„Prawda, miłość, nadzieja,
szczęście.
I możesz mi mówić: „Głupi
idealisto”, mów.
Ja żyję tak, nic albo wszystko,
Bo nie wiem czy zobaczę jutro.”
Eldo- „Krew, pot, sperma i łzy”
Pokój wspólny gryfonów.
Hermiona Granger i
Harry Potter siedzieli na fotelach w swoim pokoju wspólnym, w najlepsze
dyskutując o Draconie Malfoy’u.
- Hmm… - Zastanowiła
się Hermiona. Przyjaciel właśnie opowiadał jej o podsłuchanej rozmowie
Malfoy`a, a Snape’a. – Czy któryś wymówił jego imię?
- Nie jestem pewny -
odparł Harry , nie mogąc sobie tego przypomnieć. - Snape na pewno powiedział ,,Twój
pan”, a kogo innego mógł mieć na myśli?
- Nie wiem. - Brunetka
przygryzła dolną wargę. Musiała jakoś wybronić Malfoy’a. Nikt nadal nie miał
pojęcia o ich związku, a dziewczyna doszła do wniosku, że tak powinno zostać. –
Może jego ojca?
To było trafne
określenie. Harry widział na Nokturnie w jaki sposób pan Malfoy zwracał się do
swoich dzieci, jednak to była przesada…
Nie wierzyła, by
Diana i Draco mówili do ojca „panie”. To było jasne, że chodziło o Voldemorta ,
Lucjusza Malfoya mogła brać pod uwagę w maksimum dziesięciu procentach.
Gdy zauważyła kątem
oka , że Harry też dochodzi do tego wniosku., szybko zmieniła tor rozmowy na
Lupina. Skutecznie , jednak, gdy przypomniała Potterowi, że i on zna Greybacka
, rozmowa ponownie zawróciła ku Draconowi.
- No… - Myślała na
zwłokę, nawet zapominając o okropnym kamieniu, który spoczywał na jej sercu, za
okłamywanie przyjaciół. - Jest jeszcze możliwość, że była to groźba bez
pokrycia.
- Jesteś zupełnie
niewiarygodna, Hermiono. Zobaczymy kto ma rację. Jeszcze wszystko odszczekasz,
zobaczysz. Podobnie jak Ministerstwo. Tak, z Rufusem też się pożarłem. I
jeszcze jedno: myślę, że Narcyza Malfoy też jest śmierciożercą.
- Co, proszę?! – Zawołała
zdziwiona Hermiona. - Harry, ty masz jakąś obsesję! Dianę też będziesz
podejrzewał? Na jakiej podstawie, jeśli mogę wiedzieć?
- Jest jego siostrą -
zauważył Harry. - To już o czymś świadczy. Zresztą, dlaczego się pocięła? Pewnie
miała dość tego, że jej brat jest śmierciożercą! No i jeszcze opiekował się nią
straszy brat sióstr Greengrass…
- To na nic nie
wskazuje Harry.
- …tylko nie wiem w
jaki sposób ją zdemaskować - zignorował ją. Wtedy przesadził.
- Mam pewien pomysł -
syknęła Hermiona, wstając. - Uwiedź ją, na pewno wtedy zorientujesz się czy ona
ma Mroczny Znak, czy nie. To zaczyna być żałosne, Harry! Żegnam.
Po czym zniknęła za
schodami prowadzącymi do żeńskiego dormitorium.
~*~
Pokój wspólny ślizgonów.
Wszyscy ślizgoni byli
zgromadzeni przy tablicy ogłoszeń. Kurs teleportacji.
- Ja się chyba nie
zapiszę - uznała Diana, siedząc na oparciu fotela, na którym był rozłożony
Draco. Głaskała kota, który cicho mruczał z zadowolenia. - Nie widzę w tym
większego sensu, umiem się teleportować.
- Ja idę - zapewniła
ich Dafne gorąco. - Już się nie mogę doczekać, będzie wspaniale.
- Ale ty się
urodziłaś w marcu - przypomniała jej Diana. - I tak będziesz zdawała, ja nie. Zresztą umiem się teleportować, ja nigdzie nie
idę.
- To zostań -
powiedział Draco, marszcząc brwi. -Może to i lepiej, nie wiadomo jak zareaguje
Znak. A tu jest Astoria.
- I Lars ma wrócić -
dodała Diana, usiłując przeczytać stronę, którą tak żarliwie czytał Draco. Coś
o truciznach, ale nie widziała wystarczająco, by przeczytać.
- Lars też zdaje -
powiedziała Dafne. - Mówił mi wczoraj, że w Niemczech zdaje się na ostatnim
roku, więc on jeszcze nie ma zezwolenia. A na Astorię też ci radzę zbytnio nie
liczyć, ma kółko zielarstwa.
- To Gerd - wzruszyła
ramionami. - Tak czy siak, ja zostaję.
- Mi to obojętne. Rób
co chcesz - mruknął Draco. Wstał i odszedł w stronę swojego dormitorium. Diana
patrzyła zaskoczona w jego kierunku.
- Co go ugryzło? - Zapytała
Dafne. Jej przyjaciółka pokręciła głową , nie wiedząc co ma odpowiedzieć. - Zaraz
wrócę, pójdę po książkę do eliksirów. Będę zdawała, rozumiesz.
Ona też odeszła.
Diana westchnęła i usiadła na ziemi, przyciągając do siebie pergamin z niemal
zakończonym esejem ze starożytnych runów.
Zaczęła pisać ostatni akapit, gdy usłyszała za sobą głos Notta.
- Ej, Zabini! - Diana nawet nie drgnęła. Pióro
zawisło cal od pergaminu, a wzrok Diany skupił się na lewej nodze fotela. – Bo
Malfoy powiedział, że ty od wczoraj chodzisz z Davis, a Goyle coś pieprzył, że
nie chodzisz.
- Chodzę z nią -
odparł Blaise. Na sercu Diany pojawił się nagle wielki ciężar. Wbrew sobie
uniosła głowę i spojrzała na Zabiniego, który najwyraźniej nawet nie zauważył
Diany. Dziewczyna utkwiła w nim swój pusty wzrok. – Co ty, Goyle’owi wierzysz?
Diana wstała i
zawinęła pergamin w rurkę. Trudno, nauczycielka przeżyje bez ostatniego
akapitu. Następnie wstała i odeszła w
stronę dormitorium dziewcząt. Gdy mijała sypialnie Dafne, przypomniała sobie,
że przecież to ona ma dormitorium bliżej
pokoju wspólnego.
- Diana - powiedziała
brunetka, wychodząc ze swojej sypialni. - Co jest?
- Nic - odpowiedziała
Diana, zawracając. Wtedy omal nie wpadła na Zabiniego, który chyba chciał się
przywitać z blondynką, jednak ta go zignorowała i wbigła jak torpeda do pokoju
wspólnego, robiąc wszystko, by łzy nie wypadły
spod powiek.
- Diana! - Usłyszała
z daleka głos Dafne, ale i ją zignorowała.
~*~
Wieczorem Diana szła
w stronę szpitala. Poprzedniego dnia Gerd powiedział, że regularnie będzie jej
robił szczepionki, by na nic nie zachorowała. Tego dnia miała mieć pierwszy
zastrzyk.
- Cześć – powiedziała,
podchodząc do niego. Gerd spojrzał na nią, dorzucając żabiego skrzeku do
kociołka. Następnie wytarł dłonie szmatką
i podszedł do Diany, przytulając ja na przywitanie.
- Jak tam w szkole? –
Zapytał, wskazując krzesło. Dziewczyna usiadła na nim i podwinęła rękaw.
- Dobrze –
odpowiedziała. - Dostałam dziś P z run.
- No to gratulacje - odparł
Gerd, podchodząc do blondynki i wciskając igłę do skóry. Następnie zaczęli rozmawiać
o plusach i minusach kontynuowania run. Gerd uważał, że skoro Diana nie chce
być magomedykiem ani historykiem magii to przedmiot jest jej zbędny. Ona
natomiast upierała się, że jakby patrzyła na przedmioty pod względem dalszej
kariery, mogłaby równie dobrze zrezygnować z nauki w Hogwarcie i już wychodzić
za mąż.
- Aż tak na ciebie
naciskają? – Zapytał Gerd, gdy oboje siedzieli w jego gabinecie, zajadając
fasolki wszystkich smaków i pijąc herbatę.
- Tak. - Diana
pokiwała głową. - Moja ciocia mówi, że powinnam jak najszybciej sobie kogoś
znaleźć, zanim ojciec to zrobi. Ale problem polega na tym, że ja nie mam
nikogo.
- E, głupoty gadasz -
odpowiedział Gerd. - Ciągle się jacyś koło ciebie kręcą.
- Ale nikt, kto by
mnie zainteresował - wyjaśniła mu. Opowiedziała o tym, że jej jedynym
prawdziwym chłopakiem był Richard, ale nie ułożyło im się. Całkowicie pominęła
fakt, że nie ułożyło im się pod tym
względem, że Diana miała dość przemocy w związku. Bąknęła też coś o Zabinim,
który jednak chodził wtedy z Tracey Davis, oraz Nottcie, z którym dawniej
żarliwie się przyjaźniła. Wyznała również,
że bardzo się boi tego, że Lars również zerwie z nią kontakty, z
niewiadomych powodów. Tego się bardzo obawiała, ponieważ pamiętała ból jaki
towarzyszył jej przy stracie Notta. Ten nawet jej nie powiedział dlaczego, ale
Diana domyślała się, że chodziło o fakt, że wiele osób spekulowało na temat, iż
ślizgonka podkochuje się w Teodorze, co było absolutną bzdurą. Co prawda,
dawniej zastanawiała się czy czuje coś do niego, ale doszła do wniosku, że nie.
I tak zostało.
- Lars jest bardzo
lojalny - zapewnił ją Gerd. - Nigdy cię nie zostawi. Jak będzie myślał, że się
w nim kochasz, to od razu spróbuje to wyjaśnić, ale na pewno cię nie zostawi.
Jestem pewien.
- Dziękuje - wyszeptała
wdzięcznym tonem. Pocieszył ją i wysłuchał. Jak ksiądz na spowiedzi. –Bardzo ci
dziękuję, Gerd. - Wstała i usiadła mu na kolanach, przytulając go. – Muszę już
iść, zbliża się dwudziesta.
- No to do zobaczenia
- pożegnał się, całując ją w policzek. Wyszła.
Szła korytarzem. Było
ciemno, jedynie świece dawały jakieś światło na drogę. Przywitała się grzecznie
z Prawie Bezgłowym Nickiem oraz Grubym Mnichem. Gdy skręcała w stronę lochów,
ktoś gwałtownie pchnął ją na ścianę.
- Nawet się ze mną
nie przywitałaś Dianko - usłyszała zachrypnięty głos Richarda. - Dlaczego?
- Jestem zmęczona -
wyszeptała w odpowiedz. - Chcę iść spać.
- Tak? A co mnie to obchodzi?
- Zaczął dotykać twarz dziewczyny. Włożył swojego kciuka do jej ust, ale
natychmiast go wyjął, czując ugryzienie. - Ty zdziro!
Uderzył ją w oko.
Dziewczyna pisnęła, ale Rich zasłonił jej usta dłoniom.
- Oczywiście, że
jesteś zmęczona - wychrypiał jej do ucha, drugą dłonią macając tym razem jej
brzuch i dociskając do ściany. - Co robiłaś z Fussem?
Opuścił dłoń z jej
ust i położył na brodzie.
- Rozmawiałam tylko -
powiedziała w końcu.
- Rozmawiałaś? - Zaśmiał
się. - I ja mam w to uwierzyć? – Uderzył ją w policzek. - Oboje wiemy co
robiłaś.
Błądziła wzrokiem w
ciemności, próbując dojrzeć kolor jego wściekłych oczu. Czyżby Rich był aż tak
tępy, by myśleć, że ona współżyła z Gerdem!? Jeśli tak, to był głupszy od
Goyle’a, a to nie lada wyczyn.
- Jesteś moja,
słyszysz? – Warknął. - Jak jeszcze raz zobaczę was razem, to już nie będę taki
miły. Rozumiesz?
- Tak - mruknęła dla
świętego spokoju. Oko bardzo ją bolało, musiała wymyślić szybko jakieś
kłamstwo. Nie musiała, bo gdy Rich uświadomił sobie, że Diana wcale się tak nie
zmieniła, wyciągnął różdżkę i jednym niewerbalnym zaklęciem usunął okropnego siniaka.
- To dobrze -
powiedział zadowolony. Wszyscy mówili, że Diana nie była już pokorną, grzeczną
dziewczynką. Mylili się. Bała się go i była posłuszna. To mu wystarczało, nawet
jeśli nie byli w związku. Chwycił ją za dłoń i zaciągnął w stronę Pokoju Wspólnego.
Weszli, niczym para. Czuła się okropnie.
~*~
- Siema. - Gdy Diana
rysowała portret Dracona, do pokoju (bez pytania, oczywiście) wszedł Blaise
Zabini , siadając na wygodnym fotelu.
- Cześć –
odpowiedziała, nie unosząc wzroku.
- Co tam? - zapytał tonem,
który jasko ukazywał fakt, że chłopak chciał zwrócić jej uwagę na siebie.
- Nic ciekawego -
odpowiedziała, skupiając się na cieniowaniu włosów brata. - A tam?
- Też nic… Co robisz?
Po raz pierwszy
uniosła wzrok, co wyraźnie ucieszyło Zabiniego. Najwyraźniej nie umiał wyczytać
emocji z jej twarzy, bo dziewczyna
spojrzała na niego jak na skończonego idiotę. Jednak dość szybko powróciła do rysowania.
- Rysuję –
odpowiedziała, siląc się na miły ton. – Co jeszcze powiesz?
- Że się strasznie
nudzę. A ty? – „Fascynująca rozmowa”, pomyślała. Niczym pogawędka
pierwszoklasisty z nieznaną siódmoklasistką.
- Też - mruknęła,
mając nadzieję, że rozmowa szybko przejdzie do sedna sprawy. Nie rozumiała z
czego zaśmiał się Zabini.
- Podobno jesteś
niezadowolona z tego, że chodzę z Tracey - wypełnił wreszcie niemą prośbę
Diany. Dziewczyna ponownie uniosła głowę. Milczała przez chwilę, nie wiedząc co
ma odpowiedzieć.
- O co ci chodzi? - Spytała
w końcu. - To moja koleżanka.
- Nie wiem, tak
słyszałem - zaśmiał się, jednak dziewczynie nie było do śmiechu.
- Od kogo? - spytała
bezbarwnym tonem. Czyżby Dafne z nim rozmawiała?
- Od kogoś.
- To znaczy? - Dopytywała
się. To było dla niej bardzo ważne.
- Nie mogę
powiedzieć. - Blaise był nieugięty, więc zmieniła taktykę. Sama wyluzowała.
- Bo? - Uśmiechnęła
się ślicznie. - Przecież nie zrobię awantury.
- No trudno. - Zabini
wstał i bez pytania nalał sobie whisky do szklanki po czym wypił połowę. Diana
nie zwróciła mu uwagi, tylko się sztucznie uśmiechnęła.
- Niech ci będzie. W
każdym razie, chodź sobie z Tracey, albo nie chodź, to twoja sprawa. Jak jesteś
z nią szczęśliwy, to mi nic do tego. Nie będę na was najeżdżać czy was
hejtować, bo to wasze życie. Przyszedłeś tu po to, aby to wyjaśnić czy ot tak?
- Wyjaśnić - odparł
krótko, dopijając whisky. - Dzięki.
Nie odpowiedziała
tylko wróciła do rysowania. Blaise jeszcze tak przez chwilę postał, po czym
zrozumiał, że panna Malfoy już nie chcę z nim rozmawiać i wyszedł.
~*~
Lars Halbe przedzierał się przez zaśnieżone ścieżki,
zmierzając do wielkiej rezydencji. Według niego była zbyt ponura, nie rozumiał,
jak Diana mogła tam żyć tyle lat.
Gdy podszedł, dwa wielkie dobermany zaczęły głośno
ujadać za kojcem. Zza drzwi wyszła Narcyza opatulona futrem.
- Męża nie ma - powiedziała, wracając do domu.
- Nie, proszę pani! – Zawołał, a kobieta spojrzała
jeszcze na niego. -Nazywam się Lars Halbe, mój kuzyn leczył pani córkę. Pamięta
mnie pani? - Narcyza pokiwała głową. - Mógłbym z panią porozmawiać?
- O czym? - Zapytała ostro.
- Proszę - odparł chłopak. - To ważne.
Kobieta przypatrzyła się Larsowi. To ten chłopak
ciągle siedział przy Dianie w szpitalu. O czym mógł chcieć z nią
rozmawiać? I czemu nie było go w Hogwarcie? Mimo tylu wątpliwości machnęła
różdżką, otwierając wielką bramę, a następnie uciszyła dobermany.
- Zapraszam do środka - powiedziała sucho.
Chłopak wszedł do środka. Zdjął buty i płaszcz, po
czym wszedł za panią domu do salonu. Gdy Narcyza usiadła, on zrobił to samo.
- Niech się pan pośpieszy - poprosiła kobieta. - Mąż
wraca za godzinę z pracy i wolałabym żeby pana już tu nie było.
- Oczywiście. – Lars pokiwał głową. - Ja chciałem
tylko zamienić parę słów na temat pani córki. Dziś wracam do Hogwartu, nie
zabawię tu długo.
- Niech pan się pośpieszy - powtórzyła Narcyza,
nerwowo spoglądając na zegarek.
- Zależy pani na Dianie? - Zadał pierwsze pytanie.
Kobieta cofnęła głowę zdziwiona.
- Co proszę? Oczywiście, że mi zależy, to moja córka!
Co to za głupie pytanie?
- Pani córka
miała próbę samobójczą - powiedział spokojnie Lars. - Podcięła sobie
żyły. Nie chciała zwrócić na siebie uwagę, tylko umrzeć.
- Dojrzewa, buzują w niej emocje i…
- Pani Malfoy - kontynuował Lars, zaciętym tonem. -
Mam dwie starsze siostry i młodszą kuzynkę. Żadna z nich nie trafiła do
szpitala podczas dojrzewania, żadna się nie cięła, nie chciała umrzeć. Pani wie
dlaczego Diana to zrobiła?
- Nie mam pojęcia - szepnęła szybko Narcyza. - Córka
mi się nie zwierza.
- Bo pani nie ufa – odpowiedział. - Ani pani mężowi.
Oboje państwo nie wychowali ją tak, jak powinni.
- Proszę!? - zawołała Narcyza, wstając. - Co pan sobie
wyobraża? Jakim prawem…
- Mówię prawdę, pani Malfoy. Kiedy ostatnio państwo
przytulili Dianę? - Kobieta spojrzała w bok. - No właśnie. - Wstał, po czym
ruszył do wyjścia. - Do widzenia.
~*~
Diana siedziała w bibliotece, w Hogwarcie, patrząc się
tępo na książkę do eliksirów.
Antidotum na złożoną truciznę to więcej niż suma
antidotów na każdy z jej składników.
Co to, do cholery jasnej, miało być?! Przez całą
lekcję patrzyła się tępo na Slughorna, nie rozumiejąc ani słowa. Aby uniknąć
złej oceny, naśladowała we wszystkim Lyrę , która była wraz z nią w parze. Ale
jeśliby (nie daj Boże) wziął ją do odpowiedzi, miałaby murowanego Trolla. A
tego ojciec by nie zniósł.
- Przecież ja się tego w życiu nie nauczę! - Zawołała
zrezygnowana.
- Mówisz sama do siebie? - Zapytał męski głos za nią.
- A co, nie można? - Zdenerwowała się, wstając z
różdżką w ręku. Ale to nie był żaden idiota, typu Weasley.
- Lars! - Zawołała, rzucając mu się na szyję. Był
zdrowy i stęskniony za przyjaciółką. Też ją przytulił.
- Chciałaś rzucić Crucio czy mnie poćwiartować?
- Och zamknij się! - Zawołała ze śmiechem. - Już ci
lepiej?
Chłopak na chwilę spoważniał. No tak. Oficjalna wersja
brzmiała, że zachorował, nawet Diana nie znała prawdy. Czuł się okropnie,
musząc ją okłamywać.
- Tak... wyzdrowiałem, ale za niedługo wrócę do domu,,
muszę powtórzyć badania.
- To coś poważnego? - Zapytała zaniepokojona. Ten się
uśmiechnął.
- Pomóc ci w tym? - Wskazał na książkę, skutecznie
zmieniając temat.
- Taa... - Wymamrotała, gdy chłopak pochylił się nad
książką. - Jakieś prawo, czy coś..
- To łatwe - przerwał jej, kończąc czytać formułkę.
Diana spojrzała na niego, jak na idiotę. Usiadł, a ona stanęła za nim. - No popatrz.
Jak masz jakiś złożony eliksir, na przykład Wielosokowy, to żeby
zakończyć jego działanie...
- On sam przestaje działać po godzinie i to nie jest
trucizna - przypomniała sobie.
- Diano, nie przerywaj - poprosił i kontynuował. - Żeby
zakończyć działanie szybciej, to lepiej żebyś użyła jeden silny antidotum niż
każdy z poszczególnych składników tego złożonego eliksiru.
- Ale to chyba oczywiste. - Wzruszyła ramionami.
- To czego tu nie rozumiesz?
- No tego! - Stuknęła w książkę różdżką, z której
wybuchło kilka fioletowych iskier. Lars westchnął i nadal kontynuował
douczanie. Ostatecznie wytłumaczył jej też następną lekcję i pomógł napisać
esej z zaklęć.
Gdy nastała cisza, oboje zaczęli czuć się skrępowani.
Jeszcze nigdy nie milczeli dłużej niż parę sekund. Diana przepisywała coś z
książki, a Lars patrzył na nią, wyczarowując małe chmurki we wszystkich kolorach
tęczy.
- Chodź - powiedział w końcu. Wstał i pociągnął ją za
dłoń, tak aby wstała.
- Co ty odstawiasz? - Zapytała, patrząc ze zdziwieniem,
jak chłopak chowa jej esej do jakiejś starej książki.- Ej, ja tego nie
skończyłam!
- No wiem, dokończysz później. - Wzruszył ramionami. -
Nie chcę mi się siedzieć i patrzeć jak piszesz, wolę z tobą gadać. Chodź na
błonia.
~*~
- To prawda, że kiedyś Ron Weasley się w tobie
podkochiwał? - Zapytał Lars, gdy spacerowali po zaśnieżonych błoniach. Diana
pokiwała głową. - Dziś rano, jak koło niego przechodziłem, nazwał cię blond
suką.
- Bo tacy są faceci - odpowiedziała cicho,
patrząc na niebo - Raz skarb, raz suka.
- Coś ty mu zrobiła? - Zapytał, podtrzymując rozmowę.
Diana się uśmiechnęła pod nosem.
- Z Dafne poszłyśmy do Lavender Brown i coś tam
gadałyśmy o tym, że jako para powinni mieć taką samą część ubioru. Bransoletkę
czy coś. I ona to kupiła. Zrobiła mu jakiś okropny naszyjnik, teraz go
szantażujemy, bo zrobiłyśmy mu zdjęcie.
Lars cicho się zaśmiał, a z jego różdżki wybuchło parę
iskierek.
- Naprawdę?
- Chyba nie myślisz, że cię okłamuję? – Spytała. -
Weasley się we mnie kochał, dawał kwiatki na walentynki… Oczywiście po kryjomu,
ale to było słodkie. To ja byłam straszną zołzą.
- Dalej jesteś - zaśmiał się, a dziewczyna kopnęła go
ze śmiechem. Lars odchylił nieumyślnie głowę, a w tedy Dianę zamurowało. Na
szyi miał wielką bliznę, a wokół niej siniaka. Przyglądała się ranie
zaniepokojona, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo Tracey Davis pojawiła się
koło nich, prosząc Dianę na bok. Dziewczyna potaknęła i wraz z Tracey podeszły
do chatki Hagrida.
- Tylko się nie obraź ani nic, dobrze? - Zapytała
szybko Tracey. Diana potaknęła, a wtedy Davis pociągła ją. – Słyszałam, że
jesteś zazdrosna o Blaise’a.
Na samym początku Diana cofnęła głowę ze zdziwienia.
Poprzedniego dnia, na ten sam temat rozmawiała z Zabinim.
-Od kogo słyszałaś?- spytała bezbarwnym tonem.
- Aj tam, nieważne - machnęła ręką. - Ale nie chcę mieć
z tobą sporów, bo naprawdę cię lubię.
Lubisz mnie? Zapytała w myślach Diana. Bo
ja ciebie nie.
-Ja ciebie też - skłamała. – Nie jestem zazdrosna,
moje relacje z Diabłem są po prostu… trudne. Ale jak wam ze sobą dobrze, to ja
się cieszę z wami.
- To dobrze, bo strasznie lubię Blaise’a i ciebie. I
wszyscy mi mówili, że on ci się podoba, to nie była jedna konkretna osoba.
Diana pokiwała głową.
- No dobrze. Ja lecę.
Po czym odeszła i wróciła szybko do Larsa.
Opowiedziała mu o tej sytuacji, chociaż od razu żałowała. Powinna milczeć,
jednak słowa Larsa bardzo jej pomogły. Przyjaciel stwierdził, że zarówno
Zabiniemu, jak i Tracey zależy na Dianie, dlatego z nią rozmawiali.
- Jestem pewien – powiedział, zatrzymując się.
Spojrzał jej w oczy, czując okropne wyrzuty sumienia. - Im na tobie zależy.
- Mi na nich też - wyznała niechętnie. - Dlatego nie
chcę ich rozdzielić. Jak komuś na kimś zależy, to się chcę jego szczęścia.
- Właśnie. - Lars pokiwał głową. - Jak coś to zawsze
możesz mi się wyżalić.
Blondynka uśmiechnęła się, czując ciepło. Nie była
sama.
~*~
Rozdział został zbetowany przez D&D :D
Aha!Jaki patronus pasuje do Diany?
Zostałam oceniona na tej stronce--> http://ocenialnia-potterowskich-opowiadan.blogspot.com/
rozdzial swietny jak zawsze :-) do Diany pasuje mi biala fredka, sama nie wiem czemu :o lub jakis snieznobialy niewielki ptak :-)
OdpowiedzUsuńDzięki ^^
UsuńFredka, to mi bardziej pasuje do Dafne xD u Dianie myślałam bardziej o koniu albo kocie ;D
Dzięki za kom ;*
Adara
Hej, hej ! W końcu znalazłam czas na skomentowanie, ale przeczytałam już wczoraj. Rozdział jest świetny, cudowny i MEGA ! Kiedy nowy ? Już nie mogę się doczekać !
OdpowiedzUsuńSiemka ;)
UsuńCieszę się że znalazłaś czas na te moje bazgroły :D Dzięki za opinię , nowy rozdział powinien być do 2 tygodni ;)
Adara
Przeczytałam WSZYSTKo i teraz się wypowiem. ;)
OdpowiedzUsuńMasz talent, piszesz pomysłowo i masz całkiem niezły styl.
Podoba mi się też fabuła, jest cudowna!
Podoba mi się jak pokazałaś ślizgonów, Diana to bardzo wyrazista postać, świetnie połączyłaś jej charakter z Draconem.
Kolejny plus to to, że nie zmieniasz za bardzo przebiegu zdarzeń w książce, te wszystkie odzywki i wgl. ^^
Blaise to wredny patafian, bawi się uczuciami dziewczyn, komentarzowe crucio dla niego!
Wątek Dramione ♥ jestem od tego uzależniona!
Wydaje mi się, że Lars czuje coś do Diany, ale to tylko przypuszczenia.
Co do Davies, to było oczywiste, kto jest jej ojcem, jedyna uwaga to taka, że Voldi miał zielone oczy. :P
Bardzo podobają mi się też sentencje, które się tutaj pojawiają, poza tym ten patriotyczny epizod ♥
:D
Zyskałaś we mnie czytelniczkę, kochana. Dodaje do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że mogę liczyć na twoje zaintersowanie moim opowiadaniem o córce Belli - po wojnie.
Pozdrawiam i życzę weny,
Jasmine ♦
Ps. Do diany pasuje lis. ;)
happiness-comes-unexpected.blogspot.com
Hej ^^
UsuńBardzo się cieszę że mój blog ma nowych, wspaniałych czytelników, mam nadzieję że bd komentować każdy rozdział, a nowy za niedługo się pojawi.
Diana miała być kimś pomiędzy Pansy Parkinson a słodką, śliczną córeczką Lucjusza. W końcu ma w sobie wstręt do skrzatów domowych i mugolaków, jednak wpajano jej to całe dzieciństwo. Jest bardzo zagubiona, dopiero Lars, jest kimś kto jej pomaga odróżnić czarne od białego, chociaż ona sama jest jak na razie szarą postacią (jeśliby brać pod uwagę całą serie,bohaterów itp).
Blog jest ff ksiazki autorstwa Rowling, więc chcę żeby wszystko sie w nim zgadzało i miało sens. Jakby Diana naprawdę istniała (w sadze) byłaby postacią drugoplanowa, co daje mi władze :D na przykład ten epizod z zakochanym Ronem. Uważam że to dość prawdopodobne, przecież wspomniałam ze Diana przyjaźniła się z bliźniakami Weasley, co mogło denerwować Rona ( w końcu wobec niego, nie grzeszyła kulturą). Tym bardziej że ona jest na prawdę ładna. Szczerze mówiąc, Diana ma dość dobre kontakty z gryfonami i krukonami, jednak niestety gardzi puchonami.
Tak! Blaise to drań! Ale jest przyzwyczajony do tego że ma każdą dziewczynę, jaką chce tyle że zazwyczaj był z czystokrwistymi arystokratkami a Tracey jest zagadką, która go pociąga. Sama nie jestem pewna dlaczego, on po prostu taki jest.
Dramione miało być czymś całkowicie drugorzędnym, takie tło. Czytając KP wynalazłam kilka dialogów, które mogły wskazywać na to ze Hermiona broni Dracona, więc pomyślałam 'czemu nie, wstawić je na bloga, zamiast wymyślonych scen?'
Nie byłabym sobą gdybym nie dodała kilka sentencji i patriotyzmu. To we mnie jest zbyt zakorzenione (prababcia walczyła w wieku 8 lat, odmówiła mówienia po niemiecku w szkole),
Córka Belii? Nigdy nie czytałam takiego bloga *o* Jak tylko znajdę czas to wejdę i zostawie po sobie ślad ;)
Do następnego ^^.
Adara
Cudowne, ale Ty to wiesz ;)
OdpowiedzUsuńA przy okazji...NOMINUJĘ CIĘ DO LIEBSTER AWARDS , więcej informacji na moim blogu w zakładce o tym tytule ;)
Dziekue x2 ;*
Usuń