poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 18

Z dedykacja dla Lyry Parkinson <3 (http://lyraparkinson.blogspot.com/)


Gdy Diana się obudziła była druga popołudniu, jednak się tym nie martwiła. Całą noc rozmawiała z ciotką Adarą (która zwolniła ją z lekcji) na temat ślubu, który już planował ojciec. Co było najgorsze? Że miała półtora miesiąca na znalezienie narzeczonego- jeśli nie, wyjdzie za wybranka ojca, co ją przerażało. Ale… za kogo miała wyjść? Kochała Blaise’a ale on wolał Davis.       Z Teodorem i Larsem się przyjaźniła… a jeśli na ferie wielkanocne zjawi się bez narzeczonego, to za pewne zostanie wydana za jakiegoś starego i obrzydliwego faceta. Brr…
Zwlekła się z łóżka i weszła do łazienki. Umyła zęby, nakremowała twarz, pomalowała oczy tuszem i uczesała włosy. Na sam koniec ubrała na siebie niebiesko-pastelową spódniczkę  dwadzieścia centymetrów nad kolano włożyła do niej luźną białą bluzeczkę i założyła jeansową marynarkę. Na szyję ubrała długi srebrny wisior z sercem, a na stopy -baletki z cekinami. Włosy spięła w luźny kucyk a grzywkę pozostawiła luźno na boku. Był piątek, rozpoczynał się nareszcie weekend, wieczorem na pewno mgła liczyć na jakiś melanż.  Gdy myła ręce zwróciła uwagę też na swoje paznokcie. Przerażona ich stanem- opiłowała je i pomalowała na delikatnie kremowy kolor. W tedy zobaczyła coś, co sprawiło że lakier wyślizgnął jej się z dłoni i upadł na podłogę, powoli wylewając swoją zawartość na puszysty dywan.
Blizny. Po tym jak się pocięła. Obudził się w tedy wulkan, złych wspomnień. To co zrobiła dla brata… próba samobójcza.. krew, wszędzie ta czerwona krew, której transfuzja była niezbędna. Potem bóle, które nie były już tylko na Znaku ale również na bliznach. W tedy kiedy wylądowała w szpitalu.. kiedy wszystko było białe. Nienawidziła tego koloru, kojarzył jej się z bólem, cierpieniem, znakiem, płaczem…
-Co ja ze sobą zrobiłam?- szepnęła- po co mi to było?
Przymknęła powieki… NIE. Nie mogła płakać. Dość się nacierpiała… wstała i wyszła z zamiarem zjedzenia obiadu z przyjaciółmi.
~*~
Draco Malfoy siedział w Wielkiej Sali i patrzył się pustym wzrokiem na swoje śniadanie. Ignorował wszystko naokoło.  Głos Dafne, która wciąż powtarzała imię ładniejszej z kuzynek Parkinson, rozmowę Larsa z Blaisem. Myślał o misji.
-Ej, Malfoy!- podszedł do niego Ron Weasley. Cała paczka ślizgonów, spojrzała z zaskoczeniem na gryfona, który miał w sobie tyle bezczelności, by podchodzić do nich.- Jak ci się, lizało z siostrzyczką?
-Co?- zapytał po chwili Draco- Coś ty powiedział?
-Pytam się, czy podobało ci się, lizanko z siostrą.- powtórzył zuchwale rudzielec. Reakcja była natychmiastowa. Malfoy wstał i pchnął rudego na ścianę.  Młodsi zaczęli piszczeć ze strachu, gdy Draco rozwalił mu nos. Potem go puścił i zwrócił się do wszystkich uczniów .
-DIANA JEST MOJĄ SIOSTRĄ! NIE WPIEPRZAJCIE SIĘ W NIE SWOJE SPRAWY! NIKT Z WAS MNIE NIE ZNA! NIKT!- po czym wyszedł szybko z Wielkiej Sali
~*~
-Lyra, kurna, czekaj do jasnej cholery!- wołała Dafne, za przyjaciółką która szła szybko przed siebie z paczuszką w ręce.-LYRA!
-Dafne, to moje życie.- odparła Parkinson, delikatnie zwalniając kroku.- Nie mieszaj się…
-Przyjaźnimy się, może ci przypomnę- warknęła starsza Greengrass- Słuchaj, ja wiem że to zawsze Diana była przyjaciółką od rad a ja od śmiechu i łażenia po pijaku po zamku- Lyra nie mogąc się powstrzymać, delikatnie się uśmiechnęła, przypominając sobie ostatnią imprezę- ale ty cierpisz i chcę ci pomóc. Zrozum to, zależy mi na tobie!
Przy ostatnim zdaniu Lyra się zatrzymała i spojrzała na przyjaciółkę. Miała racje. To Diana było od pomocy a Dafne od śmiechów po nocy.  Dafne była nieodpowiedzialna, rozpieszczona, wredna, szantażowała ludzi, wyśmiewała się ze słabszych… zawsze chodziła w obcisłych rzeczach podkreślających atuty… od pół roku na końcówkach jej ciemnych loków było jasne ombre. Ale jednego było pewne… zawsze mogła jej ufać.
-To…- zaczęła Lyra, ale przerwał im donośny wrzask. Obie spojrzała w tamtym kierunku równocześnie wykrzykując imię przyjaciółki. Pobiegły w tamtym kierunku. Lyra dobiegła pierwsza a Dafne wpadła na nią. Obie prawie się wywróciły widząc  Dianę, klęczącą przed Richem i zasłaniając głowę przed jego pięściom.
-TY ZJEBANA SUKO!- darł się chłopak, a blondynka płakała, nie umiejąc się obronić.
-Na Merlina…- szepnęła Lyra zasłaniając usta dłoniom. Była w szoku…Diana… Dafne natomiast ogarnęła fala wściekłości. NIKT NIE MIAŁ PRAWA KRZYWDZIC JEJ PRZYJACIÓŁ.
-Puść ja ty skurwy…- wydarła się, ale zanim zdążyła wyjąć różdżkę, leżała obezwładniona a Diana straciła przytomność uderzając głową o ścianę. I Lyrę dosięgł gniew Richa… żadna nie była w stanie pomóc gwałconej Dafne.
~*~
-Jaka ze mnie przyjaciółka?- szlochała Lyra, siedząc w gabinecie profesor Wilcox-Malfoy- Dafne, rzuciła się bez różdżki a ja stałam jak idiotka i się na to patrzyłam…  a i tak oberwałam.
-Lyro, spokojnie…- uspakajała ją kobieta.
-Spokojnie?!- zawołała z niedowierzaniem Lyra- Adara, wytłumacz mi, jak ja mogłam się tak zachować!?
-To był szok, właśnie zobaczyłaś jak twoja przyjaciółka jest bita, nadal do siebie nie doszłaś…
-DAFNE SIĘ NA NIEGO RZUCIŁA BEZ RÓŻDŻKI!- wydarła się Parkinson, sina na twarzy-  A ja stałam i patrzyłam się jak moja przyjaciółka traci przytomność…- schowała twarz w dłoniach- Jak ja mogłam…
Adara patrzyła na nią, zmęczona. Polubiła tą dziewczynę, nie chciała by cierpiała… Usiadła koło niej i ucałowała ją w czoło.
-To był szok.- powtórzyła- Ani Diana, ani Dafne nie mają ci tego za złe.- pogłaskała ją po włosach i otarła łzę, swoim paznokciem. Lyra nagle wstała i niczym torpeda, wypadła z gabinetu. Zaczęła biec pustymi korytarzami. Było już po lekcjach, otwierała każde drzwi, jakie tylko mogła. Połowa była zamknięta, druga połowa pusta… Lyra, zaczęła płakać otwierając kolejne… i kolejne. W końcu chwyciła się za włosy i oparła o ścianę, zrozpaczona. Zaczęła płakać. Jak mogła jej nie pomóc?! W końcu uspokoiła się i spojrzała przed siebie… cisze przerwały jęki wydobywające się z klasy od Historii Magii. Tam był Rich, czuła to. Wstała i ruszyła  w tamtym kierunku.
~*~
Siedziała w swoim dormitorium, a właściwie leżała na swoim biurku. Bez ruchu, zupełnie jakby nie żyła.   Chciała nie żyć.
Pierwszą oznaką życia, była czkawka. Podniosła w tedy głowę i spojrzała w swoje odbicie.  Końcówki ciemnych włosów, były w alkoholu. Brązowe oczy, miały powiększone źrenice a usta popękane. Na rękach miała ślady po wbitych paznokciach, które mieszały się z delikatnymi ranami po żyletce, z których nawet nie puściła się krew. Lała się ona z jej wargi. Od dwóch godzin-ciągle.
Podparła głowę lewą ręką, jednak szybko ją opuściła w plamę alkoholu, który był rozlany na biurku. Nie uniosła jej ponownie, zamiast tego zaczęła macać biurko w poszukiwaniu butelki. Gdy w końcu ją zdobyła-okazało się że była pusta. To od razu postawiło Dafne na nogi, która chwiejnym krokiem podeszła do barku i wyjęła kolejną butelkę, Otworzyła ją i wlała od razu do ust, czując jak smak alkoholu rozprowadza się po jej ciele. Opadłą na łóżko, rozlewając wino po podłodze. Była całkowicie pijana.
-Każdy gnój.- wybełkotała- Jeden bardziej… drugi mniej. Ale kuźwa każdy.
Spojrzała na popielniczkę, w której był niedopałek papierosa. Wzięła go i zapaliła, patrząc się na dym wydobywający się z jej ust.
Była pijaną palaczką? Dziwką? Nachlaną idiotką? Dokładnie. Tak skończyła, bo chciała pomóc przyjaciółce. Już kiedyś tak było, też leżała pijana… nie umiała się nawet uczyć na własnych błędach… nikt jej nie pomógł. Była całkowicie odcięta od świata. Zamknięta w śmierdzącym alkoholem pokoju, po którym roznosił się dym a głośna muzyka, leciała na cały regulator. Samotna. Chciała być samotna, wściekła na ludzi naokoło, narzekać na ten zły świat… nawet nie usłyszała pukania do drzwi.
-Dafne?- cichy, melodyjny głos rozniósł się po pokoju. Diana. To jej spokojny ton, był dla Dafne donośniejszy od radia. Bardziej się przebijał od alkoholu, dymu, muzyki i wewnętrznej wściekłości.  Spojrzała na blondynkę, której delikatny uśmiech sprawił że Dafne poczuła ciepło. To jej delikatny dotyk sprawił że Dafne czuła że nie była sama. Uśmiechnięta twarz Larsa i współczucie w jego oczach, sprawiło że brunetka opuściła butelkę. Nawet widok Lyry, sprawił je przyjemność. Nie była na nią zła. –Dopiero teraz mnie wypuścili… przepraszam. – szepnęła, dotykając jej twarzy- kocham cię Dafne…
Nie dokończyła, bo jej przyjaciółka rzuciła jej się na szyję.
-To było okropne- zaczęła płakać- Okropne! On mnie… ja już nigdy się z nikim nie prześpię…
-Kochanie…- Lars chwycił jej dłoń- On już cię nie skrzywdzi.
-Nienawidzę go!- szlochała, zrozpaczona przypominając sobie przejścia z ostatniego poranka-  Ale do był pierwszy i ostatni raz, rozumiecie mnie? Już nikt…. NIKT mnie nigdy nie skrzywdzi!
-Wiem.- szepnęła Diana z czułością- NIKT, NIGDY. Żaden gnojek, nie jest wart twoich łez…
Ale Dafne jej nie słuchała. Nigdy nie była wylewna, nie okazywała uczuć jak Diana. Nie umiała, tak. Ważniejsi byli inni… czym był gwałt? Zranieniem godności dziewczyny. Godności Dafne, nikt nie mógł zniszczyć, była więcej warta niż każdy cham na tym świecie. Zamiast wyżaleniu się, chwycił nadgarstek przyjaciółki i wskazała na blizny. Ponownie łzy, pojawiły się w jej oczach.
-Czemu?- zapytała, patrząc się w jej oczy. Diana odwzajemniła spojrzenie. W pomieszczeniu była Lyra, Lars i Dafne… im mogła ufać. Wszystko opowiedziała.
~*~
-Pamiętaj o czym ci mówiłam.- szepnęła Adara do Lyry- Jesteś silna, rozumiesz?
-Tak.
-Będziemy miały kontakt, tylko proszę cię… rób tak jak ci mówiłam. Rozumiesz?
-Tak.- odparła Lyra, czując okropny ciężar na sercu. Jej ukochana nauczycielka wyjeżdżała… komu miała niby zaufać? Przytuliła ją, żegnając się. Adara się po raz ostatni uśmiechnęła, dotykając jej policzka.- Wrócisz tu kiedyś?
-Oczywiście… jak tylko będę miała sposobność.- mówiła spokojnym tonem- Zawsze mi o wszystkim pisz. Pomogę ci.
-Wiem.- powstrzymywała łzy. Nie chciała tego…  po raz ostatni raz się przytuliły, po czym Adara poszła pożegnać się z ostatnią osobą. Dianą. Podeszła do niech, z tym samym uśmiechem.
-To co, Dianka?- zagadała ją miło- Czas się żegnać?
-Niestety…- westchnęła Diana, przytulając ciotkę, która przygarnęła ją do siebie i szepnęła do ucha ‘Nigdy się nie podawaj’. Diana uniosła głowę, zaskoczona. Głos cioci, był inny niż zawsze. Stanowczy. Jeszcze bardziej się zdziwiła gdy Adara, dotknęła paznokciem bandaża Diany, pod którym były nadal blizny po cięciu się. Ponowny szept ‘On za to zapłaci’. Ostatni raz, usłyszała jej głos. Potem tylko patrzyła ciotkę, która znikła za bramą szkoły. Gdy ciotka się teleportowała, Draco objął siostrę ramieniem.
-Damy sobie rade.- powiedział siostrze do ucha. Ta zacisnęła wargi i spojrzała w stronę oddalającej się Lyry. Nic nie będzie dobrze pomyślała.
~*~
Lekcje z profesorem Slughornem, okazały się dokładnie tak nudne, jak przewidziała Diana. Dziewczyna znudzona, patrząc na Lyrę, która właśnie cieniowała ołówkiem zarys Hogwartu, który zresztą narysowała  wcześniej Diana. Blondynka zdawała sobie sprawę, że talentem do cieniowanie, nie mogła równać się z Lyrą. Co chwilę Draco, szturchał siostrę, sycząc jej do ucha, aby zaczęła uważać co mówił profesor.
-Wasza ciotka, uczyła o wiele lepiej.- stwierdził Nott. Diana spojrzała na niego, zaczynając się śmiać. Tu nawet nie chodziło, o samo podsumowanie profesora, tylko o to że nawet taka niemowa jak Nott, powiedziała to głośno i wyraźnie. W tej samej chwili, rozległ się dzwonek na przerwę. Blondynka wyszła z Sali jako przedostatnia. Gdy wyszła już z sali, przypomniała sobie o tym, że zostawiła atrament na ławce.  Wróciła się, niechcący wpadając na Hermionę. Gdy miała już, ponownie wejść do Sali, usłyszała jedno słowo z ust Harry’ego Pottera. Horkruks. Upuściła torbę, po pierwszym szoku. Po co Potterowi były takie informacje jak czym jest horkruks? Podniosła torbę i popędziła w ślad za Hermioną Granger. Gdy ją w końcu dościgła, złapała za rękę.
-Coś się stało?- zdziwiła się gryfonka.
-Po co Potterowi, wiedzieć czym są horkruksy?- zapytała od razu, walcząc z zadyszką. Widząc zaskoczoną minę Hermiony, zdenerwowała- Mów, to ważne!
-A ty wiesz, czym one są?- zapytała ciekawskim tonem. Diana od razu zorientowała się  że Hermiona nie piśnie, ani słówka, więc odgarnęła grzywkę do tyłu i spojrzała na nią smutno.
-Nie mieszajcie się w to.- poprosiła- To nie są sprawy dla was, Hermiona…
Nie dokończyła, bo zobaczyła jak Granger patrzy na okno. Diana odwróciła się i też spojrzała w tamtym kierunku. Siedziała tam Lyra Parkinson i Draco. Wyglądali jakby się uczyli, jednak stykali się kolanami i trzymali za ręce.
-To tylko przyjaciele.- szepnęła od razu Diana, ponownie patrząc się w oczy gryfonki- Hermiono, słyszysz mnie? Oni się TYLKO przyjaźnią. Lyra zarywa do Josha, a Draco jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek…
-Oni też się tylko przyjaźnili.- odparła gryfonka. Diana poczekała aż para, o którą chodziło Granger, je minie. Gdy tylko zobaczyła Tracey i Zabiniego, idących za rączkę opuściła wzrok- Właśnie, Diana.
-Cześć.- usłyszały męski głos. Lars przytulił Dianę na przywitanie i uśmiechnął się  miło do Hermiony, która nadal pustym wzrokiem patrzyła się na Dracona.-Jak tam?
-Dobrze.- odpowiedziała Diana, lekko zmartwionym tonem. Nie chciała by Granger cierpiała… wystarczająco ranił ją Weasley-Co teraz masz?
-Zielarstwo.- odpowiedział Lars, pokazując dziewczynom podręcznik- A ty?
-Runy…
-Widziałaś gdzieś Dafne?- zapytał szybko Lars, uświadamiając sobie że przerwa się kończy.
-Pewnie jest już pod klasą.- odpowiedziała w końcu Diana. Lars podziękował i pobiegł w tamtą stronę. Hermiona opuściła głowę i również odeszła.
~*~
W dormitorium Pansy Parkinson odbył się babski wieczór dziewcząt z rocznika. Milicenta, Pansy, Tracey,  Diana, Lyra i Dafne (Nie dam mu tej satysfakcji, że zniszczył mi życie, tylko dlatego bo zmusił mnie do czegoś, co robiłam w każdy weekend. Powiedziała Greengrass, tuż po wyznaniu Diany)  siedziały z kieliszkami dobrego wina i plotkowały.
-Najładniejszy chłopak z siódmej klasy.- rzuciła nagle hasło Pansy, podkurczając nogi.
-Rich.- odezwała się od Tracey z zachwytem w oczach. Diana i Lyra słysząc to imię, od razu spojrzały na Dafne, która patrzyła na Davis, jakby miała ochotę rzucić na nią Avadę.
-Mi też się podoba Richard.- potaknęła natychmiastowo Pansy, a Milicenta pokiwała swoją wielką głową- Ma coś takiego w sobie..
-Ma małego.- odparła  z ironią, co spowodowało zakrztuszenie się winem u Diany. Dafne uśmiechnęła się z zadowoleniem- Lars, jest najlepszy i najprzystojniejszy.
-A wy?- Pansy, spojrzała na Dianę i Lyrę, które jak dotąd się nie odezwały. Pierwsza wzruszyła ramionami.
-Nie patrzyłam na nich, pod tym kątem.- wyznała, analizując każde słowo. Lyra nadal milczała.- Ale chyba też Lars.
-On jest jakiś dziwny.- uznała Tracey, a oczy Dafne zapłonęły niebezpiecznym ogniem. Zaczęły się kłócić, a Diana ciężko westchnęła, po czym spojrzała na Lyrę. Zdziwiła się gdy uświadomiła sobie, że Parkinson patrzy się na jej blizny, po czym wstała i wyszła z pokoju. Tuż za nią popędziła Diana.
-Czekaj…- chwyciła ją za rękę. Llyra natychmiast się wyrwała, jednak przystanęła.  Włożyła dłonie do kieszeni i spojrzała w sufit.
-Hmm?- zapytała, nie patrząc na nią. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo ją tym zraniła…
-Dlatego, nie chciałam nic wam mówić.- szepnęła Diana, próbując nawiązać kontakt wzrokowy z brunetką- Bałam się, że to właśnie tak się skończy, Lyra. Że się ode mnie odwrócicie, weźmiecie za dziwkę, bo musiałam to zrobić…
-Wcale cię nie wzięłam za dziwkę, nawet tak nie mów.- przerwała jej Lyra.
-Tak?- zapytała wzywającym tonem Diana. Podeszła do przyjaciółki- To spójrz na mnie, i powiedz mi to w oczy. Słyszysz?
Lyra wypełniła jej prośbę i spojrzała w oczy. Nie miała jej za dziwkę… rozumiała tragizm Diany, a przynajmniej się starała go zrozumieć. Jednak mnie powiedziała ani słowa, tylko ją przytuliła. Musiały być sobie bliskie, jeśli chciały to przetrwać.  Zamknęły oczy, i stały tak przez kilka minut, gdy poczuły jeszcze jeden dotyk- Dafne która z uśmiechem przyłączyła się do grupowego uścisku. Jak dawniej, gdy ich wspólna przyjaźń była ich siłą. Jednak potem Lyra wyjechała i zaczęły się codzienne melanże, alkohol, współżycie. Świat, w który weszły  za wcześnie, potem miał zacząć je prześladować.
-Tu jesteście, trzy księżniczki.- usłyszały męski głos za sobą, należący do Dracona. Wszystkie się puściły i spojrzały na niego z delikatnym uśmiechem. Draco spojrzał na Dafne, prosząc na słówko. Ta wzruszyła ramionami, jednak wyszła z blondynem z pomieszczenia- Dafne, sorry za bezpośredniość ale to dla ważne… Gdy Watson, cię zgwałcił… przed tym pobił Diankę?
-Tak.- odpowiedziała natychmiast Dafne- Bił ją, a ja chciałam jej pomóc. Ale po co się pytasz? On ją bije od półtora roku, a ty teraz się obudziłeś?
-Przestań.- przerwał jej.
-Co przestań? Co przestań!? On ją bił, gdy tylko miał okazję, nadal to robi bo wie że Diana mu się nie postawi. Ale ty byś mógł, a tego nie robisz więc słabo.
-Kocham ją.
-Nie wątpię, ale weź się chłopie w garść, rusz się z tą komodą i zajmij się Dianą bo to całe wasze śmierciożerstwo ją wykończy…
-Czyli że to Richard Watson, tak?
-Tak.
-Dzięki.- odszedł tak szybko jak mógł, nie domyślając się że Diana podąża tuż za nim. Oboje szli, ciemnymi korytarzami poszukując Richa. W końcu go znaleźli w starej klasie od zaklęć. Słyszeli jego głos. W tedy Diana zrozumiała że musi działać.
-Nie rób tego.- poprosiła go, gdy chłopak trzymał już dłoń na klamce.- Draco, błagam cię…
-On cię skrzywdził.
-Już tego więcej nie zrobi…
-Tak?- odwrócił się i podszedł do niej. Chwycił Dianę za prawy łokieć i podciągnął rękaw. Pokazał jej ogromnego sińca na wewnętrznej stronie ręki-Patrz.- Następne pchnął ją delikatnie  do siebie, a następnie zmusił do odwrócenia się. Odchylił kawałek, fioletowego sweterka, patrząc na lewy bark siostry, gdzie był kolejny siniak. Dotknął go- Widziałaś?- Potem wziął z nadgarstka dziewczyny gumkę i spiął jej włosy w byle jakiego koka. Na tyle szyi ukazał się strup, po niedawno zrobionej ranie. Tuż koło niego była blizna… pamiątka po świętach ’91- A to?- Na sam koniec odwrócił ją, aby spojrzeć na smutną twarz Diany. Dotknął jej łuku brwiowego, przez który przechodziła blizna. Po ostatnim… incydencie.- Diana… on cię krzywdzi. A ja jestem twoim bratem, mam tego dość.
-Wywalą cię ze szkoły!- zawołała, chwytając Dracona za nadgarstek- Nie. Nie rób tego, proszę… następnym razem? Okej, sama cię do niego zaprowadzę. Ale proszę cię Draco… nie teraz, gdy masz tyle problemów.
Patrzył na nią z niedowierzaniem. Jak mogła bronić tego potwora!? On ją bił, krzywdził, ośmieszał! Jak jej przez gardło, przechodziły prośby odpuszczenia Richardowi? W tamtym roku, tego nie zauważył, ale w tedy MUSIAŁ  zareagować. Chciał być dobrym bratem… przecież to Diana była ofiarą.
Chwycił ja w pasie i delikatnie do siebie przyciągnął. Ucałował w czoło.
-Niech ci będzie.- szepnął jej do ucha- Ten jeden raz, rozumiesz.
-Tak.- odparła od razu z ochotą. Co by było, gdyby ojciec się dowiedział? Matkę, Tracey  Davis wydziedziczono bo została zgwałcona. Diana nie mogła sobie na to pozwolić. NIGDY. Gdy Draco puścił siostrę, spojrzał na nią. Blizna nad okiem, jednak była silniejsza. Odwrócił się i odszedł. Gdy zniknął za rogiem, Diana przymknęła oczy.
-Dobrze zrobiłaś.- usłyszała głos za sobą. Zdziwiona odwróciła głowę. Natychmiast dostała z liścia od Richarda, który tylko się zaśmiał i odszedł.
~*~
Od razu poszła do Gerda, po zimny okład na policzek, aby ten nie zapuchł. Płakała. Opowiedziała mu wszystko.
-Dianka…- Gerd, chwycił ja za dłoń, a dziewczyna wzięła oddech, oczekując kazania, Bóg wie, jak długiego. Ale nie…- On musi za to zapłacić.
-Wiem.
-Diana.- dotknął jej podbródka, tak aby spojrzała mu w oczy- Pójdziemy z tym do dyrektora, dobrze?
-Gerd…- szepnęła z jawna niechęcią w głosie. Nie chciała tego. Bała się reakcji ludzi, rodziców, przyjaciół. Jednak on jej nie odpuścił.
-Nie mówię że teraz, zaraz.-  odparł spokojnie.- Jak będziesz gotowa… pomyśl nad tym Dianka. On zgwałcił Dafne. To on, prawda?- pokiwała głową- Widzisz. Nie tylko ciebie skrzywdził. Skąd wiesz, że nie pobije Astorii?
-Bo też jest człowiekiem.- odpowiedziała załamanym tonem- Astoria nic nikomu nie zrobiła…
-A ty? Diana, jesteś wspaniała, też nic nie zrobiłaś.
-Nienawidzę się za każde słowo, które zraniło inną osobę.- przerwała mu- Ja też innych ranie, nikt nie jest idealny.
-Nie zmieniaj tematu!- zawołał- To ty tu jesteś ofiarą. Jak będziesz gotowa, to przejdź do mnie, dobrze? Nie dam cię skrzywdzić.- przytulił ją, a ona go odwzajemniła. Był taki… ciepły. Podobny do Larsa. Mu też mogła ufać, czuła to… mogła mu wszystko pokazać.
..:Wspomnienie:..
Piąta klasa. Dormitorium Diany Malfoy
Piętnastoletnia blondynka spała gdy do sypialni wszedł wysoki, umięśniony mężczyzna. Niósł tace ze śniadaniem.  Rich. Z uśmiechem na twarzy, usiadł koło niej i zaczął głaskać po brzuszku.
-Kotku…- szepnął mężczyzna, patrząc jak jego dziewczyna budzi się ze snu. Uśmiechnęła się jak go zobaczyła-Patrz, co dla ciebie mam.
Wskazał na tacę ze śniadaniem. Dziewczyna zaśmiała się i usiadła, patrząc z apetytem na sok pomarańczowy i jajecznicę, którą uwielbiała.
-Dziękuję.- ucałowała go w policzek, po czym zaczęła się zajadać smakołykami. Chłopak  patrzył się na blondynkę, bawiąc się jej lokami i chwilami wtrącając wzmiankę o tym że ją kocha, lub że jest najpiękniejsza na świecie. Dziewczyna na to reagowała słodkim, nieco pustym chichotem. Było jej dobrze… nawet bardzo dobrze. Nagle ktoś zapukał do drzwi, a dziewczyna odruchowo zawołała ‘otwarte’. Nie powinna tego robić. Reakcja Richarda była natychmiastowa. Chłopak chwycił różdżkę i jednym zaklęciem, sprawił że te się zatrzasnęły. Następnie wstał i rzucił tacą o ścianę.
-Richard!- zawołała blondynka, z przerażeniem na sok i jajecznicę, na ścianie. Po chwili poczuła szarpnięcie, i  po chwili leżała na podłodze. Gdy przerażona podniosła głowę, Rich rzucił w nią jajecznicę i wtarł w twarz oraz włosy.-Co ty robisz?
-CO JA ROBIĘ?!- wydarł się, targając ją  za włosy- TO TY WPRASZASZ DO SYPIALNI OBCYCH CHŁOPAKÓW A JESTEŚ TYLKO W PIŻAMIE! NAWET STANIKA NIE MASZ, DZIWKO SKOŃCZONA!
Dziewczyna zaczęła płakać z bólu, strachu i upokorzenia.
-Nic złego nie zrobiłam!- wrzasnęła w końcu wstając  odpychając od siebie Richarda- opanuj się!
-Coś ty do mnie powiedziała?- warknął patrząc na nią.
-Żebyś ogarnął dupę, idioto! – zaczęła krzyczeć, zdenerwowana- Nie masz prawa mnie bić, rozumiesz!?

Richard zaczął się śmiać. Co ona sobie myślała? Że może do niego pyskować? Ona? Ta blond idiotka? Jednak już sam jego śmiech ją przeraził. Natychmiastowo pobił ją do nieprzytomności.

2 komentarze:

  1. Jesteś moją ulubioną pisarką !
    Rozdział jest cudny, nawiązuje do mojej Lyry tak bardzo. Do tego ta dramaturgia i tak wiele się dzieje! Czekam na więcej ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, wiem nie komentowalam szybciej ale dopiero sobie zalozylam konto :) jestes cudowna ! Tak dobrze sie czyta to opowiadanie, jest cudowne !! ;D czekam na nowy rozdziak
    PS jak nazywa sie aktorka ktora tutaj pelni role Diany ? ;)
    ~Katniss

    OdpowiedzUsuń