sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 9


"(...) czuje gdzieś w sobie wewnętrzny brak
w okół nakręca się masa złych spraw "
Krasza - mam nadzieje że u ciebie jest dobrze

Pierwsze dwa tygodnie szkoły minęły błyskawicznie. Przynajmniej Dianie, która postanowiła spędzić całe zwolnienie lekarskie- śpiąc. Szczególnie po zajęciach swoich przyjaciół. Zasypiała koło czwartej, budziła się na osiemnastą, gdy zawsze Draco w czyjejś asyście przynosił Dianie obfitą kolację, której nigdy całkowicie nie jadła. Właśnie w tedy, podejmowano najwięcej prób nawiązania prób z panną Malfoy. Gerd odwiedzał ją, zawsze w porze śniadania aby podać jakieś, całkowicie bezużyteczne szczepionki. Opowiadał jej zawsze, o ich wspólnej przyszłości. O dzieciach, pięknym domu w górach, psie i ogrodzie z jabłonkami. Niesamowicie przerażała ją wizja, małżeństwa. Jednak cieszyła się, że do końca życia będzie właśnie z Gerdem. Po wizycie, narzeczonego starała się coś przeczytać, zjeść delikatne śniadanie i wykąpać się. Pewnego dnia, nawet wstała z łóżka w większym celu niż potrzeby fizjologiczne. Wstała i podeszła do komody. Ubrała się w różowo-pastelową sukienkę. Umalowała się, by zakryć bladość skóry, okropne cienie pod oczami oraz ukryć delikatne niedoskonałości związane z dojrzewaniem.  Uczesała ładnie włosy.  Założyła swoje szpilki i stanęła przed lustrem. Uświadomiła sobie wówczas, jaka byłaby piękna gdyby nie to wszystko wokół niej. Ba! Ona nadal, może być piękna. To nic trudnego. Zawirowała przed lustrem, uśmiechając się sama do siebie.
Była w tedy niewiarygodnie szczęśliwa. Nie miała na sobie tej sukienki od piątej klasy, mimo tego ze nadal była naprawdę śliczna. Wyszczerzyła się do lustra, podziwiając swoje białe zęby.
Wyglądam jak księżniczka pomyślała z zachwytem. Jestem księżniczką.
Nie wiedziała o tym co działo się poza Hogwartem, nie czytała gazet. Nawet głupich pisemek takich jak Czarownica. Nie odpisywała, ba, nawet nie otwierała listów od rodziców.  Nikt jej też nie opowiadał, co się dzieje w szkole. Nie opuszczała swojego dormitorium. Nie słyszała o absolutnie żadnych torturach, morderstwach, śmierciożercach. Jakby to wszystko nie istniało. Wreszcie stało się cos, na co tyle czasu czekała. Absolutnie odcięła się od świata zewnętrznego. Amycus, nie dotrzymał obietnicy i jej nie odwiedzał. Najwięcej czasu spędzał z nią Draco. Odrabiał u niej lekcje, obojętnie czy spała czy nie.  Pilnował by jadła, by nikt jej nie mówił jak jest źle w Hogwarcie.  Coraz rzadziej denerwowała ją czyją obecność, a Dracona wręcz podnosiła na duchu. Lubiła nawet gdy słuchał jakiejś rozrywkowej stacji w radiu i zajadał się równocześnie ciastem, mimo tego że potem miała masę okruszków na pościeli. Być może nie okazywała tego wystarczająco dobrze, ale te wizyty sprawiały że ten świat nabierał jakiś barw. Poza tym Draco zrobił dla Diany Coś całkowicie, niesamowitego. Wykorzystał przeziębienie siostry i załatwił jej zwolnienie do końca września, z lekcji oraz obiecał  że postara się jeszcze je przedłużyć.
-To oszustwo.- powiedział Gerd widząc zwolnienie.
-Skąd, oryginalny podpis- odparł Draco nic nie robiąc sobie  z oburzenia doktora Fussa i położył się koło Diany.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi- syknął- Ona fizycznie jest już zdrowa, może normalnie uczęszczać…
-Moja siostra, musi odpoczywać.
-Wykorzystałeś katar, jakby miała smoczą grypę! Chcesz żeby dyrekcja się tym zainteresowała?
-A co, Fuss? Doniesiesz na swojego szwagra?
W oczach Gerda zapłonęły iskierki złości. Natomiast Diana wpatrywała się zachwycona w to zwolnienie, nie wierząc własnym oczom. Miała ochotę płakać z radości, jednak po tym wszystkim już skończył jej się, cały asortyment łez.
-Cararrow już się nią interesował, był w jej dormitorium.-mówił Gerd.
-Dianka będzie zwolniona i Snape- podkreślił Draco, zadowolony z siebie widząc uśmiech na twarzy siostry.
Ta transformacja była ciekawa. Na lekcjach, milczał bojąc się że zostanie ukarany. Robił co kazali, udając pewnego siebie. A przy Dianie momentalnie robił się slaby. Wizja że nigdy już nie miałby usłyszeć jej śmiechu, była wręcz okropna.
Odwiedzała ją również Lyra i Dafne. One, opowiadały jej najróżniejsze historie. Przekazywały pozytywne rzeczy. Diana zawsze je uważnie słuchała. Nawet się uśmiechała. Nott czasem im towarzyszył, nawet Pansy Parkinson dwa razy u niej była. Dafne wypaplała, że nawet rodzice chcieli ją odwiedzić. To wszystko bardzo podnosiło Dianę na duchu.  Jednak dziewczyny, były wyraźnie smutne. Przez to Diana myślała, ze ich smutek jest spowodowany sytuacją w szkole, a absolutnie nie chciała o tym słuchać.
Blaise raz ją odwiedził.
Gdyby ktoś jej powiedział, że Zabini chcę wstąpić na wizytę, na pewno przespałaby cały dzień aby tego uniknąć. Jednak on odwiedził ją w czasie lekcji, jakby reguły wcale go nie dotyczyły.
-Cześć. –przywitał się, siadając koło niej na łóżku. Diana nie odpowiedziała, tylko popatrzyła się zdziwiona. Co on wyprawiał?- Nie najgorzej wyglądasz. Na początku roku, to jakby bez przerwy zbierało ci się na wymioty.  Teraz, trochę pudru tu i tam, no i nie będzie aż tak źle. Ciekawi mnie jak to możliwe że ty nic nie mówisz. Zawsze tyle gadałaś, a teraz? Na nic nie opowiesz. Współczuje Fussowi, ledwo co cię odzyskał, po rozłące a ty jak warzywo bez przerwy tu siedzisz. Wy w ogóle spaliście ze sobą?- Diana nie udzieliła żadnej, nawet niemej odpowiedzi. Siedziała z wzrokiem wbitym w prześcieradło. –No jasne, że nie. Przecież on nawet nie wiedziałby jak się za to zabrać.  Patrz, on jest twoim narzeczonym i mu nie dałaś, a ze mną nawet nie byłaś i bez problemu.  Z Tracey, niby też łatwo poszło ale najpierw w ogóle nie brałem pod uwagę że mogę z nią być. No bo, jak niby? Przecież ona mieszka w mugolskiej dzielnicy, nawet na książki jej nie było stać. A teraz? Świata poza nią nie widzę. To zupełnie coś innego, niż było z tobą. –Przy tym zdaniu, Diana przestała już nawet liczyć sztylety które tym jednym monologiem wbił w nią Zabini. Zamknęła oczy, myśląc tylko o tym że chce się opić.
Diana jak najszybciej wyrzuciła z głowy wspomnienie tej rozmowy. Nie było już Blaise’a, całkowicie zniknął po tych słowach. Nie był jej wart, musiał być  zamkniętym rozdziałem, przeszłością. Gerd? Teraźniejszością.
Zaczęła wirować w wysokich butach, śmiejąc się. Zasługuję na to co najlepsze.

~*~

-Zostaw mnie,  Malfoy!- krzyknęła Lyra, idąc coraz szybciej korytarzem.-Zostaw mnie!
Ten jednak bez słowa biegł za nią, a wtedy i ona zaczęła przyśpieszać. W końcu oboje biegli, ledwo co łapiąc zakręt. Lyra była wściekła, wręcz wyprowadzona z równowagi. Draco natomiast myślał tylko o tym że chce przytulić Lyrę. W końcu ją złapał i siłą wepchał do najbliższej pustej klasy.
-Lyra… ja naprawdę potrzebuję ciebie…
-Mnie? A nie przypadkiem mojej kuzynki?!- wydarła się Lyra, zaczynając się trząść. Nie pamiętała kiedy ktoś aż tak ją zranił. Draco, przespał się z Pansy…. Z jej kuzynką.
-Jebać twoją kuzynkę.
-No widzę, że tobie to doskonale wyszło. Powiedz mi, co ona ma, czego mi brakuje?  Podaj mi jedną, jedną sytuację, gdy mnie zabrakło a ona była!
-Cicho bądź…- próbował ją uspokoić Draco i zamknąć usta pocałunkiem, ale ona go tylko spoliczkowała. - Kurwa mać, Lyra! Ja cię kocham!
Na moment, faktycznie zamilkła. Po raz pierwszy usłyszała te słowa. Czyste kocham cię, a nie przecież wiesz co do ciebie czuję.  Jednak gdy pierwsze zauroczenie i szok minęły, ponownie poczuła jak ogarnia ją szał. Kocha ją? Tak nazywa miłość?!
-Kochasz mnie!? Dlatego posuwasz, od dwóch tygodni moją kuzynkę?! Miałeś się zmienić, Draco! Skoro ja ci nie wystarczam, to…
-Wystarczasz mi!
-To czemu…
-Bo ona wizualnie jest podobna do ciebie, do cholery!  Jak na chwilę, nie gadała to momentami miałem wrażenie…
-Nie pogrążaj się.- warknęła Lyra, chcąc wyjść, ale  wtedy Draco mocno ją przytulił od tyłu.
-Lyra, ja cię naprawdę kocham!  Nie chcę, nikogo innego, proszę cię… nie odchodź.
Ostatnie słowo, ponownie ją zastanowiło. Nigdy nie doświadczyła od Dracona takiej czułości. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Nie płakał, ale były one cholernie smutne. Uświadomiła sobie, jak bardzo kocha te oczy.
-Nie chcę odchodzić.- wyszeptała- Ale muszę, Draco. Ty mnie nie kochasz.
-Kocham! Proszę, daj mi szanse.-zapewniał ja gorąco. Lyra nie wiedziała co robić, jak zareagować. Co powiedzieć. 
~*~

 Diana właśnie poznawała najnowszy temat eliksirów, gdy postanowiła odwiedzić ją Lyra. Nie przywitała się, czy coś podobnego. Po prostu usiadła koło przyjaciółki i zaczęła głośno płakać. Diana zacisnęła usta, w cienką linie i podeszła do barku. Nalała wódki, wyciągnęła sok pomarańczowy i podała przyjaciółce. Patrzyła się na nią, wyczekując jakichkolwiek słów.
-Rzuciłam Draco. Ostatecznie.- wydusiła w końcu, biorąc do ust karton ze sokiem. Diana patrzyła się na nią wyczekująco. Przecież musiał być jakiś powód- Mówił ci, że sypiał z Pansy? A od początku września latał za mną. Szczerość twojego brata, Diano.

 Blondynka od raz wstała i wyciągnęła butelkę wódki. Było jej nieco żal, ponieważ dostała dwa lata wcześniej kilka, połówek od Dafne. Wódka była na prawdę świetna i tylko na wyjątkowe okazje. Była ze środkowej Europy, jednak Diana nie umiała wymówić jej nazwy. 
W sumie, to nie rozumiała Lyry. Draco już taki był. Przecież nie byli razem, on zawsze się tak zachowywał.
Mimo to przytuliła przyjaciółkę i ucałowała delikatnie w policzek. 

~*~

Dafne siedziała nad jeziorem, paląc już czwartego papierosa. Nie wiedziała co ma robić, nic jej się nie chciało. Wszystko waliło się, cały jej światopogląd runął. 
Zaczynało jej się robić źle, od wyzywania szlam. Najpierw chodziło tylko o to, aby była bezpieczna. Jednak z czasem zrozumiała parę spraw. Miała ochotę wymiotować, na lekcjach mugozolstwa i obrony przed czarną magią. Nie widziała w tym wszystkim, najmniejszego sensu.  Znęcanie się nad mieszańcami, podobało jej się póki robiła to z własnej woli i z pewnymi granicami. Zaklęcie Crucio, jednak było dla niej czymś ponad jej możliwości. Mimo to, nie miała większych oporów w rzucaniu jego na poszczególnych uczniów. Najważniejsze było jej bezpieczeństwo. Potem skończy szkołę i wyjedzie z rodziną do Brazylii. Jak najdalej. 
Ponad to związek z Nottem, chociaż trwał dopiero miesiąc już jej zaczynał przeszkadzać. Dusiła się w nim.  Tym bardziej że Nott, coraz mniej przypominał jej Larsa. 
Odpaliła następnego papierosa, ocierając łzę z policzka.


----
No cóż, dzisiaj krótko, ale są wakacje :) trzeba korzystać a nie ślęczeć przed laptopem, nie sądzicie?
Dlatego też, następna notka pojawiła się jakoś we wrześniu.
Każdy komentarz, bardzo mnie motywuje, więc zapraszam! ;*