niedziela, 29 września 2013

Rozdział 14

„Prawda, miłość, nadzieja, szczęście.
I możesz mi mówić: „Głupi idealisto”, mów.
Ja żyję tak, nic albo wszystko,
Bo nie wiem czy zobaczę jutro.”
Eldo- „Krew, pot, sperma i łzy”

Pokój wspólny gryfonów.
Hermiona Granger i Harry Potter siedzieli na fotelach w swoim pokoju wspólnym, w najlepsze dyskutując o Draconie Malfoy’u.
- Hmm… - Zastanowiła się Hermiona. Przyjaciel właśnie opowiadał jej o podsłuchanej rozmowie Malfoy`a, a Snape’a. – Czy któryś wymówił jego imię?
- Nie jestem pewny - odparł Harry , nie mogąc sobie tego przypomnieć. - Snape na pewno powiedział ,,Twój pan”, a kogo innego mógł mieć na myśli?
- Nie wiem. - Brunetka przygryzła dolną wargę. Musiała jakoś wybronić Malfoy’a. Nikt nadal nie miał pojęcia o ich związku, a dziewczyna doszła do wniosku, że tak powinno zostać. – Może jego ojca?
To było trafne określenie. Harry widział na Nokturnie w jaki sposób pan Malfoy zwracał się do swoich dzieci, jednak to była przesada…
Nie wierzyła, by Diana i Draco mówili do ojca „panie”. To było jasne, że chodziło o Voldemorta , Lucjusza Malfoya mogła brać pod uwagę w maksimum dziesięciu procentach.
Gdy zauważyła kątem oka , że Harry też dochodzi do tego wniosku., szybko zmieniła tor rozmowy na Lupina. Skutecznie , jednak, gdy przypomniała Potterowi, że i on zna Greybacka , rozmowa ponownie zawróciła ku Draconowi.
- No… - Myślała na zwłokę, nawet zapominając o okropnym kamieniu, który spoczywał na jej sercu, za okłamywanie przyjaciół. - Jest jeszcze możliwość, że była to groźba bez pokrycia.
- Jesteś zupełnie niewiarygodna, Hermiono. Zobaczymy kto ma rację. Jeszcze wszystko odszczekasz, zobaczysz. Podobnie jak Ministerstwo. Tak, z Rufusem też się pożarłem. I jeszcze jedno: myślę, że Narcyza Malfoy też jest śmierciożercą.
- Co, proszę?! – Zawołała zdziwiona Hermiona. - Harry, ty masz jakąś obsesję! Dianę też będziesz podejrzewał? Na jakiej podstawie, jeśli mogę wiedzieć?
- Jest jego siostrą - zauważył Harry. - To już o czymś świadczy. Zresztą, dlaczego się pocięła? Pewnie miała dość tego, że jej brat jest śmierciożercą! No i jeszcze opiekował się nią straszy brat sióstr Greengrass…
- To na nic nie wskazuje Harry.
- …tylko nie wiem w jaki sposób ją zdemaskować - zignorował ją. Wtedy przesadził.
- Mam pewien pomysł - syknęła Hermiona, wstając. - Uwiedź ją, na pewno wtedy zorientujesz się czy ona ma Mroczny Znak, czy nie. To zaczyna być żałosne, Harry!  Żegnam.
Po czym zniknęła za schodami prowadzącymi do żeńskiego dormitorium.
~*~
Pokój wspólny ślizgonów.
Wszyscy ślizgoni byli zgromadzeni przy tablicy ogłoszeń. Kurs teleportacji.
- Ja się chyba nie zapiszę - uznała Diana, siedząc na oparciu fotela, na którym był rozłożony Draco. Głaskała kota, który cicho mruczał z zadowolenia. - Nie widzę w tym większego sensu, umiem się teleportować.
- Ja idę - zapewniła ich Dafne gorąco. - Już się nie mogę doczekać, będzie wspaniale.
- Ale ty się urodziłaś w marcu - przypomniała jej Diana. - I tak będziesz zdawała, ja nie.  Zresztą umiem się teleportować, ja nigdzie nie idę.
- To zostań - powiedział Draco, marszcząc brwi. -Może to i lepiej, nie wiadomo jak zareaguje Znak. A tu jest Astoria.
- I Lars ma wrócić - dodała Diana, usiłując przeczytać stronę, którą tak żarliwie czytał Draco. Coś o truciznach, ale nie widziała wystarczająco, by przeczytać.
- Lars też zdaje - powiedziała Dafne. - Mówił mi wczoraj, że w Niemczech zdaje się na ostatnim roku, więc on jeszcze nie ma zezwolenia. A na Astorię też ci radzę zbytnio nie liczyć, ma kółko zielarstwa.
- To Gerd - wzruszyła ramionami. - Tak czy siak, ja zostaję.
- Mi to obojętne. Rób co chcesz - mruknął Draco. Wstał i odszedł w stronę swojego dormitorium. Diana patrzyła zaskoczona w jego kierunku.
- Co go ugryzło? - Zapytała Dafne. Jej przyjaciółka pokręciła głową , nie wiedząc co ma odpowiedzieć. - Zaraz wrócę, pójdę po książkę do eliksirów. Będę zdawała, rozumiesz.
Ona też odeszła. Diana westchnęła i usiadła na ziemi, przyciągając do siebie pergamin z niemal zakończonym esejem ze starożytnych runów.  Zaczęła pisać ostatni akapit, gdy usłyszała za sobą głos Notta.
- Ej,  Zabini! - Diana nawet nie drgnęła. Pióro zawisło cal od pergaminu, a wzrok Diany skupił się na lewej nodze fotela. – Bo Malfoy powiedział, że ty od wczoraj chodzisz z Davis, a Goyle coś pieprzył, że nie chodzisz.
- Chodzę z nią - odparł Blaise. Na sercu Diany pojawił się nagle wielki ciężar. Wbrew sobie uniosła głowę i spojrzała na Zabiniego, który najwyraźniej nawet nie zauważył Diany. Dziewczyna utkwiła w nim swój pusty wzrok. – Co ty, Goyle’owi wierzysz?
Diana wstała i zawinęła pergamin w rurkę. Trudno, nauczycielka przeżyje bez ostatniego akapitu.  Następnie wstała i odeszła w stronę dormitorium dziewcząt. Gdy mijała sypialnie Dafne, przypomniała sobie, że przecież  to ona ma dormitorium bliżej pokoju wspólnego.
- Diana - powiedziała brunetka, wychodząc ze swojej sypialni. - Co jest?
- Nic - odpowiedziała Diana, zawracając. Wtedy omal nie wpadła na Zabiniego, który chyba chciał się przywitać z blondynką, jednak ta go zignorowała i wbigła jak torpeda do pokoju wspólnego, robiąc wszystko, by łzy nie wypadły  spod powiek.
- Diana! - Usłyszała z daleka głos Dafne, ale i ją zignorowała.
~*~
Wieczorem Diana szła w stronę szpitala. Poprzedniego dnia Gerd powiedział, że regularnie będzie jej robił szczepionki, by na nic nie zachorowała. Tego dnia miała mieć pierwszy zastrzyk.
- Cześć – powiedziała, podchodząc do niego. Gerd spojrzał na nią, dorzucając żabiego skrzeku do kociołka. Następnie wytarł dłonie szmatką  i podszedł do Diany, przytulając ja na przywitanie.
- Jak tam w szkole? – Zapytał, wskazując krzesło. Dziewczyna usiadła na nim i podwinęła rękaw.
- Dobrze – odpowiedziała. - Dostałam dziś P z run.
- No to gratulacje - odparł Gerd, podchodząc do blondynki i wciskając igłę do skóry. Następnie zaczęli rozmawiać o plusach i minusach kontynuowania run. Gerd uważał, że skoro Diana nie chce być magomedykiem ani historykiem magii to przedmiot jest jej zbędny. Ona natomiast upierała się, że jakby patrzyła na przedmioty pod względem dalszej kariery, mogłaby równie dobrze zrezygnować z nauki w Hogwarcie i już wychodzić za mąż.
- Aż tak na ciebie naciskają? – Zapytał Gerd, gdy oboje siedzieli w jego gabinecie, zajadając fasolki wszystkich smaków i pijąc herbatę.
- Tak. - Diana pokiwała głową. - Moja ciocia mówi, że powinnam jak najszybciej sobie kogoś znaleźć, zanim ojciec to zrobi. Ale problem polega na tym, że ja nie mam nikogo.
- E, głupoty gadasz - odpowiedział Gerd. - Ciągle się jacyś koło ciebie kręcą.
- Ale nikt, kto by mnie zainteresował - wyjaśniła mu. Opowiedziała o tym, że jej jedynym prawdziwym chłopakiem był Richard, ale nie ułożyło im się. Całkowicie pominęła fakt, że nie ułożyło im się pod tym względem, że Diana miała dość przemocy w związku. Bąknęła też coś o Zabinim, który jednak chodził wtedy z Tracey Davis, oraz Nottcie, z którym dawniej żarliwie się przyjaźniła. Wyznała również,  że bardzo się boi tego, że Lars również zerwie z nią kontakty, z niewiadomych powodów. Tego się bardzo obawiała, ponieważ pamiętała ból jaki towarzyszył jej przy stracie Notta. Ten nawet jej nie powiedział dlaczego, ale Diana domyślała się, że chodziło o fakt, że wiele osób spekulowało na temat, iż ślizgonka podkochuje się w Teodorze, co było absolutną bzdurą. Co prawda, dawniej zastanawiała się czy czuje coś do niego, ale doszła do wniosku, że nie. I tak zostało.
- Lars jest bardzo lojalny - zapewnił ją Gerd. - Nigdy cię nie zostawi. Jak będzie myślał, że się w nim kochasz, to od razu spróbuje to wyjaśnić, ale na pewno cię nie zostawi. Jestem pewien.
- Dziękuje - wyszeptała wdzięcznym tonem. Pocieszył ją i wysłuchał. Jak ksiądz na spowiedzi. –Bardzo ci dziękuję, Gerd. - Wstała i usiadła mu na kolanach, przytulając go. – Muszę już iść, zbliża się dwudziesta.
- No to do zobaczenia - pożegnał się, całując ją w policzek. Wyszła.
Szła korytarzem. Było ciemno, jedynie świece dawały jakieś światło na drogę. Przywitała się grzecznie z Prawie Bezgłowym Nickiem oraz Grubym Mnichem. Gdy skręcała w stronę lochów, ktoś gwałtownie pchnął ją na ścianę.
- Nawet się ze mną nie przywitałaś Dianko - usłyszała zachrypnięty głos Richarda. - Dlaczego?
- Jestem zmęczona - wyszeptała w odpowiedz. - Chcę iść spać.
- Tak? A co mnie to obchodzi? - Zaczął dotykać twarz dziewczyny. Włożył swojego kciuka do jej ust, ale natychmiast go wyjął, czując ugryzienie. - Ty zdziro!
Uderzył ją w oko. Dziewczyna pisnęła, ale Rich zasłonił jej usta dłoniom. 
- Oczywiście, że jesteś zmęczona - wychrypiał jej do ucha, drugą dłonią macając tym razem jej brzuch i dociskając do ściany. - Co robiłaś z Fussem?
Opuścił dłoń z jej ust i położył na brodzie.
- Rozmawiałam tylko - powiedziała w końcu.
- Rozmawiałaś? - Zaśmiał się. - I ja mam w to uwierzyć? – Uderzył ją w policzek. - Oboje wiemy co robiłaś.
Błądziła wzrokiem w ciemności, próbując dojrzeć kolor jego wściekłych oczu. Czyżby Rich był aż tak tępy, by myśleć, że ona współżyła z Gerdem!? Jeśli tak, to był głupszy od Goyle’a, a to nie lada wyczyn.
- Jesteś moja, słyszysz? – Warknął. - Jak jeszcze raz zobaczę was razem, to już nie będę taki miły. Rozumiesz?
- Tak - mruknęła dla świętego spokoju. Oko bardzo ją bolało, musiała wymyślić szybko jakieś kłamstwo. Nie musiała, bo gdy Rich uświadomił sobie, że Diana wcale się tak nie zmieniła, wyciągnął różdżkę i jednym niewerbalnym zaklęciem usunął okropnego siniaka.
- To dobrze - powiedział zadowolony. Wszyscy mówili, że Diana nie była już pokorną, grzeczną dziewczynką. Mylili się. Bała się go i była posłuszna. To mu wystarczało, nawet jeśli nie byli w związku. Chwycił ją za dłoń i zaciągnął w stronę Pokoju Wspólnego. Weszli, niczym para. Czuła się okropnie.
~*~
- Siema. - Gdy Diana rysowała portret Dracona, do pokoju (bez pytania, oczywiście) wszedł Blaise Zabini , siadając na wygodnym fotelu.
- Cześć – odpowiedziała, nie unosząc wzroku.
- Co tam? - zapytał tonem, który jasko ukazywał fakt, że chłopak chciał zwrócić jej uwagę na siebie.
- Nic ciekawego - odpowiedziała, skupiając się na cieniowaniu włosów brata. - A tam?
- Też nic… Co robisz?
Po raz pierwszy uniosła wzrok, co wyraźnie ucieszyło Zabiniego. Najwyraźniej nie umiał wyczytać  emocji z jej twarzy, bo dziewczyna spojrzała na niego jak na skończonego idiotę.  Jednak dość szybko powróciła do rysowania.
- Rysuję – odpowiedziała, siląc się na miły ton. – Co jeszcze powiesz?
- Że się strasznie nudzę. A ty? – „Fascynująca rozmowa”, pomyślała. Niczym pogawędka pierwszoklasisty z nieznaną siódmoklasistką.
- Też - mruknęła, mając nadzieję, że rozmowa szybko przejdzie do sedna sprawy. Nie rozumiała z czego zaśmiał się Zabini.
- Podobno jesteś niezadowolona z tego, że chodzę z Tracey - wypełnił wreszcie niemą prośbę Diany. Dziewczyna ponownie uniosła głowę. Milczała przez chwilę, nie wiedząc co ma odpowiedzieć.
- O co ci chodzi? - Spytała w końcu. - To moja koleżanka.
- Nie wiem, tak słyszałem - zaśmiał się, jednak dziewczynie nie było do śmiechu.
- Od kogo? - spytała bezbarwnym tonem. Czyżby Dafne z nim rozmawiała?
- Od kogoś.
- To znaczy? - Dopytywała się. To było dla niej bardzo ważne.
- Nie mogę powiedzieć. - Blaise był nieugięty, więc zmieniła taktykę. Sama wyluzowała.
- Bo? - Uśmiechnęła się ślicznie. - Przecież nie zrobię awantury.
- No trudno. - Zabini wstał i bez pytania nalał sobie whisky do szklanki po czym wypił połowę. Diana nie zwróciła mu uwagi, tylko się sztucznie uśmiechnęła.
- Niech ci będzie. W każdym razie, chodź sobie z Tracey, albo nie chodź, to twoja sprawa. Jak jesteś z nią szczęśliwy, to mi nic do tego. Nie będę na was najeżdżać czy was hejtować, bo to wasze życie. Przyszedłeś tu po to, aby to wyjaśnić czy ot tak?
- Wyjaśnić - odparł krótko, dopijając whisky. - Dzięki.
Nie odpowiedziała tylko wróciła do rysowania. Blaise jeszcze tak przez chwilę postał, po czym zrozumiał, że panna Malfoy już nie chcę z nim rozmawiać i wyszedł.
~*~
Lars Halbe przedzierał się przez zaśnieżone ścieżki, zmierzając do wielkiej rezydencji. Według niego była zbyt ponura, nie rozumiał, jak Diana mogła tam żyć tyle lat.
Gdy podszedł, dwa wielkie dobermany zaczęły głośno ujadać za kojcem. Zza drzwi wyszła Narcyza opatulona futrem.
- Męża nie ma - powiedziała, wracając do domu.
- Nie, proszę pani! – Zawołał, a kobieta spojrzała jeszcze na niego. -Nazywam się Lars Halbe, mój kuzyn leczył pani córkę. Pamięta mnie pani? - Narcyza pokiwała głową. - Mógłbym z panią porozmawiać?
- O czym? - Zapytała ostro.
- Proszę - odparł chłopak. - To ważne.
Kobieta przypatrzyła się Larsowi. To ten chłopak ciągle siedział przy Dianie w szpitalu. O czym mógł chcieć z nią rozmawiać? I czemu nie było go w Hogwarcie? Mimo tylu wątpliwości machnęła różdżką, otwierając wielką bramę, a następnie uciszyła dobermany.
- Zapraszam do środka - powiedziała sucho.
Chłopak wszedł do środka. Zdjął buty i płaszcz, po czym wszedł za panią domu do salonu. Gdy Narcyza usiadła, on zrobił to samo.
- Niech się pan pośpieszy - poprosiła kobieta. - Mąż wraca za godzinę z pracy i wolałabym żeby pana już tu nie było.
- Oczywiście. – Lars pokiwał głową. - Ja chciałem tylko zamienić parę słów na temat pani córki. Dziś wracam do Hogwartu, nie zabawię tu długo.
- Niech pan się pośpieszy - powtórzyła Narcyza, nerwowo spoglądając na zegarek.
- Zależy pani na Dianie? - Zadał pierwsze pytanie. Kobieta cofnęła głowę zdziwiona.
- Co proszę? Oczywiście, że mi zależy, to moja córka! Co to za głupie pytanie?
- Pani córka  miała próbę samobójczą - powiedział spokojnie Lars. - Podcięła sobie żyły. Nie chciała zwrócić na siebie uwagę, tylko umrzeć.
- Dojrzewa, buzują w niej emocje i…
- Pani Malfoy - kontynuował Lars, zaciętym tonem. - Mam dwie starsze siostry i młodszą kuzynkę. Żadna z nich nie trafiła do szpitala podczas dojrzewania, żadna się nie cięła, nie chciała umrzeć. Pani wie dlaczego Diana to zrobiła?
- Nie mam pojęcia - szepnęła szybko Narcyza. - Córka mi się nie zwierza.
- Bo pani nie ufa – odpowiedział. - Ani pani mężowi. Oboje państwo nie wychowali ją tak, jak powinni.
- Proszę!? - zawołała Narcyza, wstając. - Co pan sobie wyobraża? Jakim prawem…
- Mówię prawdę, pani Malfoy. Kiedy ostatnio państwo przytulili Dianę? - Kobieta spojrzała w bok. - No właśnie. - Wstał, po czym ruszył do wyjścia. - Do widzenia.
~*~
Diana siedziała w bibliotece, w Hogwarcie, patrząc się tępo na książkę do eliksirów.
Antidotum na złożoną truciznę to więcej niż suma antidotów na każdy z jej składników.
Co to, do cholery jasnej, miało być?! Przez całą lekcję patrzyła się tępo na Slughorna, nie rozumiejąc ani słowa. Aby uniknąć złej oceny, naśladowała we wszystkim Lyrę , która była wraz z nią w parze. Ale jeśliby (nie daj Boże) wziął ją do odpowiedzi, miałaby murowanego Trolla. A tego ojciec by nie zniósł.
- Przecież ja się tego w życiu nie nauczę! - Zawołała zrezygnowana.
- Mówisz sama do siebie? - Zapytał męski głos za nią.
- A co, nie można? - Zdenerwowała się, wstając z różdżką w ręku. Ale to nie był żaden idiota, typu Weasley.
- Lars! - Zawołała, rzucając mu się na szyję. Był zdrowy i stęskniony za przyjaciółką. Też ją przytulił.
- Chciałaś rzucić Crucio czy mnie poćwiartować?
- Och zamknij się! - Zawołała ze śmiechem. - Już ci lepiej?
Chłopak na chwilę spoważniał. No tak. Oficjalna wersja brzmiała, że zachorował, nawet Diana nie znała prawdy. Czuł się okropnie, musząc ją okłamywać.
- Tak... wyzdrowiałem, ale za niedługo wrócę do domu,, muszę powtórzyć badania.
- To coś poważnego? - Zapytała zaniepokojona. Ten się uśmiechnął.
- Pomóc ci w tym? - Wskazał na książkę, skutecznie zmieniając temat.
- Taa... - Wymamrotała, gdy chłopak pochylił się nad książką. - Jakieś prawo, czy coś..
- To łatwe - przerwał jej, kończąc czytać formułkę. Diana spojrzała na niego, jak na idiotę. Usiadł, a ona stanęła za nim. - No popatrz. Jak masz jakiś złożony eliksir, na przykład  Wielosokowy, to żeby zakończyć jego działanie...
- On sam przestaje działać po godzinie i to nie jest trucizna - przypomniała sobie.
- Diano, nie przerywaj - poprosił i kontynuował. - Żeby zakończyć działanie szybciej, to lepiej żebyś użyła jeden silny antidotum niż każdy z poszczególnych składników tego złożonego eliksiru.
- Ale to chyba oczywiste. - Wzruszyła ramionami.
- To czego tu nie rozumiesz?
- No tego! - Stuknęła w książkę różdżką, z której wybuchło kilka fioletowych iskier. Lars westchnął i nadal kontynuował douczanie. Ostatecznie wytłumaczył jej też następną lekcję i pomógł napisać esej z zaklęć.
Gdy nastała cisza, oboje zaczęli czuć się skrępowani. Jeszcze nigdy nie milczeli dłużej niż parę sekund. Diana przepisywała coś z książki, a Lars patrzył na nią, wyczarowując małe chmurki we wszystkich kolorach tęczy.
- Chodź - powiedział w końcu. Wstał i pociągnął ją za dłoń, tak aby wstała.
- Co ty odstawiasz? - Zapytała, patrząc ze zdziwieniem, jak chłopak chowa jej esej do jakiejś starej książki.- Ej, ja tego nie skończyłam!
- No wiem, dokończysz później. - Wzruszył ramionami. - Nie chcę mi się siedzieć i patrzeć jak piszesz, wolę z tobą gadać. Chodź na błonia.
~*~
- To prawda, że kiedyś Ron  Weasley się w tobie podkochiwał? - Zapytał Lars, gdy spacerowali po zaśnieżonych błoniach. Diana pokiwała głową. - Dziś rano, jak koło niego przechodziłem, nazwał cię blond suką.
- Bo tacy są faceci - odpowiedziała cicho, patrząc na niebo - Raz skarb, raz suka.
- Coś ty mu zrobiła? - Zapytał, podtrzymując rozmowę. Diana się uśmiechnęła pod nosem.
- Z Dafne poszłyśmy do Lavender Brown i coś tam gadałyśmy o tym, że jako para powinni mieć taką samą część ubioru. Bransoletkę czy coś. I ona to kupiła. Zrobiła mu jakiś okropny naszyjnik, teraz go szantażujemy, bo zrobiłyśmy mu zdjęcie.
Lars cicho się zaśmiał, a z jego różdżki wybuchło parę iskierek.
- Naprawdę?
- Chyba nie myślisz, że cię okłamuję? – Spytała. - Weasley się we mnie kochał, dawał kwiatki na walentynki… Oczywiście po kryjomu, ale to było słodkie. To ja byłam straszną zołzą.
- Dalej jesteś - zaśmiał się, a dziewczyna kopnęła go ze śmiechem. Lars odchylił nieumyślnie głowę, a w tedy Dianę zamurowało. Na szyi miał wielką bliznę, a wokół niej siniaka.  Przyglądała się ranie zaniepokojona, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo Tracey Davis pojawiła się koło nich, prosząc Dianę na bok. Dziewczyna potaknęła i wraz z Tracey podeszły do chatki Hagrida.
- Tylko się nie obraź ani nic, dobrze? - Zapytała szybko Tracey. Diana potaknęła, a wtedy Davis pociągła ją. – Słyszałam, że jesteś zazdrosna o Blaise’a.
Na samym początku Diana cofnęła głowę ze zdziwienia. Poprzedniego dnia, na ten sam temat rozmawiała z Zabinim.
-Od kogo słyszałaś?- spytała bezbarwnym tonem.
- Aj tam, nieważne - machnęła ręką. - Ale nie chcę mieć z tobą sporów, bo naprawdę cię lubię.
Lubisz mnie? Zapytała w myślach Diana. Bo ja ciebie nie.
-Ja ciebie też - skłamała. – Nie jestem zazdrosna, moje relacje z Diabłem są po prostu… trudne. Ale jak wam ze sobą dobrze, to ja się cieszę z wami.
- To dobrze, bo strasznie lubię Blaise’a i ciebie. I wszyscy mi mówili, że on ci się podoba, to nie była jedna konkretna osoba.
Diana pokiwała głową.
- No dobrze. Ja lecę.
Po czym odeszła i wróciła szybko do Larsa. Opowiedziała mu o tej sytuacji, chociaż od razu żałowała. Powinna milczeć, jednak słowa Larsa bardzo jej pomogły. Przyjaciel stwierdził, że zarówno Zabiniemu, jak i Tracey zależy na Dianie, dlatego z nią rozmawiali.
- Jestem pewien – powiedział, zatrzymując się. Spojrzał jej w oczy, czując okropne wyrzuty sumienia. - Im na tobie zależy.
- Mi na nich też - wyznała niechętnie. - Dlatego nie chcę ich rozdzielić. Jak komuś na kimś zależy, to się chcę jego szczęścia.
- Właśnie. - Lars pokiwał głową. - Jak coś to zawsze możesz mi się wyżalić.
Blondynka uśmiechnęła się, czując ciepło. Nie była sama. 

 ~*~
Rozdział został zbetowany przez D&D :D 

Aha!Jaki patronus pasuje do Diany?
 Zostałam oceniona na tej stronce--> http://ocenialnia-potterowskich-opowiadan.blogspot.com/

8 komentarzy:

  1. rozdzial swietny jak zawsze :-) do Diany pasuje mi biala fredka, sama nie wiem czemu :o lub jakis snieznobialy niewielki ptak :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ^^
      Fredka, to mi bardziej pasuje do Dafne xD u Dianie myślałam bardziej o koniu albo kocie ;D
      Dzięki za kom ;*
      Adara

      Usuń
  2. Hej, hej ! W końcu znalazłam czas na skomentowanie, ale przeczytałam już wczoraj. Rozdział jest świetny, cudowny i MEGA ! Kiedy nowy ? Już nie mogę się doczekać !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siemka ;)
      Cieszę się że znalazłaś czas na te moje bazgroły :D Dzięki za opinię , nowy rozdział powinien być do 2 tygodni ;)
      Adara

      Usuń
  3. Przeczytałam WSZYSTKo i teraz się wypowiem. ;)
    Masz talent, piszesz pomysłowo i masz całkiem niezły styl.
    Podoba mi się też fabuła, jest cudowna!
    Podoba mi się jak pokazałaś ślizgonów, Diana to bardzo wyrazista postać, świetnie połączyłaś jej charakter z Draconem.
    Kolejny plus to to, że nie zmieniasz za bardzo przebiegu zdarzeń w książce, te wszystkie odzywki i wgl. ^^
    Blaise to wredny patafian, bawi się uczuciami dziewczyn, komentarzowe crucio dla niego!
    Wątek Dramione ♥ jestem od tego uzależniona!
    Wydaje mi się, że Lars czuje coś do Diany, ale to tylko przypuszczenia.
    Co do Davies, to było oczywiste, kto jest jej ojcem, jedyna uwaga to taka, że Voldi miał zielone oczy. :P
    Bardzo podobają mi się też sentencje, które się tutaj pojawiają, poza tym ten patriotyczny epizod ♥
    :D
    Zyskałaś we mnie czytelniczkę, kochana. Dodaje do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że mogę liczyć na twoje zaintersowanie moim opowiadaniem o córce Belli - po wojnie.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Jasmine ♦

    Ps. Do diany pasuje lis. ;)

    happiness-comes-unexpected.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ^^
      Bardzo się cieszę że mój blog ma nowych, wspaniałych czytelników, mam nadzieję że bd komentować każdy rozdział, a nowy za niedługo się pojawi.
      Diana miała być kimś pomiędzy Pansy Parkinson a słodką, śliczną córeczką Lucjusza. W końcu ma w sobie wstręt do skrzatów domowych i mugolaków, jednak wpajano jej to całe dzieciństwo. Jest bardzo zagubiona, dopiero Lars, jest kimś kto jej pomaga odróżnić czarne od białego, chociaż ona sama jest jak na razie szarą postacią (jeśliby brać pod uwagę całą serie,bohaterów itp).
      Blog jest ff ksiazki autorstwa Rowling, więc chcę żeby wszystko sie w nim zgadzało i miało sens. Jakby Diana naprawdę istniała (w sadze) byłaby postacią drugoplanowa, co daje mi władze :D na przykład ten epizod z zakochanym Ronem. Uważam że to dość prawdopodobne, przecież wspomniałam ze Diana przyjaźniła się z bliźniakami Weasley, co mogło denerwować Rona ( w końcu wobec niego, nie grzeszyła kulturą). Tym bardziej że ona jest na prawdę ładna. Szczerze mówiąc, Diana ma dość dobre kontakty z gryfonami i krukonami, jednak niestety gardzi puchonami.
      Tak! Blaise to drań! Ale jest przyzwyczajony do tego że ma każdą dziewczynę, jaką chce tyle że zazwyczaj był z czystokrwistymi arystokratkami a Tracey jest zagadką, która go pociąga. Sama nie jestem pewna dlaczego, on po prostu taki jest.
      Dramione miało być czymś całkowicie drugorzędnym, takie tło. Czytając KP wynalazłam kilka dialogów, które mogły wskazywać na to ze Hermiona broni Dracona, więc pomyślałam 'czemu nie, wstawić je na bloga, zamiast wymyślonych scen?'
      Nie byłabym sobą gdybym nie dodała kilka sentencji i patriotyzmu. To we mnie jest zbyt zakorzenione (prababcia walczyła w wieku 8 lat, odmówiła mówienia po niemiecku w szkole),
      Córka Belii? Nigdy nie czytałam takiego bloga *o* Jak tylko znajdę czas to wejdę i zostawie po sobie ślad ;)
      Do następnego ^^.
      Adara

      Usuń
  4. Cudowne, ale Ty to wiesz ;)
    A przy okazji...NOMINUJĘ CIĘ DO LIEBSTER AWARDS , więcej informacji na moim blogu w zakładce o tym tytule ;)

    OdpowiedzUsuń