czwartek, 24 października 2013

Rozdział 15

Co boli? To że musisz tkwić bezczynnie
W faktów niewoli, wiecznym memento mori
Eldo- twarze

Draco siedział w Pokoju Życzeń, na starej sofie. Wpatrywał się w Szafę Zniknięć. To była zwykła komoda w której mógł powiesić wieszaki z swoimi marynarkami. Ale ten stary kawałek drewna nie chciał działać… wszystko było przeciwko niemu. Diana leżała w szpitalu, wciąż wymiotowała.  Czas mijał nieubłaganie…
-Czemu, ty  kuźwa nie chcesz działać?!- zawołał, zdenerwowany, kopiąc szafę.
-Spokojnie.- usłyszał melodyjny głos za swoimi plecami. Odwrócił się, i zobaczył Hermione Granger, stojącą dziesięć metrów dalej z szerokim uśmiechem na twarzy. Draco uniósł jedna brew widząc ją.
-Co ty tutaj robisz?- zapytał zdziwiony, gdy Hermiona podeszła bliżej.-Jak… jak się tu dostałaś?
-Nie szukałam ciebie.- zapewniła go, a uśmiech nie schodził jej z ust.-Tylko miejsca gdzie będę mogła się uśmiechnąć… najwyraźniej ja będę tam szczęśliwa, gdzie ty będziesz Draco.- stanęła na palcach- Jesteśmy sobie…
-Hermiona, nie.- powiedział w końcu-Nie widzę w tym sensu.  Ja… ty… to nie ma sensu, jest pozbawione przyszłości.
-Tak.- zapewniła go gorąco-To nie ma żadnego sensu. Dlatego się kochamy.
-Ty kochasz Rona Weasleya. – powiedział zgodnie z prawdą. Uśmiech na twarzy Hermiony, zgasł chwilowo, gdy ta nie wiedziała co ma powiedzieć. Opuściła wzrok i zacisnęła powieki. Przypomniała sobie ten okropny moment gdy Ron pocałował Lavender Brown. Upokorzenie. Ból. Bezradność, która doprowadziło ją do łez.
-Mylisz się. –wychrypiała, ponownie patrząc mu w oczy. Kąciki jej ust, ponownie zmieniły się w uśmiech. –Draco, zrozum. Proszę cię…
-Hermiona, jesteś mądra, nie wmawiaj sobie rzeczy które mogą cię zabić. A patologiczna miłość, może wiele zniszczyć.
-Miłość to słowo o wielu znaczeniach.- odparła- Kocham cię. I nic mnie już nie może zabić, a w życiu trzeba spróbować wszystkiego. Ty mnie kochasz, bo zakazany owoc, zawsze smakuje najlepiej.
-Ty mnie, z tego samego powodu.
-Draco!- zawołała z niedowierzaniem- Masz kiepski dzień, ale nie sprawiaj by inni tez taki mieli.
Chłopak patrzył się na jej usta. Mówiła prawdę? Nie wiedział. Chociaż tego chciał… i to bardzo, po prostu nie wiedział. Zaczął iść do przodu, co zmusiło Hermionę do cofania się. W pewnej chwili, ta oparła się o Szafkę Zniknięć i zaczęło głęboko oddychać, sama nie wiedząc czego się może po nim spodziewać.
Draco położył swój palec na jej dolnej wardze. Nie uśmiechnął się.
Po prostu ją pocałował.
~*~
Diana była już w swojej sypialni. Patrzyła się na swoje odbicie w lustrze, siedząc na kanapie.
Przygarbiona, usta rozszerzone, smutne oczy… z podbitym okiem.
Tak właśnie wyglądała. Całe oko było zaczerwienione a wokół niego potężna fioletowa śliwa. Jak znalazła się na twarzy Diany? Oczywiście przez jej głupotę. Zamiast poczekać na Dracona albo Larsa, dziewczyna postanowiła sama wrócić do sypialni. Rich ją zobaczył i od razu to wykorzystał, a przecież z kim jak kim ale z Richardem nie miała szans. Był silniejszy
Spojrzała w bok, czując okropną bezradność. Łza popłynęła po zapuchniętym policzku. To było najgorsze, za to nienawidziła samą siebie. Za swoją bezradność. Nie umiała być samodzielna, niezależna. A tak dążyła do tej drugiej cechy, jednak to było… niemożliwe. Zawsze ktoś musiał ją nakierować, pomóc… nawet nie umiała skutecznie powiedzieć nie, swojemu eks który nałogowo ją bił.  Ciągle ktoś musiał ją trzymać za rączkę i mówić co można a czego nie. To było okropne. Ciągle była przez kogoś  zdominowana, jak nie przez ojca to przez Richarda.
Ponownie spojrzała w lustro, uświadamiając sobie że jedną brew ma wyżej od drugiej. Przygryzła dolną wargę powoli kiwając głową. Jak szybko wyleczyć oko? Nie chciała być oglądana z tym okropieństwem na twarzy. Wyglądała jak potwór z Loch Ness.
Astoria. Gerd. Pierwsze dwie myśli. Jednak była dopiero dziesiąta rano, wszyscy mieli lekcje w tym Astoria. Natomiast doktor Fuss, był w Skrzydle Szpitalnym a panna Malfoy wolała iść do Dracona i powiedzieć mu Hej Draco! Jak tam? Co z Szafką Zniknięć? Czemu to ci tak długo zajmuje? Dlaczego zmusiłeś mnie do sprzedania się? Czemu po prostu nie kupisz młotka i gwoździ do tej komody, albo nie podejdziesz do Dumbledore’a i nie rzucisz Avady? Czemu mnie kontrolujesz? Dlaczego na mnie krzyczysz i nie pozwalasz mi się zakochać? Dlaczego nie nauczysz mnie samodzielności? Dlaczego nie chwycisz mnie za rękę i nie pójdziesz do nauczyciela i nie powiesz mu że wyrostek z siódmej klasy bije twój a siostrę? Draco… czemu się tak zmieniłeś?
Ledwo co skończyła, odpowiedziała sobie na wszystkie pytania. Zajmuje mu to tyle czasu, bo to zbyt skomplikowane jak na rozum szesnastolatka, który jest szantażowany życiem swoim i rodziny. Nikt jej do niczego nie zmusił, mogła porozmawiać a nie od razu zdejmować szlafrok. Gwoździe i młotek są zbyt banalne, a dobry człowiek nigdy nie podejdzie i ot tak nie zabije niewinnego człowieka. Jeszcze odwróconego. Nikt jej nie kontroluje, to ona jest przewrażliwiona. Draco nie chcę by Diana się zakochała, bo martwi się o jej przyszłość i pamięta o bólu zadawanym przez Richa w piątej klasie. Nikt nie pójdzie do żadnego nauczyciela, rodzica albo dyrektora czy innego urzędasa… czemu? Najpierw zbytnio się bała. Zemsty Richa, opinii publicznej, opowiadania o wszystkich incydentach. Potem usłyszała o opowieści Tracey Davis, której matka została wydziedziczona przez gwałt.
Draco… czemu się tak zmieniłeś?
-Diana… -odpowiedziała na głos, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Po jej twarzy błąkał się uśmiech szaleńca. Taki sam jaki posiadała ciotka Bella- Czemu się tak zmieniłaś.- uśmiechnęła się od ucha, sama do siebie. Znała odpowiedź- Wojna wszystkich zmienia. Nawet gdy jeszcze nie wybuchła.
Wstała i położyła się na łóżku. Wiedziała że wszyscy mają lekcję. W swojej sypialni nie słyszała żadnych głosów dochodzących z Pokoju Wspólnego. Czyli że… dormitorium Astorii było puste. Szafka z maściami, nie miała klucza by każdy mógł zawsze sobie wziąć coś czego potrzebował… To było to.
Poderwała się na równe nogi. Szybko podeszła do drzwi i uchyliła je, by upewnić się że nikogo nie ma na korytarzu.  Było pusto, więc wymknęła się szybko do dormitorium, dziewcząt z czwartego roku. Tam Astoria miała w swojej komodzie leki, zastrzyki, odtrutki i inne rzeczy. Diana zdawała sobie sprawę z tego że na pewno znajdzie tam jakąś maść która szybko usunie tą okropną ranę.
Dormitorium dziewcząt, czwartego roku był nieco większy od sypialni Diany. Ściany były pokryte  zieloną tapetą, z złotymi kwiatami. Byłą oczywiście odporna na wodę.  Meble były tam koloru, jasnego brązu. Wszystko wyglądało wyjątkowo ładnie.
Diana wygrzebała z komody, kremową maść z napisem ‘na siniaki- działalność w ciągu trzech godzin GWARATNTOWANA’. Uśmiechnęła się do siebie- z tego co było napisane, jasno wynikało że zanim Draco wróci  do Pokoju Wspólnego. Ulżyło jej- cały tamtejszy poranek pójdzie w niepamięć.
-Co ty robisz?- usłyszała za sobą żeński, głos. Czując dreszcze, odwróciła się. W drzwiach dormitorium stałą Lyra Parkinson. Widząc ją, blondynka jak najszybciej zasłoniła zranione oko. Udawała że je pociera ze zmęczenia. Nie chciała by ktokolwiek, to widział.
-Szukam czegoś na wzmocnienie. –odpowiedziała, wysilając się na uśmiech. Lyra natomiast stała z pomarszczonymi brwiami. Nie wierzyła jej-Słabo się czuję.
Następnie pochyliła głowę, tak aby włosy zasłoniły jej twarz i wyszła z pomieszczenia. Lyra czuła że coś jest nie tak. Jak to możliwe że Diana słabo się czuła, skoro dwa dni, tylko leżała? I po czemu tak pocierała oko?
-Czekaj.- powiedziała szybko, chwytając przyjaciółkę za prawy łokieć.
-Co!?- warknęła Diana. Stanęła z Lyrą twarzą w twarz. Kuzynka Pansy nie odpowiedziała, tylko patrzyła się ze strachem na podbite oko blondynki. Widać było strach w jej oczach. Natomiast w Dianie nagle wzrosła wściekłość. O co i wszystkim chodziło!? W życiu siniaka nie widzieli?
Lyrę najwyraźniej zatkało, bo nic nie mówiła. W końcu wydusiła z siebie krótkie ‘kto ci to zrobił?’ jednak Diana już zamykała drzwi. Wyjęła różdżkę, chcąc zamknąć drzwi jakimś porządnym zaklęciem, ale nie zdążyła. Lyra otworzyła drzwi i rozbroiła ją niewerbalnym zaklęciem.
-Celujesz we mnie różdżką?- zapytała Diana uśmiechając się wyzywająco.- Taka odważna jesteś? Celować w pobitą szesnastolatkę? Chcesz całkowicie stracić szanse u Dracona?- Lyra opuściła chwilowo wzrok. Diana w tedy zaśmiała się, niczym osoba psychicznie chora. Przestała być sobą- Myślisz że nie widziałam, jak się na niego patrzyłaś dwa lata temu? Pamiętam jak płakałaś na Balu Bożonarodzeniowym, gdy on tańczył z Hermioną w parku. Jestem naiwna, ale cię znam. Tu nie chodziło o to że Parkinson ci powiedziała że brzydko ci było w tej sukience. Jesteś słaba… Nigdy nie zapomnę twoich oczu, gdy zobaczyłaś jak Draco zaprasza Pansy a ciebie ustawia z kolegą. Dlatego wyjechałaś. A wróciłaś bo wreszcie dorosłaś.
Cisza. Milczenie, podczas którego Diana sobie uświadomiła, że przesadziła, a Lyra powstrzymywała łzy. Tak… kochała się w Draconie. Ale komu on się nie podobał? Chyba tylko Dianie.
-Nie bądź mściwa, ja tylko chcę z tobą porozmawiać.- wymamrotała Lyra. Blondynka usiadła na łóżku i chwyciła się za włosy.
-Przepraszam. – wyszeptała- Ja już po prostu mam wszystkiego dość. Po co oni mnie uratowali? Nie lepiej żebym już nie żyła? Byłoby mniej problemów…
-Kto ci to zrobił?- spytała Lyra, kucając na przeciwko przyjaciółki. Blondynka uniosła głowę.-Blaise?
-Nie.
-Lars?
-Zwariowałaś?- zapytała. Lars? Uderzyć dziewczynę?
-Gerd, Draco…
-Lyra nie wymyślaj.
-Nott?
-Nie.
-Richard?
Po zapuchniętym policzku Diany, polały się łzy.
-Przecież ty z nim chodziłaś!- zawołała Lyra, natychmiast rozumiejąc, milczenie Diany.
-On mnie bił gdy byłam jego dziewczyną.- odparła oschle- co tam dla niego, czasem walnąć eks w oko.
Lyra, usiadła koło przyjaciółki i ją przytuliła. Czuła złość, ale nic nie powiedziała. Pisały ze sobą, ale Diana nic nie powiedziała o tym że Rich wcale nie był taki idealny jaki się wydawał. Nic nie wiedziała…
-Czemu nic nie powiedziałaś?- spytała szeptem, na co panna Malfoy zareagowała histerycznie.
-A co ci miałam powiedzieć?!Że chłopak którego kocham, jest damskim bokserem?  Że nadal z nim jestem choć złamał mi rękę? Że nie umiem żyć bez chłopaka który codziennie mi dawał z liścia? To ci miałam napisać? Że jestem słaba?
-Nie.- przerwała jej Lyra- Tylko że mnie potrzebujesz.
-Wiedziała tylko Astoria.- odparła cicho- Powiedziałam jej, gdy złamał mi rękę. Nie wiedziałam, jak mam się wytłumaczyć przed Draconem, ona mi ustawiła kości. Nie chciałam żeby ludzie wiedzieli… Nie miałabym życia.  A nie jestem z nim tylko dlatego że Potter mi pomógł.
Po tym opowiedziała Lyrze, w jaki sposób zerwała z Richardem. O jego pogróżkach i nękaniach. O tym że nie miała zamiaru iść do dyrektora, bo się bała.
-Raz…- wspominała Diana- przyniósł mi śniadanie do łóżka. Richard. To było takie słodkie, ja byłam zachwycona. Ale godzinę później miałam skręcony nadgarstek. On naprawdę potrafił być czarujący. W tedy mu wszystko wybaczałam. Potem, mi pokazywał jaki jest naprawdę, a ja sobie tłumaczyłam że on w taki sposób pokazuje mi miłość. Byłam taka głupia… nadal jestem.
-Nie prawda.- zaprzeczyła szybko Lyra- Ty po prostu… jesteś przyzwyczajona do bycia zdominowaną. Najpierw ojciec sprawił że jadłaś mu z ręki… potem Rich a teraz Draco…
-Ja cię przepraszam.- przerwała Diana, przyjaciółce popatrzyła na nią ze smutkiem- Nie powinnam mówić tych okropnych rzeczy o tobie i…
-Tu nie chodzi o mnie.- uśmiechnęła się-  To ty masz podbite oko.
-Nazwałam cię słabą, w czasie gdy to ja taka jestem.- przypomniała jej.-Miłość nie wybiera. Robi zawsze to co chce, nie zważa na uczucia innych.  Jest egoistyczna… biała.
-Miłość dla każdego ma inną barwę. Nie jest egoistyczna, to ludzie tacy są, nie umieją zrozumieć definicji tego słowa. Ty kochasz Blaise’a dlatego  chcesz jego szczęścia i nie niszczysz Davis…
-Muszę nałożyć tą maść.- przerwała jej, nie chcąc o tym rozmawiać. Lyra zrozumiała, po czym wyszła z pomieszczenia.
~*~
Draco Malfoy siedzi koło Skrzydła Szpitalnego.  Twarz ma schowaną w dłoniach. Znowu TO się dzieję. To zaczęło być okrutnie  nudne. Ale nadal ma przed oczyma widok, mdlejącej siostry.
Teraz słyszy jej wrzaski bólu. Ona nadal cierpi.  Gerd jest świetnym lekarzem, znowu jej pomoże… Diana za dzień, dwa ona ponownie wyjdzie ze szpitala i zacznie nadrabiać zaległości w szkole. Wszystko się ułoży, wszystko będzie dobrze…
Dafne siedzi koło niego, skulona. Kołysze się w obie strony, i próbuje za wszelką cenę pozbyć się czkawki. Boi się. Diana straciła cała odporność, właśnie się wykrwawia. Jej organizm jest niezwykle słaby… pokarm się nie trawi,  nie może zbyt dużo pić, nawet zwykłej wody bo w tedy cały dzień nie wychodzi z łazienki. To wszystko ją zabija. Zabijało od pół roku, a teraz nadszedł koniec. Ostatni rzut kostką.
Lars nadsłuchuje. Oprócz przeraźliwego krzyku, Diany ma nadzieję usłyszeć słowa Gerda, Astorii albo coś zrozumiałego z ust Diany.  Ale nic. Tylko bezustanne wrzaski. To go dołuje. Zna ją zaledwie dwa miesiące, a czuje się jakby była jego trzecią, siostrą. Kocha ją. A ona teraz umiera.
Lyra siedzi na podłodze i patrzy się tępo na ścianę. Nie wie co ma o tym wszystkim myśleć.  Trzy godziny wcześniej, rozmawiały ze sobą. Oprócz siniaka, Diana była  cała i zdrowa, a przynajmniej fizycznie. Teraz  ból ją niszczy. Teraz umiera. To ma być koniec? Dlaczego, teraz? Co się stało? Kolejne bóle? Jest w to zamieszany Mroczny Znak, który dojrzała na ręce Diany podczas ich rozmowy. Lyra nie miała kontaktu z Dianą od końca wakacji. Pięć miesięcy. Tyle potrzebował Czarny Pan by zniszczyć Dianę.
Gerd patrzy na wielkie łzy Diany. W Boże Narodzenie, uratował jej życie. Teraz też to robi, ale sytuacja nie jest taka sama. Dynamiczna. W święta, była nieprzytomna- teraz wszystko czuje, wie co się dzieje. Czuje ból. Gerd też. Boli go, cierpienie Diany, jej łzy i krzyki. Boi się,  każdego ruchu. Wie że problem tkwi w Znaku, wiec próbuje go wyciąć.. nożem. Gdy ostrze zanurza się w ciele dziewczyny, ta zaczyna rzucać się po łóżku, piszcząc z bólu. Nóż wchodzi łatwo, jakby jej skóra była  lekko roztopionym masłem. Krew jest zaschnięta, nie wylewa się z jej ran, wokół Znaku.  Wie że go nie wytnie, tym skazałby ją na natychmiastową śmierć. Jednak musi zobaczyć co jest pod nim. Ręka mu się nie trzęsie, wie że jeden fałszywy ruch i przetnie jej całą rękę…
Astoria pomaga jak może, czując zadyszkę. Robi co może, mimo tego że czuje obrzydzenie widząc mięśnie Diany ale zmusza się do tego widoku, wiedząc że z każdą sekundą, wzmacnia się w swoim fachu. Spogląda na zapoconą twarz Gerda. Wszystkich to bolało. Na tym polega ironia tej sytuacji- każdy się o nią boi, każdy cierpi. Ale ona sama najmniej. Diana była inna. Inaczej pojmuje ból, miłość i cierpienie. Dlatego zawsze z Astorią tak dobrze się dogadywały. Obie są inne.
-Czemu to tyle trwa?- pyta zniecierpliwiony Draco.
-Ona to prze…prze…przeżyje.- jąka się Dafne. Zawsze się udaje. Diana ma psie szczęście.
Lyra i Lars spoglądają na nich, a następnie wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Oboje wiedzą że jak poważna jest ta sytuacja. Oboje mają nadzieję, że jej się uda, jednak… równie dobrze to może być koniec. 
Lyra otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, jednak nie pozwolono jej.  Zza rogu wybiega Blaise Zabini. Ma spocone czoło i rozkojarzony wzrok.
-To prawda że…- zaczyna, jednak po korytarzu roznosi się niewiarygodny krzyk Diany. Zabini zatrzymuje się i patrzy ze strachem. Znowu bóle? Czy coś gorszego? Co się z nią dzieje. Blaise patrzy na zrozpaczonego Draona i natychmiast rozumie, co się stało. –TO PRZEZ CIEBIE!
-Śmiesz go oskarżać?!- woła Lyra, wstając.-To twoja wina!
- A co ja jej zrobiłem?- pyta wyzywająco, spoglądając z góry na niską Lyrę.-To on nie umie zaopiekować własną siostrą.
To przesada myśli Malfoy. Gwałtownie wstaję i chcę dać prawego sierpowego, swojemu przyjacielowi, jednak Lars go chwyta i uspokaja.
-Diana nie chciałaby żebyście się kłócili.- mówi szwab, patrząc spokojnie na nich, chociaż w środku o niczym tak nie marzy jak o pobiciu Zabiniego.
-To ona już nie żyje?- pyta ze strachem Blaise.
-Jesteś głuchy, czy nie słyszysz jak się drze?- Dafne ma sarkastyczny ton. Jest wściekł tak samo jak reszta. Nie rozumie po co on tu przyszedł, skoro  za pewne dziesięć minut wcześniej całował Tracey Davis.
-CO CIĘ TO OBCHODZI?!- wybucha Lyra- KOCHASZ JĄ!?
 Blaise chcę odpowiedzieć, jednak krzyki Diany, ucichają. Cała piątka patrzy na drzwi. Wszyscy czują strach. Co się dzieje?  Dafne wstaje i podchodzi do drzwi.
-Nic nie słychać. – szepcze.- Nic…
-Co się dzieje?- pyta wystraszony Draco i patrzy na Larsa.
-Nie wiem.- odpowiada on. W te samej chwili drzwi się otwierają.  Stoi w nich Gerd. Po jego policzku spływają łzy.  Dafne zaczyna trząść głową.
-Diana nie żyje. – mówi Gerd.
Draco budzi się cały spocony z snu. Najgorszego w jego życiu. Te szpitalne łóżka były okropnie niewygodne, nic dziwnego że chorzy tak często uciekali. Malfoy podnosi się z łózka chcąc zobaczyć czy Diana jeszcze śpi. Dziewczyna jednak ma szeroko otwarte oczy w nim utkwione. Chłopa czuje dreszcze, widząc że oczy Diany są pozbawione wyrazu.
-Diana…- szepcze imię siostry. Patrzy na nią ze strachem. Ona nie odpowiada. Draco schodzi z łóżka i klęka przy niej. Nie rozumie co się dzieje, dopóki nie dostrzega szwów przy Mrocznym Znaku, które łączyły Znak z resztą skóry… to wygląda jakby znak został wycięty… ku swojemu zdziwieniu widzi że w skórze jest  siostry czarna masa…-Co się dzieje? Diana…! Słyszysz mnie?!
Ponownie nie otrzymuje odpowiedzi. To nie był sen. Diana nie oddychała.
-Odezwij się.- prosi, czując łzy.- Dianka… Diana obudź się, powiedz coś!
-Ona nie żyje.- słyszy zimny głos, nad swoją głową. Unosi ją i widzi Czarnego Pana, który gładzi swoją różdżkę.  Draco patrzy na niego, hamując łzy. Różdżka Czarnego Pana lśni… wściekły Smok wstaje i rzuca się na niego.
-Draco!- słyszy żeński gdzieś w głębi siebie. Albo na zewnątrz?
Co to za głos? Czyj? Lyry? Dafne? Astorii? Hermiony?
-Diana…- mamroczę, jakaś jego część.
Bije Voldemorta z pięści w twarz. Niech cierpi, tak jak Diana.
-Co się dzieje!?- żeński głos, nie daje mu spokoju.
Kto to mówi?! Jedyna kobieta w Sali, leży martwa stopę od niego.
-ONA PRZEZ CIEBE NIE ŻYJE!- krzyczy.
Diana nie żyje przez tego gnoja. To przez niego cierpiała, to on zapędził ją do grobu.
-Kto nie żyje? Draco, na Boga co się dzieje!?
Siłuje się z Czarnym Panem. Musi go zabić, musi pomścić Dianę.
-ZABIJĘ CIĘ!
Kopie przypadkiem jego różdżkę w bok. Łapie ją i przykłada  do miejsca gdzie normalny człowiek ma nos.
-Mnie?!
To jeszcze nie koniec syczy Czarny Pan.
-Avada…
-OBUDŹ SIĘ!- krzycz dziewczyna.
Unosi wzrok. Widzi ducha… ducha Diany.- Draco proszę cię.- szepcze. Dotyka jego ramienia.
Draco otwiera oczy. Nie wierzy własnym oczom. Przednim klęczy Diana, gładząc go po, jego spoconym czole.

-Wszystko dobrze.- powiedziała uśmiechając się. Chłopak bierze w dłonie jej twarz i patrzy w oczy. Uświadomił sobie… to był sen. Być może z morałem… ale Diana żyła. Żyła, w jej oczach jest jak zawsze radosna iskierka… wszystko będzie dobrze.
~*~
Dziś nie ma videa ;c i mam kiepskie wieści: kuzyn zabiera mi laptop bo musi coś w nim porobić tak więc następna notka pojawi się... sama nie wiem kiedy...

7 komentarzy:

  1. I po raz kolejny zachwycasz!
    Sen, który nie ma końca...Lyra, która w końcu gdzieś się pokazuje, stawia czoła i otwiera usta. Draco, który tkwi w patologicznej znajomości z Hermioną. Wszystko jest cudowne !

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Pewnego czasu składałaś zmówienie na szablon u pewnej szabloniark. Niestety on a nie podjęła sie zrealizowania Twojego pomysłu. Natomiast ja postanowiłam go wykonać, użyłam to tego celu takich samych zdjęć co zaproponowałaś.
    Możesz umieścić go na swoim blogu ale napisz o tym w "pobranych" i umieść mój button na swoim blogu
    Link do notki: http://szablonovo.blogspot.com/2013/10/woda-i-ogien.htm
    Jeżeli coś Ci się nie spodoba to pisz spróbuję to poprawić.

    l

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny blog. Dobrze wszystko opisujesz, po prostu połknąłem ten blog w trzy dni. Jedną rzeczą do jakiej mogę się przyczepić to zapis dialogów. Powinno być:
    - Czemu, ty kuźwa nie chcesz działać?! - zawołał, zdenerwowany, kopiąc szafę.
    - Spokojnie - usłyszał melodyjny głos za swoimi plecami. Odwrócił się, i zobaczył Hermione Granger, stojącą dziesięć metrów dalej z szerokim uśmiechem na twarzy. Draco uniósł jedna brew widząc ją.
    - Co ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony, gdy Hermiona podeszła bliżej. - Jak… jak się tu dostałaś?
    Zajrzyj tu, to ci się przyda http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/
    i zapraszam na swojego bloga http://drarry-truestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń