czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 1- początek części drugiej.

Beztroska zamieniła się w walkę o dobrobyt
Odwieczne schody, świat kłamstw i pleśni
Wypij za tych co nie mogą i tych co odeszli
Teoria orła i reszki, kwestia farta
Życiowy sarkazm, diabeł zna się na żartach
Nic nie warta jest duma ludzi bez honoru
Dwulicowość to jedna z najpopularniejszych chorób
Gra pozorów, fałszywy uśmiech judy
Kaprawe oczka, pasożyt pełen obłudy
Czas wyczyścić brudy, niewielu to potrafi
Choć każdemu z nas trupy wysypują się z szafy
Nie chcę prawić morałów bo sam nie jestem święty
W górę szkło, wypijmy za błędy

~Słoń 'Szczerze'

Siedziała na swoim łóżku wpatrzona w okno. Lało. Deszcz bił prosto o szyby. W symiapni Diany było dość zimno, oboje byli pod kocem. Diana trzymała w wolnej dłoni epapierosa*, którego dostała rok wcześniej od cioci Adary. Panna Malfoy otwarcie gardziła prawdziwymi papierosami, czy ta cygarami jednak ich elektryczne odpowiedniki... mugolskie odpowiedniki wyjątkowo jej pasowały. Ładnie pachniały i pozwoliły jej się odprężyć. Chociaż w tamtej chwili... nic jej nie mogło pomóc.
Draco trzymał ją za dłoń, siedząc koło siostry i obejmując drugą ręka. Nie chciał jej już nigdy puścić. Nie po tym co przed chwilą zrobił jej Czarny Pan.
-Ja naprawdę nie wiem.- wyjęczała Diana czując ból rozdzielający jej całe ciało. Miotała się po podłodze. Czarny Pan stał nad nią z różdżką w ręką.
-Wiesz. - wysyczał.- Powiedz, co się dzieję z moją córką.
-Nawet nie wiem kim ona jest.- zaszlochała dziewczyna, pragnąc by zaklęcie Cruciatus przestało działać. 
-Nie baw się ze mną, bo zapłacisz za to głową brata.
-Nie! Naprawdę nie wiem! Przysięgam!
-Crucio.
Dracon nie mógł sobie tego wybaczyć. Tego, ze to jego siostra była torturowana we własnym salonie. A on nie zdołał jej ochronić, choć cały pieprzony rok robił wszystko aby ona była bezpieczna. Całą jego robotę trafił szlag.
Jak mógł na to pozwolić? Raz, jeden raz na dobre trzy tygodnie poszedł spać do siebie- osobno od Diany. Jeden, jedyny raz zostawił ją na jedną noc samą. A ona podczas tej nocy została niemal zakatowana.  Nigdy sobie tego nie wybaczy. 
Po śmierci Dumbledore'a miał być koniec. Dianka miała przestać cierpieć, mieli być bezpieczni, wszystko miało być dobrze. Czarny Pan powiedział jasno że Dumbledore ma nie żyć, ma umrzeć obojętnie jakim sposobem. Tak się stało, on nie żyję. Powinni mieć już spokój. Draco rozumiał dlaczego na początku Czarny Pan ukarał go Cruciatusem. W końcu to on miał wypełnić zadanie, a nie Snape. Ale Diana!? Dlaczego Diana!? Co ona jest komu winna!? Co zrobiła!? Ona jako jedyna na tym całym świecie, powinna być bezpieczna. Tylko ona na to na prawdę zasłużyła. Na szczęście. Na życie.
-Mam dla ciebie niespodziankę, księżniczko.- wymamrotał jej Draco do ucha. Dziewczyna drgnęła, delikatnie patrząc w bok. Blaise zawsze do niej mówił 'księżniczko'.Nienawidziła tego określenia, równocześnie tak bardzo potrzebując tego słowa, skierowanego w stronę jej osoby. W tedy czuła się dowartościowana... Opuściła dłoń w której trzymała epapierosa i wypuściła dym bez zaciągania się, chcąc wyrazić tym sposobem zainteresowanie bratu.- Pewna osoba chcę cię zobaczyć. Zaczekaj tu chwile...
Puścił jej dłoń, myśląc że siostra to zignoruje. Mylił się, bowiem Diana natychmiast odskoczyła tak aby spojrzeli sobie twarzą w twarz i mocniej go chwyciła za dłoń. Już raz odszedł. Ona za to zapłaciła. Nie mogła pozwolić na kolejny moment w samotności.
-To tylko chwilka, Dianuś.- wyszeptał z uśmiechem. Ona zaprzeczała ruchem głowy, jednak Draco skutecznie wyślizgnął dłoń z jej uścisku. Pochylił sie i ucałował w czoło. Następnie powoli odszedł.
Dziewczyna w tedy oparła głowę o poduszkę zaciągając sie liquidem arbuzowym. Miała ochotę się opić. Pociąć, przestać żyć.
Czemu tego nie zrobiła? Och, to niezwykle proste. Po raz pierwszy się opiła po tym jak zdradził jak okazało się że Blaise udaje parę z Lyrą, dlatego bo ona bała się pewnego niechcianego adoratora.
Mimo tego, że nie była wówczas z Blaisem, poczuła sie okrutnie zdradzona. Przez chłopaka i przyjaciółkę. Chciała w tedy zerwać z nimi kontakt, zamknęła sie w sobie, straciła do nich całkowite zaufanie. Ci widząc jak bardzo zraniło, od razu zaprzestali, jednak oberwało sie tylko Blasie'owi, który uświadamiając sobie jak łatwo mógł ją stracić, wyznał swoje uczucia. Tylko dzięki temu, Diana nadal brnęła w miłość z nim.
Jednak tego dnia, opiła się całkowicie i pocięła. Blaise nie mógł sobie tego wybaczyć, wiele razy ją przepraszał. Gdy sie uspokoili, kazał jej przysiąść że już nigdy się nie opije. Obiecała. 
On jej opowiadał o tym że jest miłością jego życia, że chcę mieć z nią dzieci, że ją kocha nad życie i dopiero przy niej zrozumiał co oznaczają słowa 'kocham cię'. Przysięgał ze będzie z nią na zawsze.
Ona dotrzymała obietnicy. On już nie. 
Przypominając sobie ten, niezwykle  bolesny moment swojego życia, poczuła łzy napływające do oczu i ponownie się zaciągnęła.~~
Wówczas poczuła czyjeś ciepłe usta na szyi. Spojrzała w bok i zobaczyła Gerda który już jedna ręką ją obejmował, natomiast drugą wyjął epa z dłoni. Poczuła napływające ciepło rozchodzące sie po całym ciele i szczęście, że ON był tak blisko.
-Kocham cię.- wyszeptał jej do ucha, a ona natychmiast go przytuliła z całej siły. Tak bardzo tęskniła, tak bardzo jej, go brakowało, tak bardzo wyczekiwała tej chwili. Ponad miesiąc go nie widziała, nie miała żadnej wiadomości. Normalni zakochani, już by zerwali prawda? Półtorej miesiąca, całkowicie bez siebie. Ale oni dali radę... tak to już jest jak ktoś kogoś mocno kocha.
-Ja ciebie też.- wymruczała mu do ucha. On w tedy złożył delikatny pocałunek na ustach ukochanej. Ona odwzajemniła pocałunek, czując że jej cały świat, trzyma teraz we własnych objęciach.
Na chwilę uniosła głowę i spojrzała na stojącego w nich Dracona. Uśmiechnęła się do niego, szepcząc jedno słowo dziękuję.
~*~
Leżeli tak, wtuleni w siebie. Diana po raz pierwszy czuła się szczęśliwa. Nie bała, sie że lada chwila Czarny Pan wezwie ją na kolejne przesłuchanie, nie bała się że aurorzy wpadną do Malfoy Manor i zamkną ją w Azkabanie, nie bała się już.
Był Gerd.
Była bezpieczna. 
Gerd gładził ją po brzuszku, czując spełnienie. Wiedział wszystko. Wiedział że morderca tysiąca ludzi jest w tym samym budynku co on, wiedział że jego narzeczona jest poszukiwana w całym kraju, jako młodociana przestępczyni.Wiedział że dz Ale ona nie była zła. Była dobra. Była jego, cokolwiek by nie zrobiła.
Po  chwili zaczął ją głaskać po jej ręce, i w tedy natrafił na coś, co nie było gładką skórą Diany. Spojrzał na rękę i zobaczył cięcia się.
Nie te stare, sprzed pół roku.
Nowe i świeże. Poczuł jakby ktoś mu wbijał sztylet w serce. Bo jego ukochana cierpiała.
Spojrzał na jej zamknięte oczy. Ona była taka... taka piękna... taka delikatna... jak baletnica wykonana z porcelany. Pochylił sie nad jej uchem i wyszeptał 'nie tnij się aniołku'.
-Przepraszam.- wyszeptała, mocniej go obejmując. Ale nie umiała złożyć mu obietnicy, że już tego nie zrobi. Wystarczająco dużo cierpi na obietnicy złożonej Zabiniemu.
~*~
Dafne siedziała w swojej sypialni. Nie w dormitorium, w Hogwarcie. Tylko w swoim ukochanym pokoju w willi w której mieszkała od małego. Ale co to za różnica? W tamtym momencie to nie była dla niej żadna.  W tamtym momencie po prostu miła ognistą whisky i trzymała papierosa w ręce. Zupełnie jak w szkole. Tyle ze tym razem było gorzej. I to o wiele gorzej.
Zaciągnęła się dymem papierosa, po czym wyrzuciła go do popielniczki, natychmiast odpalając następnego, wypiła troche whisky, czując jak ogień rozprowadza się po jej gardle zacisnęła oczy i szybko przełknęła. Nadal dochodziła do siebie po wydarzeniach w ostatnich dniach Hogwartu.
-CO TY WYPRAWIASZ?!- wydarła sie Dafne, czując jak niewidzialna siła podrywa ją do góry i trzyma do góry nogami. -PARKINSON!
-Wybacz, musiałam cię jakoś obudzić.- mruknęła Lyra, chowając różdżkę i tym samym, sprawiając że Dafne upadła twarzą, prosto na łóżko. Zezłoszczona, od razu klękła i rzuciła poduszką w przyjaciółkę.
-Co ci odpieprzyło?- warknęła w jej stronę- Zostaw moją szafę, do końca ci odpieprzyło?!- wrzasnęła widząc jak Lyra otwiera jej szafę i rzuciła jej pierwszy lepszy dres który wpadł jej w ręce. Dafne poderwała się z łóżka- LYRA!
Parkinson spojrzała na przyjaciółkę z delikatnym obłedęm w oczach, przerażona tym co się właśnie działo w zamku.
-Draco nam obiecał w zeszły piątek, że w ciągu tygodnia zakończy misję. Pamiętasz?- przypomniała jej Lyra, a Dafne pokiwała głową- Dotrzymał obietnicy. Dumbleodre nie żyje. Snape go chyba zabił.
Dafne natychmiast rozumiejąc powagę sytuację, od razu ubrała na piżamę, za dużą czarną  bluzę z napisem ‘Slytherin is forever’ i spodnie dresowe. Chwyciła różdżkę w i wraz z Lyrą wybiegła z dormitorium.
-Halbe i Nott już na zamku, nie wiem co z Zabinim.- powiedziała Lyra, biegnąc tuż przed Dafne po zimnych korytarzach Hogwartu.- Śmierciożercy już walczą z Zakonem, ale cholera wie kto wygra, lepiej uważać...

-Gdzie Diana?- przerwała jej Dafne, rozglądając się jednak za Larsem, jednak korytarze były puste, a żadna ze ślizgonek nie potrafiła zlokalizować miejsca z którego wydobywały się głosy czarodziei.

Nie mogła uwierzyć w to, że to wszystko miało miejsce. Nie mogła uwierzyć w to że ktoś taki jak Dumbledore, nie żyje nie doszło nadal do niej że to wszystko się stało. 
W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Dafne szybko schowała butelkę whisky pod łóżko i chwyciła w dłoń kieliszek. Po sekundzie popielniczka wraz z papierosem Dafne, była obok butelki z trunkiem, a dziewczyna celowała różdżką przed siebie i wyszeptała zaklęcie.
- Aer voluptatem- mruknęła zaklęcie,  zapach dymu z papierosa i alkoholu natychmiast zniknął, a  smród zastąpił zapach kwiatów.-Proszę.
Do pokoju weszła wysoka, szczupła kobieta. Matka Dafne, uśmiechnęła się do córki, nie komentując nawet kieliszka w jej ręce. Kucnęła przy córce i chwyciła jej dłoń.
-Skarbie... twój przyjaciel przyszedł cie odwiedzić...
-Lars?
-Nie, Zabini.- mruknął męska sylwetka, stojąca w drzwiach. Dafne spojrzała na czarnoskórego chłopaka, po czym odsunęła się matki i wskazała brodą jej drzwi. Nie lubiła jej.
-Właź i zamknij drzwi.- warknęła w jego kierunku. Chłopak zrobił to co jej zakazała, ku zdziwieniu dziewczyny. Następnie stanął przed nią z rękoma w kieszeni.- Przyszedłeś  tu prosić mnie, abym poszła nawracać Dianę? - zapytała się, popijając whisky- Abym wstąpiła z tobą do śmierciozerców? Abym prosiła ojca żeby usprawiedliwiał Malfoyów w ministerstwie? A może, żebym poszła i sprzedała się Voldemortowi, aby wypuścił Dianę i przestał szukać Trac...
-Nie. Przyszedłem się napić.
-O.- odparła Dafne, wyciągając spod łóżka, whisky i popielniczkę- I to rozumiem.
Dafne słyszała kiedyś że matka Zabiniego nie toleruje stylu życia syna. Nie tolerowała alkoholu, palenia, zakładów o dziewczyny i wszystkiego co chłopak robił. Sama co parę miesięcy miała nowego bogacza, a syna się czepiała...-Masz.- nalała mu whisky- A jak chcesz fajki, to są w drugiej szufladzie ej komody spod okna. I nie mów mi że się na epy przerzuciłeś, bo ci nie uwierzę.- dodała widząc jak Blaise otwiera usta. Ten się tylko łobuzerko uśmiechnął- Na mnie to nie działa. Swój, swojego wart.
Miała racje. Oboje byli siebie warci. 
Blaise zapalił papierosa i usiadł na fotelu, na przeciwko Dafne. 
-Za pomyślność.- powiedziała Dafne unosząc kieliszek.
-Za Ciebie.- odparł Zabini, a dziewczyna się delikatnie uśmiechnęła. W tym geście był cień pogardy.
-Za ciebie. I za twój związek.
-Za każdego chłopaka z którym spałaś. - Blaise kontynuował, tym samym uśmiechem co jego przyjaciółka- Nie będę wymieniał imionami, bo nam whisky nie starczy...
-Za Dianę.- przerwała mu dziewczyna. To jedno imię, było lepsze od każdej riposty którą mogła powiedzieć.
Zaskoczyła go. Spodziewał się teksty typu taki święty jesteś? Nie spodziewał się że Dafne poruszy temat Malfoyowej.
-Za następny rok.
Grzeczny chłopczyk pomyślała, wlewając sobie trunek do ust.
-Ona nadal chce za niego wyjść?- zapytał, nie patrząc się na Dafne.
-A skąd ja mam to wiedzieć? Myślisz że mam z nią kontakt? Siedzi zamknięta w Malfoy Manor, nikt jej stamtąd nie wypuści.
-Nie piszecie ze sobą?!- wrzasnął gwałtownie Zabini, wstając i rzucając szklanką przez całą długość pokoju. Szklanka rozbiła się na ścianie, robiąc plamę  w miejscu gdzie nastąpiło uderzenie. Greengrans wstała i uderzyła go z całej siły w policzek. Gdy chłopak był w szoku po uderzeniu, dziewczyna to wykorzystała pchając z powrotem na fotel. 
-Co ty odpierdzielasz, kretynie!?- wydarła się- Jak masz po pijaku takie odpały, to nie pij!
-Ja nie jestem pijany.
-No to gratuluje, zdrowia psychicznego.  Wypieprzaj z mojego domu, jak masz się tak zachowywać.
-Moje zdrowie?! Dziewczyno, to ty olałaś przyjaciółkę!
-Jak tak bardzo chcesz mieć z nią kontakt, to sam do niej napisz!
-Dobrze wiesz że nie mogę!
-BO?!
-BO JA...
Ugryzł się w język w ostatniej chwili, a do pokoju wszedł mężczyzna bardzo podobny do Dafne. Jej ojciec.
-Co to za krzyki?- zapytał, tubalnym głosem.
-Nic złego.- odparła Dafne, nadal  patrząc na Zabiniego- Rozmawiamy o Dianię.
-Aa... rozumiem. Oboje wiecie że nie mogę jej pomóc.
-Nie wymagam tego od ciebie, Zabini się uniósł.- przerwała mu córka- Możesz już iść.
Ojciec spojrzał na swoją córkę. Tak, ufał jej. Tak, wiedział doskonale co jego córka robi w szkole, jakie ostawia cyrki na lekcjach, że pije i pali. Domyślał się że jej związki nie kończą sie tylko na pocałunkach, nieco obawiał się nawet tego że zostanie przedwcześnie dziadkiem. Ale nie oczekiwał od swojego dziecka tego  że będzie jakimś wzorem świętości. Kochał ją właśnie taką jaką była- głośną, pyskatą, asertywną, sarkastyczną i ambitną. Tym bardziej że dawniej ją zaniedbał, wiec po części był winien jej zachowania. Była jego córką, kochałby ją nawet jeśliby była puchonką lub więźniem Azkabanu. 
-Tylko już nie palcie, bardzo cię proszę skarbie.
-Dobrze, tato.- odpowiedziała, pozwalając mu, ucałować się w czoło. Następnie mężczyzna wyszedł z sypialni, zostawiając nastolatków samych.
-Masz fajnego tatę. -powiedział Zabini, a dziewczyna usiadła z powrotem na łóżku.
-Wiem. Chociaż mi się poszczęściło.- odparła, zapalając nowego papierosa.-Jest kochany. Kocha mnie mimo tego, że wie doskonale co robię. Ale wracając do tematu, to co robimy? Voldemort lada dzień opanuje Ministerstwo. 
-Dobrze wiesz że moja matka jest śmierciożercą.
-Lyry też, ale coś sobie jej nie wyobrażam torturującej szlamy.
-A ty co chcesz robić w tej sytuacji? Armie Krajową stworzyć?- zapytał sarkastycznie.
-Nie takim tonem, to po pierwsze. Po drugie, to co zrobię, to co będę uważała za słusznę a nie to czego będzie ode mnie wymagać.
Blaise się uśmiechnął z lekkim zażenowaniem.
-Ponoć matka Dracona mówiła to samo. Napisz do nich dowiedz co się dzieje... ja lecę.
-Tam są drzwi.

\-------
*E papieros- (papieros elektroniczny) – elektroniczne urządzenie służące do podawania niewielkich ilości nikotyny metodą inhalacji. Co prawa podczas trwania akcji bloga (1996/1997/1998r.) Philip Morris rozpoczął kolejne prace nad prototypem e-papierosa. Powstaje produkt o nazwie „Eclipse” – bezdymny papieros, który miał zmniejszać negatywny wpływ biernego palenia o około 85-90%. Papieros emitował smak tytoniu bez tworzenia popiołu i dymu, produkował mniej rakotwórczych związków niż zwykłe dostępne na rynku papierosy, nadal jednak wytwarzał tlenek węgla i zawierał nikotynę. Prawdziwy e papieros pojawił sie w 2004r. W opowiadaniu delikatnie nagięłam tą historię.

2 komentarze:

  1. Początek z grubej rury, poważnie. Podoba mi się chociaż mógłby być bardziej jasny. Mimo to podobają mi się opisane emocje. To, że Gerd nie zapomniał o Diance i nie uciekł. Mam nadzieje, ze zarówno Dafne jak i Lyra i reszta mimo wszystko opisze się po stronie dobra. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział powinien pojawić sie w ciągu dwóch tygodni ;>
      Pozdrawiam, Adara.

      Usuń