały. Lyra była śliczną , drobną brunetką o średnim wzroście. Miała duże brązowe oczy i wieczny uśmiech. Ponadto bardzo dobrze się uczyła. Dawniej to dzięki niej Diana w ogóle zdawała transmutację.
Diana przyglądała się , jak Lyra wita się z jej bratem. Czy jej się wydawało , czy gdu Draco ją przytulił , to usmiechała się bardziej niż zwykle?
-Zmieniłaś się.- powiedziała Diana- Ale masz długie rzęsy…
-Ty też.- rozromieniła się- jeszcze trochę i będziesz miała normalny wzrost! No i weszcie ubrałaś spodnie.
-Za zimno , na sukienkę nawet jak dla  mnie.- zaśmiała się Diana , nadl nie wierząc że Lyra stoi przed nią- Dlaczego wróciłaś? Przecież pisałaś że tam tyle przystojniaków…
-No bo jest ich masa.- zapewniła ja gorąco- ale nauczyciele straszni. No i się steskniłam.
-Dobra , dobra , musisz jeszcze kogoś poznać.- powiedziała Dafne , gdy Diana przytulała Astorie-Lena , chodź.
Do blondynki , podeszła też dziewczyna z którą rozmawiała młodsza z sióstr. Miała długie , niemal do pasa , proste włosy i duże srebrne oczy.
-Lena , poznaj Dianę Malfoy. Diana to jest Lena Fuss.- przedstawiła sobie dziewczyny Dafne.
-Fuss?- zdziwiła sie Diana.
-Tak , tak , wiem! Mam dziwne nazwisko.- mruknęła , najwyraźniej zdenerowana Lena.
-Nie , nie o to chodzi.- powiedziała speszona  blondynka- Ty jesteś siostrą Gerda Fussa i kuzynka Larsa Halbe?
-Ta… a bo co?
-Nigdzie nie widziałam Larsa.- wyjaśniła Diana- Wiesz kiedy przyjedzie do Hogwartu?
-Najpóźniej za tydzień.- odpowiedziała Lena- Jest chory , ale kazał cie pozdrowic. Brat też.
Lars był chory? Na co? To coś poważnego? Chciała z nim porozmawiać… ale Lena nie wyglądała na osobę zbyt miłą , więc wolała już o nic więcej nie pytać.
~*~
Rozpakowywała się. Sięgnęła do walizki sprawdzając czy coś jest. I było , na jej nieszczęście.
-Au!-zawyła , szybko wyciągając ręke. Wyprostowanym palcem trafiła na opasły tom ‘Starożytnych runów dla pasjonatów’. Wybiła sobie palcec.
Zaczęła go ssać z nadzieją że ból minie. Było już koło dwudziestej drugiej , Astoria na pewno smacznie spała. Diana nie chciała jej budzić , więc najszybciej jak tylko umiała-pobiegła do Skrzydła Szpitalnego.
-Dobry wieczór.- powiedziała pani Pomley , widząc Dianę.
-Nie taki dobry.- odpowiedziała w odpowiedzi. Podeszła do niej i pokazała palec.
-To nic takiego…-uznała pielęgniarka , ale Diana jej przerwała.
-Ta? A boli jak cholera.
-Proszę nie przeklinać , panno Malfoy!- zareagowała kobieta-  Zaraz wrócę , wezme tylko opatrunek.
I zniknęła za rogiem. Diana usiadła na wolnym łóżku i patrzyła z bólem na palec , który nieprzestawał ją boleć.  Nagle usłyszała za sobą , dobrze znany jej głos.
-Czyli ja mogę już iść , tak…?- odwróciła się i pisnęła z radości.
-Gerd!- zawołała momentalnie zapominając o bolącym palcu. Podbiegła do zaskoczonego Gerda iwskoczyła mu w ramiona.
-Diana- ucieszył się , przytrzymując ją.-Mówiłem że świety Munga , nie jest dla mnie.
Dziewczyna zachichotała , szczęśliwa. Tęskniła za nim bardziej niż zdawała sobie z tego sprawę.
~*~
*Blancheur-biel (fran.)
**(…)powtarza że jego ulubienicą jest śmierciożerka Anglia**- jak zapewne wiecie J.K Rowling wzrowała Voldemorta na Hitlerze (m.i.n dlatego nie rozumiem jak wiele osób może tak obóstwiać Czarnego Pana) który mówił że nie chcę się ożenić gdyż jego ulubienią są Niemcy. Uznałam ze pasuje.
Zawiodę was – nie dodam filmiku. Jestem po chorobie ;< ale obiecuje że przy następnej notce będzie dwuminutowy filmik.
Co do rozdziału… średnio mi się podoba. Dałam tu dużo wątków , wyjaśniłam parę z nich. Jestem ciekawa czy ktoś wreszcie się domyśli kim jest córka Voldemorta , bo jaśniej napisać to tylko można podać imie i nazwisko.
Miłego czytania i komentowania ;* piszcie-jak myślicie , kim jest córka Czarnego Pana?

Ps. Zapraszam na bloga , na którym pojawia się Diana i od którego , wyporzyczyłam Lyrę  à http://lyraparkninson.blogspot.com/?m=1

piątek, 6 września 2013

Rozdział 12


,,Gdyby ten straszny cios
                                       Mógł przeciąć wszelkie dalsze następstwa
                                    Gdyby ten czyn mógł być
                                       Sam w sobie wszystkim i końcem wszystkiego''
~Makbet

-Myślisz że przeżyje?-spytała cicho Dafne , stojąc przy łóżku Diany. Blondynka była blada i nieprzytomna od dziesięciu godzin. Z ręki gdzie były cięcia wydobywała się rurka , przez którą była transportowana krew z ręki Dracona. Dianie groziło wykrwawienie , a jedynie Draco miał tą samą grupę krwi.
-Tak…- wymamrotał chłopak- Tak powiedział twój brat.
-Ale…- zaczęła , sama do końca nie wiedząc jak swoje myśli przybrać w słowa- ona wygląda tak… tak martwo. Jakby już była martwa.
-Nie kracz!- zawołał od razu.- Ona przeżyje. Po sylwestrze wróci do szkoły cała i zdrowa.
Dafne czując bezradność , odgarnęła włosy do tyłu. Bała się.
-Tak się o nią boję.- wyszeptała.-Myślisz że dlaczego się pocięła? Na pewno nie zrobiła tego przypadkiem…
-Pożegnała się. –Draco zmarszczył brwi- Ona to robiła świadomie… nie wiem dlaczego.
Dafne wzięła oddech. Domyślała się co się mogło stać
~*~
-To twoja dziewczyna?- zapytał dziewiętnastoletni  Gerd Fuss , przeglądając karty medyczne Diany Malfoy. Byli w szpitalu świętego Munga a Gerd był jednym z dwóch lekarzy zajmujących się Dianą. Drugim był Tobias Greengrass , starszy brat Dafne i Astorii. Oboje wiedzieli o tym że Diana była śmierciożercą wiec tylko oni mogli się zająć mocno pociętą ręką dziewczyny. Cięcia były na lewej ręce tuż przed Mrocznym Znakiem , więc nikt inny prócz , rodziny najbliższych przyjaciół i owych dwóch lekarzy nie miał dostępu do Sali na której leżała młoda ślizgonka.
Gerd był wysoki , przystojny i umięśniony. Wyglądał na starszego niż był.
-Nie.- odpowiedział Lars , siedząc na skraju biurka- Przyjaciółka.
-Wybacz , ale nie mogę ci pomóc.- odparł Gerd , siadając i  wypełniając jedną metrykę.- Ona na pewno ma grupę krwi A+?
-Tak. – pokiwał głową Lars.- I czemu nie chcesz pomóc , własnemu kuzynowi?
-Tu nie chodzi o to że jesteś moim kuzynem , tylko o zasady. Pracuje w tym szpitalu od niedawna i nie mogę lekceważyć warunków pracy , nie rozumiesz? Wywalą mnie na zbity pysk…
-Przecież sam mówiłeś że chcesz odejść bo to nie jest miejsce dla ciebie!
-Co tobie tak zależy na tej panience?- zdziwił się Gerd. Lars zawsze był bardzo spokojny ale dla owej panny Malfoy zrobił awanturę na cały szpital , tylko dlatego bo pielęgniarka nie chciała go wpuścić na odział.
-Jakbyś ją poznał , to też by ci na niej zależało.- wyszeptał po krótkiej chwili.- Ona jest taka mądra…
-Podoba ci się?
-NIE!- zawołał- To przyjaciółka i nikt więcej. Lepiej ty sobie jakieś panny poszukaj bo jesteś ode mnie dwa lata starszy.
-O mnie się nie martw.- mruknął Gerd wstając.- Słuchaj , ja teraz do niej idę , jak chcesz to chodź ze mną.
Do pomieszczenia wszedł trzeci mężczyzna. Nie był tak wysoki jak Gerd , jednak tak samo umięśniony. Jak dla kontrastu dla form ciała  – tuż za nim weszła drobna i niewysoka brunetka. Tobias i Astoria Greengransowie.
-Diana się obudziła.- odezwał się Tobias , ale nie zdążył dokończyć bo Lars wszedł mu w słowo.
-Wszystko z nią dobrze?
-Tak. Gerd idź do niej , Astoria chcę ze mną porozmawiać…
-Jasne.- Gerd wstał i zabrał  metrykę i wyszedł pomieszczenia a za nim z niezadowoloną miną , podreptał Lars. 
Astoria patrzyła na brata gdy ten , usiadł za drugim biurkiem i czekała na jego kiwniecie głową. Gdy to zrobił , usiadła sobie na krześle przed biurkiem.
-Mam dla ciebie prezent.- powiedział Tobias otwierając szufladę. Wyciągnął z niej średniej wielkości , skórzaną teczkę przypominającą neseser. Podał go siostrze z uśmiechem. -Wesołych świąt. Wybacz że tak późno ale lepiej teraz niż wcale , prawda?
Dziewczyna uniosła brwi i z zaskoczeniem wpatrywała się  w teczkę. Prezent i życzenie świąteczne 26 grudnia? Kiepski pomysł , biorąc pod uwagę że pracowała w szpitalu jako wolontariuszka i w każdej chwili brat mógł jej dać prezent , tym bardziej że Dafne dostała o wiele wcześniej zestaw francuskich kosmetyków  ‘ J’aime Belle’ a Astoria dała Tobiasowi prezent w Wigilię. Jednak ze względu na kulturę osobistą , nie mówiła swoich roszczeń tylko wzięła teczkę do rąk.
-Dziękuje.- mruknęła otwierając i unosząc jeszcze wyżej brwi ze zdziwienia. Nie dostała perfum , markowych ubrań czy biżuterii jak od reszty rodziny. Tylko… zestaw magomedyczny! Słuchawki , nowe odludki i trucizny. No i oczywiście książkę ‘ Cudowny świat magomedyki’ Raisy Medlejowej , rosyjskiej wielkiej uczonej , najlepszej absolwentki Durmstrangu ostatniej dekady. –Dziękuję…- powtórzyła , a jej usta wykrzywiły się w uśmiech.
-Nie ma za co.- odpowiedział- A zobacz pierwszą stronę książki.
Astoria otworzyła ją i koło wydawnictwa , zobaczyła własnoręczny podpis Medlejowej.
Dla Astorii Greengrass – autorki najlepszej pracy o zwalczaniu Smoczej Ospy oraz o sposobach jej leczenia.
Z wyrazami szacunku , wielbicielka Twojego talentu- Raisa Medlejowa.
-Na Boga.- wyszeptała Astoria , zasłaniając sobie  usta dłoniom- Ale… skąd ona… ty?
-Mówiłem ci że to świetna praca.- przypomniał jej Tobias- A skoro zaimponowałaś komuś takiemu jak Raisa Melejowa , to chyba nie zaprzeczysz? Chyba wiesz , że dostałaś pierwszy egzemplarz tej książki…
-Dziękuje ci.- powtórzyła , odkładając prezent. Nie po to tam przyszła- Ale mam sprawę. Chyba… chyba wiem dlaczego Diana ma problemy z rozchodzącą się krwią.
-A mianowicie?
-Ona zazwyczaj chodzi w obcisłych , długich rękawach aż do nadgarstków. A przynajmniej zawsze ma rękaw na lewej ręce żeby zasłonić mroczny znak i myślę że to może hamować dopływ krwi , do mózgu. Ona jest ostatnio strasznie roztargniona i w ogóle…
-Masz rację. –przerwał jej Tobias- Diana ma problemy z krwią i myślę że to że ostatnio krew , tak mocno wręcz wylała się z jej ciała właśnie o tym świadczy. Ale z drugiej strony , ona ma niewiele krwi , musi uważać. Zaopiekuj się nią , dobrze?
-Dobrze.- Astoria pokiwała głową.- Mogę wyjść?
Tobias zmierzył siostrę wzrokiem. Była bardzo inteligenta , nawet zbyt jak na swoje lata. Dafne w jej wieku miała nieustające fazy i głupawki a Astoria już mając czternaście lat stała się poważna i odpowiedzialna.
-Idź.- powiedział w końcu.
~*~
Miała na sobie piękną suknię i wysokie białe obcasy. Włosy zaplenione w eleganckiego koka z kilkoma kosmykami loków. Z dala można było usłyszeć Fatalne Jędze śpiewające jeden ze swoich najsłynniejszych kawałków. Jednak ani Diana ani Blaise nie bawili się w Wielkiej Sali z resztą znajomych.
Byli na pustym korytarzu , koło starej zbroi. Diana opierała się o ścianę a Blaise pochylał się nad nią.
Całowali się , w tedy po raz pierwszy i dopiero w tedy Diana się w nim zakochała. To był ten moment. Najlepszy w jej życiu.
Stali tak i lizali się już dość długo. Było świetne , pięknie , idealnie…
-Zostaw moją siostrę!- usłyszeli koło siebie głos Dracona. Oderwali się i spojrzeli zaskoczeni na blondyna jednak ten już , w tedy uderzył Zabiniego z całej siły w nos.
~*~
Gdy się obudziła , okazało się była przy niej Dafne , Astoria , Draco , ciotka Dara oraz rodzice. Tak , ojciec również stał przy jej łóżku i niczym nie przypominał wraka człowieka jakim był na końcu sierpnia gdy odwiedzili go w Azkabanie. Wręcz przeciwnie- jego długie , blond włosy były rozczesane i wyglądał świetnie… matka się nim zaopiekowała.
Okazało się że miał w zamiarze odwiedzić ją również Blaise Zabini , jednak Astoria opowiedziała starszej siostrze to co zobaczyła podczas imprezy- to jak Blaise całował się z Tracey Davis i zaraz po tym , jak Diana to zobaczyła , dostała ataku bólu. Dafne dostała szału , znając słabość przyjaciółki to Zabiniego i gdy ten przyszedł z bukietem róż , dostał nim po twarzy tak głośno by usłyszało całe piętro. Nott nie mógł się pojawić ze względu na wyjazd do Irlandii , do rodziny jednak nawet Hermiona Granger pojawiła się w szpitalu na dwie godziny by pocieszyć Dracona. Richarda , na szczęście nie chciał wpuścić magomedyk , niestety to samo spotkało Larsa.
Okazało się że Diana obudziła się 26 grudnia , była nieprzytomna niemal całe święta , co było dla niej wielkim żalem. Bardzo lubiła Boże Narodzenie , mimo nieprzyjemnych wspomnień , uwielbiała gdy w swoich pokojach wraz z Draconem wyręczali , najpierw Zgredka a następnie Migotkę w ubieraniu choinki. Diana była osobą mocno wierzącą i zawsze korzystała z powrotu do domu by się wyspowiadać. Uważała że w Hogwarcie hamowano ich wiarę w Boga przez niewybudowanie w okolicy żadnego kościoła , lub chociażby kapliczki. A w tedy? Lekarz powiedział że wyjdzie dopiero rano 31 grudnia , gdy będą pewni że jej stan się ustabilizuje.  Nie uszło uwadze lekarzy że dziewczyna straciła wiele krwi w ostatnim semestrze  szkolnym. Nie dociekali  dlaczego. Sami się dość szybko domyślili.
Jednak ona ciągle myślała o śnie. A raczej , wspomnieniu który się tam właśnie ukazał… jej pierwszy pocałunek z Zabinim. Co to mogło oznaczać? Przecież on wolał Tracey. ..
~*~
-Dzień dobry.- do Sali gdzie leżała Diana  wszedł wysoki brunet w lekarskim kitlu. Zdziwiła się , bo nie znała go a była pewna że jej lekarzem był Tobias , w końcu pocięła się tuż przed Mrocznym Znakiem a  ten fakt trzeba było jak najbardziej zataić- O , Diano widzę że się obudziłaś…
-Kim pan jest?- zapytała od razu. Musiała wiedzieć.
-Moim kuzynem.- usłyszała głos przy drzwiach. Spojrzała w tamtym kierunku i gdy poznała Larsa , uśmiechnęła się szeroko. Wyciągnęła rękę , do gry dając mu o zrozumienia by ją przytulił. Lars widząc ten gest , również się uśmiechnął po czym wypełnił jej niemą prośbę.-Lepiej ci już?
-Tak.- pokiwała głową.- O wiele. – następnie odwróciła głowę w kierunku magomedyka.- Miło mi pana poznać , nazywam się Diana Malfoy.
-Gerd Fuss.- odparł z uśmiechem-  mi też miło.
Diana pokiwała głową. Jej rodzice rozmawiali właśnie z Tobiasem o stanie Diany a ciotka Dara wróciła do domu aby poinformować o wszystkim Bellę.  Draco usnął a Dafne siedziała po turecku na sąsiednim , pustym łóżku , sama powstrzymując powieki przed zamknięciem się i pogrążeniu w słodkim , długim śnie. Astoria natomiast znajdowała się w bufecie szpitalnym.
-Kiedy będę mogła wyjść?- zapytała blondynka.
-Na pewno nie dziś.- odparł Gerd , a widząc smutną minę Diany dodał szybko- W święta dzieją się różne cuda, ale na pewno nie to. Myślę że wypuścimy cię w sylwestra.
Poczuła ulgę. Już się bała ze spędzi tam całe ferie! Na szczęście nie , Dafne na pewno urządzi imprezę w sylwestra więc jakoś wykorzysta ostatnie dwa dni do powrotu do szkoły.
~*~
Leżała na lewym boku , twarzą do okna. Koło jej głowy świeciła się niewielka , stara lampka szpitalna która dawała zbyt słabe światło by Diana mogła czytać. Normalnie o tej porze spała , ale tego dnia nie mogła. W końcu dwa całe dni , nie robiła nic innego!  Więc patrzyła się w gwieździste niebo i powoli spadające płatki śniegu , które padając na szybę , momentalnie topniały.
Ignorowała dźwięki wydobywające się z radia , jednak kategorycznie zabroniła magomedykom go wyłączać. Były kolędy , których niestety nie mogła śpiewać wraz z rodziną w domu. Może to skoczna melodia ‘Dzisiaj Betlejem’? Nie…  z kolędami miała masę dobrych wspomnień.  Chociażby jedno z tych miłych z matką. Było ich tak mało… Diana pamiętała gdy w swoje szóste święta Bożonarodzeniowe , siedziała niezadowolona na parapecie okna. W tedy podeszła do niej matka i ją przytuliła zaczynając śpiewać właśnie ta kolędę. Następnie na prośbę córki zaśpiewała jej również ‘Cichą noc’ oraz ‘Pójdźmy wszyscy do stajenki’. Jej relację z matką zawsze były skomplikowane… ani dobre jak z Draconem , ani tak surowe jak z Lucjuszem , jednak nie mijały się jak nieznajome jak z Bellatriks…
Nagle uchyliły się drzwi i d pomieszczenia wszedł zapewne Gerd , Tobias lub jakaś pielęgniarka. Diana , ani nie drgnęła mając nadzieję że (ktokolwiek to był) odejdzie uznając że dziewczyna śpi. Tak też się stało.
Z niewiadomych powodów , nagle w mózgu Diany pojawiła się seria złych wspomnień. Święta ’91 roku , wymagające słowa ojca , bijącego ja Richarda , nieliczne kłótnie z Dafne i Draconem , okres gdy bolała ją nieobecność Notta , chwilę gdy umarł jej stary kot , wieść o śmierci dziadka , nękające ją bóle oraz chwilę gdy Blaise całował Tracey Davis…  i w końcu pocięcie się żyletką. Podniosła się lekko i spojrzała na lewą rękę. Było sześć niewielkich blizn a pierwsza i największa ukrywała się pod bandażem. Musiała być naprawdę w złym stanie , ponieważ mimo grubej warstwy bandażu  nadal było widać dość grubą linię krwi , przebiegającą około cztery centymetry. Przypomniała sobie moment gdy wzięła żyletkę z maszynki (czego skutkiem było kilka małych blizn na opuszkach palców) i powoli wbiła ją w skórę. Robiła to tak świadomie , że aż sama była tym zdziwiona. Nie był to akt zdesperowania , nieświadomy ruch podczas dawki bólu i płaczu. Chwiała się zabić , umrzeć , odjąć bliskim balastu którym mogli być szantażowani. W końcu pożegnała się z bratem i przyjaciółką wymówiła ostatnie prośby. Była gotowa na samobójczą śmierć , jednak uratowano ją.
Pytanie tylko… powinna im dziękować czy się na nich złościć?
Ale w tej samej chwili przypomniała sobie pocałunek z Blaise’m , wspólne babskie wieczory z Dafne oraz Astorią , imprezy z znajomymi  , poznanie Larsa oraz granie pokera podczas domowych wieczorów z Draconem.
Uśmiechnęła się  , wiedząc że jest zdolna by wyczarować patronusa.
~*~
Był 28 grudnia. Diana nadal była w szpitalu wraz z nią był tylko Lars i Dafne , ponieważ reszta rodziny zmęczona wróciła do domu (zresztą na usilne prośby blondynki). Była pora kolacyjna , obie dziewczyny jadły sałatkę , leżąc na łóżkach. Dafne zastanawiała się  kogo zaprosić na sylwestra. Może zrobić przyjacielskie piżama party z pokerem i dobrą dawka muzyki czy imprezę na cały dom? Diana była stanowczo za pierwszą tezą , wiedząc że jeśli bóle się powtórzą w większym gronie pojawia się jeszcze gorsze plotki. Myślała w co się ubrać.  Lars natomiast opierał się o ścianę siedząc na podłodze i wpatrując się w sufit. 
-Lars…- odezwała się w pewnej chwili Dafne- A cooo robisz?
Diana wyprostowała się i przeżuwając pomidora spojrzała na przyjaciółkę a potem Niemca , wyczekując odpowiedzi.
-Nic.- odpowiedział monotonnym głosem chłopak. Dziewczęta wymieniły się spojrzeniami.
-Lars…- Diana ponownie spojrzała na kolegę- A o czym myślisz?
-Nic.- powtórzył po krótkiej chwili.
-Chyba niczym.- poprawiła go automatycznie Diana. Lars leniwie przeniósł wzrok na blondynkę a potem ponownie utkwił go w suficie tym razem nic nie mówiąc.
-Ale jak można robić nic?- zapytała Dafne z poirytowaniem siadając na łóżku po turecku i dokładając surówkę na bok.
-Nie wiem.- odparła Diana- Przecież to głupie.
-Ale on mówi że robi nic- zauważyła Dafne , zaczynając to rozkminiać na głos- Czyli że cos robi. Ale nic. Wiecie co? To nie ma sensu.
-Dokładnie. Jak można…- potaknęła Diana , spoglądając na Larsa , jednak ten całkowici je ignorował nadal patrząc na biały i nudny sufit.- Ej , Dafne… on żyje? Paczaj , nie rusza ani nic...
-Chyba oddycha… Lars… Ej!- uderzyła go w ramie jednak chłopak nadal nie reagował.- Ty… On nie żyje.
- Nie no , przecież oddycha. Lars! Pobudka! Dafne , weź go jeszcze raz szturchnij i sprawdź czy żyje.
-Dlaczego ja?- zapytała zaskoczona brunetka , zanim zrozumiała ze to pytanie było niewłaściwe. Wypełniła prośbę przyjaciółki. -A to mały gejuch.- powiedziała w końcu.
-Co?- Lars obudził się tak nagle , że Diana aż odskoczyła w tył.
-Żyjesz?- zapytała Dafne. Lars zmarszczył brwi.
-Bo się nie ruszasz , nie gadasz ani nic.- wytłumaczyła mu Diana. On od razu wszystko zrozumiał i westchnął ciężko.
-Jesteście dziewczynami. Nie zrozumiecie tego. – jednak widząc wysoko uniesione brwi dziewcząt , postanowił spróbować im to wytłumaczyć.- Każdy facet ma potrzebę , żeby tak posiedzieć i robić nic.
Diana przypomniała sobie że raz na parę dni , Draco też zamykał się u siebie w pokoju i ponoć leżał. Ale była pewna że chłopak słucha muzyki albo cokolwiek innego. Ale w Sali nie szło radio. Lars ewidentnie nic nie robił.
-Mózg faceta…- kontynuował Lars- Składa się z masy pudełek , które broń Boże się nie stykają. Każde pudełko jest od osobnej sprawy. Osobno pieniądze , osobno miotła , osobno rodzina. Rozumiecie?
-Nie.- odpowiedziały równocześnie.
-Ale zaraz.- Diana wysoko uniosła palec wskazujący przełykając jedzenie- Ja coś rozumiem…
-Serio?
-No. W połowie. Jednej czwartej a właściwie to nie ale mam pytanie: w jakim pudełku jesteś gdy robisz nic?
Lars pokiwał głową.
-W pudełku nicości.- odpowiedział.- Nic tam nie ma. Pusto. Zero.
Dziewczyny pokiwały głowami myśląc o tym co im powiedział.
-Ty , to chcę coś takiego!- zawołał Dafne. Chłopak schował twarz w dłoniach załamany.
-A ja nie…- uznała Diana- To bezużyteczne. Chce wejść do twojego pudełka nicości – spojrzała na Larsa- Będzie śmie…
-NIE!- zawołał od razu chłopak- Nie!
-Dlaczego?
-Bo już w tedy tam będzie COŚ!- wyjaśnił ze strachem. To było jego pudełko nicości- Jakby jakaś dziewczyna tam weszła to do razu by zaczęła pieprzyć że ‘może by obraz powiesić ‘ albo ‘ stolik dac z kwiatkami’! Właśnie dlatego kobiety nie maja pudełka nicości! Wy wiecznie o czymś myślicie! Rozumiecie?
-Nie.- odparły ponownie.
-No właśnie.- Lars pokiwał głową- Bo wasze mózgi są składają się z masy kabelków i one wszystkie są ze sobą połączone. Gdy facet chce kupić miotłę to ja kupuję a kobieta łazi i marudzi ciągle tu że pieniędzy nie ma , tu co innego.
-My też umiemy robić nic.- uznała dumnie Dafne.- Diana , pokażemy mu.
-Spoko.
Obie dziewczyny wyprostowały się i zaczęły patrzeć na ściany. Dwie sekundy , trzy , cztery…
-Bumcziki...- zaczęła nucić Dafne.
-Cicho geju!- zawołała Diana , rzucając w przyjaciółkę jaśkiem- Ja tu myślę o niczym!
Lars patrzył tępo na dziewczyny. Właśnie dlatego nie miał partnerki.
-Diana…- wymamrotał- Ty nie myśl. W pudełku nicości się nie myśli.
-Lolololololu.- odparła blondynka. Obie z Dafne od razu pochwyciły temat bezsensownej mowy. W końcu zdenerwowany Lars wstał i spojrzał na nie jak na skończone idiotki.
-Jak Draco , Blaise i Nott z wami wytrzymują!?- zapytał.
-No cóż. Draco to mój brat więc jest na nas skazany. A Nott jest całe życie w pudełku nicości.
-Dobra , ja idę coś zjeść. – mruknął i wyszedł. Dziewczyny natomiast wy buchnęły śmiechem. Było zupełnie jak dawniej. Dawniej tak znęcały się nad Nottem…
-Czemu nie możemy tak zawsze? – spytała Dafne gdy się już lekko uspokoiła.
-Jak?
-No wiesz. Od sierpnia nie widzę ciebie mówiącą do mnie ‘geju’.- uznała.
-Ojććć..- machnęła ręka- Każdy ma czasem fazy.
~*~
-Diana… - wyszeptał Draco , gdy byli sami w Sali- mogę ci zadać pytanie?
Dziewczyna spojrzała na niego , znad kubka z gorącą czekoladą. Wiedziała o co zapyta ale nie wymyśliła jeszcze kłamstw aby pominąć się okrutną prawdą.
-Mam dar przekonywania.- wyszeptała , wiedząc że pytaniem będzie „jak wynegocjowała kolejny semestr , jako czas na zadanie?”.
-Ale…
-Dobry wieczór.- przywitał się Gerd , wchodząc do Sali- Draco , proszę cię wyjdź.

-Coś nie tak?- zapytał od razu Draco.
-Nie.- uspokoił go Gerd - Po porostu chcę porozmawiać z twoją   siostrą.
Chłopak wyglądał na zaskoczonego jednak nic nie powiedział , tylko wyszedł. Diana wyprostowała się  , czekając na rozmowę.
~*~

Aaa i zapomniałabym ! Szukam kogoś kto zrobiłby dla mnie szablon. Jak coś to pisać:)
A do rozmowy dziewczyn z Larsem o robieniu Nic zainspirowało mnie to -> http://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs