środa, 30 lipca 2014

Rozdział 2



Witamy w piekle, synu. 
-słoń

Malfoy Manor został zawładnięty przez Czarnego Pana, Lucjuszowi udało się zachować całkowitą prywatność w dwóch pomieszczeniach: w sypialni oraz w swoim gabinecie. W tamtej chwili, siedział właśnie w tym drugim pokoju, przy biurku. Na przeciwko niego, siedział dwudziestoczteroletni  niemiecki lekarz. Od jakiegoś  miesiąca,  narzeczony jego jedynej córki. 
-Myślisz że będzie z tobą szczęśliwa?- zapytał Lucjusz, ilustrując młodego mężczyzna wzrokiem.
-Będzie.- odparł pewnym siebie głosem Gerd.
-Posłuchaj mnie, ważniaku.- warknął nagle pan Malfoy- Chcesz poślubić moją JEDYNĄ córkę. Ona jest dla mnie wszystkim, rozumiesz? 
-Jakoś, nie przypominam sobie, aby pan jej to okazał.- zauważył kulturalnie Gerd.
-Bo nie umiem.- uciął Lucjusz.- Diana spędzi resztę życia z tobą. Urodzi ci dziecko.
-No właśnie.- pochwycił niemiec- będzie miał pan, kontynuację rodu, w innym kraju. Jeśli Diana będzie chciała zamieszkać w Niemczech...
-Nie będzie chciała.
-... to również u nas, Malfoyowie będa mieli wpływy. To dla pana dobre. Urodzi panu dziedzica.
-Nie mi, tylko tobie Fuss.- warknął Lucjusz. Ten cały lekarz był bezczelny! Co on sobie myślał?- Jaki ty,  masz status krwi?
-Czysta. A tak dokładnie to szlachta średnia.
Ha! Dziedzic szlachty średniej chciał poślubić magnatkę. Jednak... po chwili przypomniał sobie że jego wuj- Ikar miał podobną sytuację, jednak w niej to on miał lepsze pochodzenie. To Ceres była klasy średniej.
Gerd poczuł satysfakcję uświadamiając sobie jedna rzecz. Lucjusz najpierw zapytał się o to czy Dianka będzie szczęśliwa... dopiero później o status krwi.

~*~
Cześć,
Na samym początku chcę abyście wiedzieli, że to nie pierwszy list, który próbuje wam wysłać. To nie jest już  chyba trzynasty. Pisze do wszystkich, ale nie listów nie dochodzi, ponieważ Ministerstwo infiltruje pocztę na terenie całej Anglii. Podobno chcą zamknąć Hogwart, ale mój tato zapewnia, że to tylko chwilowe. Mam nadzieje. Odwiedziłam nie Teodora. Jest w niezłej rozsypce, podobnie jak Dafne. Piją, palą i wciąż udają, że jesteście im obojętni. Na pewno za Wami tęsknią. Blaise postanowił zaciągnąć się do wojska. Nie wiem jakie były tego powody, ale przypuszczam, że to jego sposób na ucieczkę. Każdy z nas szuka sposobu aby uciec z tej wrzawy. Moi rodzice unikają rozmów ze mną, a za każdym razem kiedy wracają z waszego domu zbywają mnie krótkim: u Diany i Draco w porządku. Chciałabym wiedzieć jak jest naprawdę. Czy naprawdę jest tak dobrze? Jak się czujecie? Jak spędzacie wakacje? Czy Gerd odwiedza Dianę tak jak mi obiecał przy naszym ostatnim spotkaniu? Na pewno bardzo jej go brakuje. Mam nadzieje że wszystko u niej dobrze, nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. A Draco? Jak się czuje Draco? Gdzie się podziewa? Każdego wieczora wyobrażam sobie, że jesteśmy w Pokoju Wspólnym i niczym się nie przejmując śmiejemy się z błahostek. Myślę o tym całymi nocami bo meczy mnie bezsenność. Mało jem, pije i dużo czytam. To mój sposób na ucieczkę. A wy jaki sposób macie? Myślę, że skuteczny. Nie mam kontaktu z nikim oprócz Dafne i Teda, a bardzo się martwię. Mam nadzieje, że jeśli nie uda mi się Was odwiedzić to spotkamy się w Expressie do Hogwartu. Będę na Was czekała, zawsze czekam.
Kocham Was i tęsknię, wasza Lyra.
PS.: Czekam z utęsknieniem na odpowiedź abyście rozwiali moje wszystkie wątpliwości.
-Co to?- Diana usłyszała za sobą głos brata, w pierwszym odruchu chciała schować list do koperty, jednak uświadomiła sobie, że w końcu nie ma w tej korespondencji absolutnie nic złego.
-Lyra napisała.- odparła, a Draco natychmiast wyrwał jej list z rąk.- Wszystko u niej dobrze, nie dramatyzuj.
-Ja nie dramatyzuje.
-Jak wolisz.- odparła lekceważąco i opadła na swoje łózko, wyciągając spod materaca epapierosa . Patrzyła jak brat ze skupieniem czyta list. Całe ręce mu drżały- Uspokój się…
Draco spojrzał na siostrę z delikatnym obłędem w oczach, kończąc czytać list.
-Przestań palić.- syknął ze złością, podchodząc do Diany i wyrywając jej epapierosa z dłoni- To jakieś mugolskie świństwo…
-Dzięki któremu nie chleje jak Dafne do nieprzytomności!- odpyskowała dziewczyna.
-Daj mi to świństwo- Ta założyła ręce na piersi i patrzyła bykiem na brata.- Odpiszę jej.
-Napisz ode mnie, że Gerd mnie odwiedza i żeby nas odwiedziła i…
-Nie możemy napisać prawdy- mruknął Draco- Nie wiadomo kto to przeczyta… skoro to nie jest pierwszy list który nam wysłała.
-No okej, rozumiem.- przerwała mu zirytowana. Ile on mógł jej tłumaczyć tak banalną rzecz? Draco natychmiast zaczął odpisywać na list swojej…przyjaciółki – Myślisz że ona mówi prawdę o Blaise? Że ot tak zostawił Davis na dwa miesiące?
Draco z zaskoczeniem spojrzał na siostrę. Od kiedy ona się martwiła Diabłem? Co ją obchodziło, z kim jest i gdzie?
-Go zawsze ciągnęło do wojska.- zauważył słusznie Draco. Diana spuściła wzrok i zastanowiła się na sytuacją.
Pamiętała doskonale że już w czwartej klasie Blaise mówił że wstąpi do wojska. Zawsze mówił że prawdziwy facet idzie do wojska, choćby na krótką służbę. Zgadzała się z nim. Jednak… nigdy nie spodziewała się że Diabeł postanowi iść na dwumiesięczną służbę w  wakacje. Myślała że był bardziej ambitny.  A poza tym…
-Myślałam że on wstąpi jak będzie starszy.- wymamrotała Diana- Ma dopiero szesnaście lat...
-On ma tyle lat co my.- wtrącił brat.
-No własnie. Ma szesnastkę.
Draco spojrzał na Dianę ze zdziwieniem w oczach. Dziewczyna kiwała się we wszystkie strony, jak ich dawny skrzat domowy- Zgredek. Widać było że nad czymś gorączkowo myślała. 
Była dziwna... zmieniała się. Nie była już przerażona... ona... ona wydawała się przyzwyczajać do tego wszystkiego... do zła... przynajmniej tak mu się wydawało przez ostatnie tygodnie. Zmienił zdanie. Jego siostra powoli wariowała.
-Dianka... siostrzyczko.- Draco, odłożył pióro i podszedł do niej, obejmując ramieniem- My już obchodziliśmy siedemnastkę... a Zabini ma urodziny...
-Dwunastego maja, tak wiem.- mruknęła dziewczyna, patrząc ze smutkiem przed siebie. Oparła głowę o ramieniu brata.- Jak on mógł tak zostawić... Tracey.
-I ciebie.
-I nas.
-No co  ty, nie płacz.- chłopak zdziwił się na widok łzy na policzku siostry. Wyciągnął z kieszeni świeżą chusteczkę i otarł nią mokry policzek siostry.-Dianka, no...
-Kiedy będzie tu Gerd?- spytała, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Było jej przykro ze względu na zachowania Zabiniego, ale nie chciała drążyć tematu.
-Za chwile będzie... chodź tu.- mocniej ją przytulił i ucałował w czoło.
Nie mogła więcej cierpieć. Przecież obiecał jej że wszystko co złe już za nimi...
~*~
-Dobry wieczór, kotku.- usłyszała męski, aksamitny głos nad swoim uchem. Uniosła głowę i spojrzała w twarz Gerdowi. Uśmiechnęła się i objęło go ramieniem, siadając na łóżku.
-Hej, kochanie.- odparła, szczęśliwa że wreszcie przy niej jest.- Jak rozmowa z ojcem?
-Dobrze.- posadził Dianę na swoich kolanach.
-O co pytał?
-Hm... no o to czy będziesz szczęśliwa, o mój status krwi, o ślub...
-O, no właśnie.- przerwała mu blondynka- Kiedy ślub?
-Myślałem o wrześniu, jak jeszcze będzie ciepło.
-Nie da rady.
-Czemu?- zdziwił się Gerd.
-Będę w szkole, głuptasie.- zaśmiała się. Przecież to była oczywistość. Jak niby w Hogwarcie będzie planowała wesele? Na eliksirach będzie suknie ślubną?- To znaczy, jak Czarny Pan dojdzie do władzy...
-Kochanie, uważam że wrzesień to najlepszy czas. 
-Ale dlaczego?- dziwiła się dziewczyna-Nie będę mogła, ot tak rzucić nauki i przyjechać na trzy dni na wesele, jak ty to sobie wyobrażasz...
-A tak, że nie wrócisz do szkoły.- wyprostował Gerd, patrząc na narzeczoną. Ta, najpierw myślała że doktor, sobie z niej żartuje, jednak widząc jego poważny wyraz twarzy, zrozumiała.
-Ja wracam do Hogwartu.- powiedziała zdecydowanym tonem. Tonem, jakiego jeszcze nigdy nie użyła- Ty też, jako lekarz. Ja, jako absolwentka szkoły. Nie mam zamiaru zrezygnować z edukacji.  Zrozumiałeś?
-Dianka...
-Zrozumiałeś?
-Ty nic nie rozumiesz.- odparł poważnie młody doktor.
-Masz rację, nic nie rozumiem.- potaknęła dziewczyna, zirytowana- Właśnie tego się bałam. Dlatego tak bardzo nie chciałam, wyjść za kogoś, kogo podyktuje mi ojciec. Żeby uniknąć przedwczesnego ślubu...
-Jeśli ON dojdzie do władzy, niczego się więcej w Hogwarcie nie nauczysz, kochanie. Oni będą się nad wami pastwić... proszę... zrób to dla mnie i zostań w domu.
-Nie, Gerd.- dziewczyna trwała przy swoim- Ja tam muszę wrócić.
Doktor patrzył an swoją narzeczoną. Bał się o nią. Że ktoś ją skrzywdzi.
-Kocham cię.- wymamrotał i pocałował w czoło. 
~*~
No i proszę, kolejna notka ;> przepraszam, że taka krótka ;c następne będzie dłuższa! Zapraszam na mojego drugiego bloga, dowiecie się trochę o mnie.

1 komentarz:

  1. Czekałam z utęsknieniem na ten rozdział, a tutaj tak krótko. Wybaczam ci ze względu na list Lyry i oczywiście, jak zawsze, cudownego Gerda. <3
    Zapraszam Cię tutaj ; jaily-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń