-Po co przyszłaś?- warknął Lucjusz, nawet nie unoszącą wzroku nad
papierów.
-Chodzi o Dianę.- odpowiedziała Adara. Nawet nie zrobiło jej się
przykro, ze względu na początkową obojętność kuzyna i jego nieprzyjemny ton.
Jednak gdy ten, całkowicie zignorował Darę, nawet po wypowiedzeniu przez nią
imienia, córki, poczuła że to przesada. Wyrwała mu papiery i usiadła na fotelu
przed biurkiem.
-Co ty robisz?- syknął Lucjusz, używając na Adarze, spojrzenia które
sprawia że wszyscy inni opuszczają wzrok. Jednak kobieta, nadal miała wysoko
uniesioną głowę. Jej mąż nie żył, tak samo jak ojciec. Mieszkała sama, żyła na
własny koszt- była całkowicie niezależna od Malfoya. Nie musiała być mu
posłuszna i zdominowana.
-Przyszłam w sprawie twojego dziecka.- powtórzyła- Oddam ci to, jeśli
porozmawiamy.
Lucjusz wstał i władczo spojrzał na kobietę. Jednak ta, nadal nie
uległa. Jak śmiała? Był najstarszym, męskim potokiem rodu Malfoy. Była mu winna
posłuszeństwo, którego nie okazywała. Z drugiej strony to były niezwykle ważne
papiery. Już nie Knot, rządził… musiał się podporządkować temu pajacowi-
Rufusowi, co go wystarczająco denerwowało.
-Oddaj mi to.
Kobieta delikatnie się uśmiechnęła. Była zadowolona z siebie.
-Nie.- odpowiedziała stanowczo- Oddam ci, jeśli ze mną porozmawiasz.
-Moja córka, to moja sprawa. – warknął- Masz mi natychmiast oddać te
papiery, bo porozmawiam z tobą, jak twój ojciec.
-Grozisz mi, Lucjuszu?
-Nazywaj to sobie jak chcesz. Diana, zrobi to co jej każe. Te papiery są bardzo ważne.
-Ważniejsze od Diany?- Adara, również wstała. Byli z tej samej rodziny,
mieli te same oczy. Tak samo umieli je wykorzystać –Jakieś papierki są
ważniejsze od tego, niż fakt że twoja córka ma na ciele więcej siniaków, niż
jej zapewniłeś?
Pierwsza fala wściekłości minęła, Lucjusz spojrzał na nią ze
zdziwieniem.
-Kto ją bije?- zapytał cicho.
Adara zdziwiła się, słysząc pokorę w jego głosie. Nigdy wcześniej nie
słyszała jej. Może on naprawdę kochał Diankę?
-Nieważne kto.- i ona zmieniła ton. Mówiła cichym głosem.- Ale jest
krzywdzona. Nie dokładaj jej bólu, rozumiesz? Daj jej czas, niech sama się
zakocha i sobie kogoś wybierze…
Lucjusz ponownie usiadł za biurkiem. Siniaki? Ktoś ją bił? Jego córkę?
-Wyjdź.- powiedział wyrywając jej papiery.- To ja o niej decyduje. Ma
instynkt czarownicy, powinna wiedzieć co się robi gdy ktoś ją bije.
-Powinna wiedzieć?!- wybuchła Adara, patrząc wściekle na kuzyna. Zalała
ją fala gniewu i złości, którą ostatnio poczuła, gdy posłuchała jak ojciec
mówił o jej zmarłej już matce- ONA JEST BITA, IDIOTO! Masz te przeklęte
papiery, rób co chcesz, ale zostaw kwestie ślubu zarówno Dianię jak i
Draconowi, bo inaczej idę do sądu!
-I co niby tam zrobisz?- zakpił, ponownie przeglądając papiery. Adara
pochyliła się nad nim.
-Pamiętasz że za nim znaleźliście mi męża chciałam być prawnikiem?-
zapytała, a gdy kuzyn pokiwał głową, kontynuowała- Odbiorę ci te dzieci.
Następnie zaczęła zmierzać do wyjścia, jednak w progu zatzrymal ją
jeszcze głos kuzyna.
-Tego nie mam prawa ci zabronić.- powiedział zimnym i wyniosłym tonem-
Jednak nadal mogę cię wydać za kogo chce… Czarny Pan postanowił oddać cię
komuś.
-Niby komu?- spytała, nie odwracając się.
-Severusowi Snape’owi.
~*~
Diana siedziała w
bibliotece, potajemnie ucząc się na numerologię. W pewnej chwili poczuła dotyk na swojej szyi.
Uniosła głowę i zauważyła Larsa siadającego obok. Uśmiechnęła się ciepło.
-Jak tam?- zapytała
miło, zamykając podręcznik. Zaniepokoił ją smutny wzrok przyjaciela.-Cos się
stało? Pokłóciłeś się z kimś?
-Nie chodzi o mnie.-
odpowiedział… chłodno. Diana uniosła lekko brodę.
-A o kogo?
-O ciebie.- odparł, a Diana ze zdziwienia
uniosła brwi. –O ciebie Diano. Wiesz co dziś w nocy stało się z Ronaldem? Został otruty u Slughorna. Niestety…
Wszyscy podejrzewają ciebie.
-Co?- przerwała mu
natychmiast, zaskoczona- Że niby chciałam kogoś zabić? Ja?
-Diano…
-Co ‘Diano’? No co!?-
wstała, czując jak jej serce ogarnia złość. Ktoś otruł Rona? I co z tego? Ona nie miała z tym absolutnie nic
wspólnego.- W nosie mam co się stało z tą pieprzoną wiewiórką!
-Ostatnio zrobił
awanturę i opowiadał po całej szkole że
jesteś w związku z Draconem, opowiada że jesteś puszczalska na lewo i prawo…
-Co poradzę, że on aż
tak nienawidzi swoich wad że czepia się moich!?- ryknęła, tak że bibliotekarka
pokazała jej drzwi. Diana, zapominając o torbie wybiegła z pomieszczenia
popychając po drodze grupkę młodszych krukonek.
Lars schował twarz w dłoni, po czym wstał schował książki do torby Diany
i pobiegł za nią. Jednak jej już nie było.
Biegła korytarzem.
Nikogo nie otruła. Nikogo nie skrzywdziła. Nikogo nie chciała zabić. I nikogo
nie zabiła! Jednak głos jakiejś młodszej gryfonki, twierdził inaczej.
-Trucicielka!-
zawołała trzynastolatka. Diana przystanęła, jednak nie odwróciła się.
Nasłuchiwała.
-Mściwa, blond
zdzira!- usłyszała głos jakiegoś chłopaka. Blond zdzira.. tak ją nazywał ją Ron
Weasley. I wszyscy którzy jej nie lubili… jednak Weasley pierwszy tak do niej
powiedział.
-STUL PYSK, BACHORZE!- jednak to nie ona wrzasnęła. Tylko Ginny Weasley. Ruda spojrzała na dzieciaki takim
wzrokiem, że te natychmiast czmychnęły.
-Sama chcesz mnie
zwyzywać?- zapytała szeptem Diana, spoglądając Ginny w twarz. W końcu to była
siostra, tego którego Diana ponoć otruła. Ta zaprzeczyła ruchem głowy
- Wiem że to nie ty.
Jesteś suką, ale nie zabiłabyś człowieka, jesteś na to za słaba.- odparła z
pewnością dziewczyna, chowając dłonie do kieszeni. Mimowolnie spojrzała na rękę
Diany, jednak ta miała na sobie szkolny mundurek, więc Ginny nie mogła się
przekonać czy plotki dotyczące ąk panny Malfoy to prawda. Nawet nie chodziło o
znak… tylko blizny. Podobno, rany po cięciu nadal nie zeszły. W tej samej
chwili podszedł do nich Lars, obejmując blondynkę w talii- Nikt z mojej rodziny
cię o to nie oskarża. Dyrektor chciał żebym cię poszukała, bo wzywa cię do
swojego gabinetu. Jak najszybciej.
-Rozumiem.-
odpowiedziała cicho, patrząc jak Ginny odwraca się na pięcie i wraca do
szpitala.
-Też cię o to nie
oskarżam.- mruknął jej do ucha.- Tylko chciałem porozmawiać o tym i ostrzec cię
przed takimi dzieciakami.
-Rozumiem.-
powtórzyła.-Dyrektor mnie wzywa… idę.
~*~
Zapukała do drzwi,
które natychmiast się otworzyły. Stał za nimi siwy starzec, który zniszczył
Hogwart i dla którego śmierci sprzedała się Czarnemu Panu. Starca, którego
nienawidziła. Starca, który wpuścił cały ten chłam do szkoły. Człowieka, o
którego śmierć modliła się codziennie.
Różdżka w jej
kieszeni zaczęła ciążyć… wystarczy tylko
ją wyciągnąć i wypowiedzieć dwa proste słowa, które znała od małego… a będzie
po wszystkim.
Avada Kedavra…
-Zapraszam, Diano.-
odezwał się starzec wskazując na krzesło przed biurkiem. –I wyciągnij rękę z
kieszeni, pochodzisz z yy… dobrego rodu, twoja mama cię tego z pewnością
uczyła.
Nie odpowiedziała.
Chciała go zmrozić wzrokiem, jednak ten się tylko się szerzej uśmiechnął. Ku
swojemu zdziwieniu, uświadomiła sobie że różdżka, ponownie odzyskała swoją
dawną wagę. Wyjęła rękę z kieszeni i weszła do środka. Usiadła na krześle. Nie
odezwała się ani słowem. Dyrektor usiadł przed nią. Wiedział ze ta będzie
milczała.
-Miło mi cię
zobaczyć.- spróbował sprowokować ją od rozmowy. Nie udało mu się.-Ostatnio…
zmieniłaś się, panno Malfoy. Wydajesz się nie obecna, każdy nauczyciel to
zauważył. Początkowo myśleliśmy że tęsknisz za ciotką, jednak minął już prawie
miesiąc… martwię się o ciebie.- blondynka, nadal milczała, jednak wysiliła się
na reakcję. Uniosła pytająco brwi- Tak, martwimy się. Jeszcze wydarzenie ze
świąt… to było straszne. Odwiedziłem cię w szpitalu, jednak nadal byłaś
nieprzytomna… a potem nie pozwoliłaś na odwiedziny nikogo kto nie jest z
rodziny oprócz panien Greengrass, pana Notta
oraz – poprawił swoje okularki- pana Halbe.- Diana prychnęła- nie
mieszam się w twoje sprawy uczuciowe, jednak nie chciałbym aby taka sytuacja
się powtórzyła. Chciałabyś mi o czymś powiedzieć?
Milczała… minutę.
Dwie. Pięć. Dziesięć. Po kwadransie, nauczyciel dał jej gorącej herbaty. Nie
tknęła jej. Po pół godzinie, szepnęła tylko.
-Wszystko jest
dobrze.
- Nie kłamie się
Diano, tak masz nawet w dekalogu.- opowiedział, co sprawiło ze dziewczyna
ponownie uniosła nie brwi.
-Co proszę?-
zapytała. Ludzie nie przestawali jej tego dnia szokować. Ten stary, zakłamany,
brudy dziad będzie jej mówił o dekalogu?!O nie, to była przesada. – Ty mnie
będziesz uczył religii? Może patriotyzmu jeszcze?! Ty mi będziesz mówił o tym
że się nie kłamie? Już większe prawo ma do tego mój ojciec! Jesteś starym
kłamcą! Manipulujesz, uczniami Potter do ciebie lata i robi wszytsko co mu
każesz! Uczysz nas że trzeba kochać i szanować rodzinę, a swoją zdradziłeś a
teraz to się nawet do brata nie przyznasz! Ciągle mówisz o równouprawnieniu, a
sam w moi wieku marzyłeś o zabijaniu
mugoli! PAMIĘTAM jakie miałam z panem kontakty w pierwszej klasie! Pan mi ufał,
bardziej niż Snape’owi! Dobrze że mi ojciec to z głowy wybił, bo bym skończyła
jak zakłamana suka. Jesteś jak złodziej, który mówi tym że się nie kradnie!- musiała zabrać oddech.
Profesor miał kamienną twarz. Nie spodziewał się takiego wybuchu, po tej cichej
dziewczynie.- To moje życie. Nie mieszaj się starcze.
Następnie chwyciła
torbę i wyszła, wyzywając się w myślach że nie zabiła go, zaraz po wejściu do
gabinetu. Gdy tylko wyszła ze szpon chimery, zaczęła biec. Chciała jak
najszybciej dość do swojej sypialni aby schować się pod kołdrą. Miała ochotę pobić każdego to jej się
podwinie. Weszła do lochów i minęła
jakąś dziewczynkę, którą pchnęła na ścianę.
-Czerń.-
wyszeptała hasło. Przejście się
otworzyło.
-Morderczyni!-
zawołała dziewczynka piskliwie, już uciekając- Kazirodcza trucicielka!
Diana odwróciła
głowę. Najpierw ogarnęło ją zdziwienie. Jak to… dziecko śmiało w ten sposób się
do niej odezwać. Po paru sekundach uświadomiła sobie że cały pokój wspólny usłyszał tej obelgi…
spojrzała na twarz zgromadzonych ślizgonów. Opuściła głowę i pobiegła do
dormitorium, czując łzy na policzkach. Usłyszała że ktoś woła ją po imieniu,
jednak to zignorowała, wpadając do
swojej sypialni. Zamknęła drzwi na klucz i rzuciła się zapłakana na łóżko. Zaczęła
macać elażetkę, w poszukiwaniu narzędzia, którego używała rano do ogolenia nóg…
trzymała w dłoni żyletki. Poczuła się nieco lepiej czując jak pierzyna ociepla
jej ciało. Nawet w domu, nie było jej tak dobrze. Tak samo było z Draconem. Malfoy Manor, był dla nich tylko budynkiem w
którym mieszkali od czasu do czasu. Wszyscy zazdrościli jej domu, a nie
wiedzieli co oznacza być arystokratką…
Nie chciała być zła!
Znak… zgodziła się, najpierw chciała tego- bycie jedną ze sług Czarnego Pana
było jej marzeniem… a czemu? Bo cała jej rodzina, mu służyła. Bała się być
inna. Nie słuchała swojego serca, nie dochodziło do niej że może być lepsza,
będąc inna… nie umiała mówić głośno co sądzi… nie była taka jak Dafne. Już sam
fakt że sprzedała się MU, świadczyło o tym że jest dziwką.
Dobro jest dla mnie wyzwaniem.
Ale ma dobre serce…
umie kochać. Wszyscy uważają ją, Dracona, Dafne, Lyrę, Blaise’a, Notta a
ostatnio nawet Larsa za zimnych i niedostępnych. Każdy uczeń Hogwartu słysząc
‘śmierciożerca’ od razu myśli o owych ślizgonach… ale każdy z nich był
normalny, mieli własne zwyczajne problemy! Lyra nadal podkochuje się w
Draconie, który mimo ostatnich niepowodzeń, nadal marzy o tym że poszczęści mu
się z Hermioną, jednak Diana dostrzega ogień który zaiskrzył między Parkinson a
Joshu’ą. Dafne, nagle przestała sypiać i
flirtować z kim popadnie a Blaise nadal kochał Tracey. Kochał ją… na policzku
Diany pojawiła się kolejna łza. Ale ona dawała im siłę. Braterska miłość do Dracona,
sprawiała że Diana, miała ochotę żyć. Dafne i Lyra… ich uśmiech, poprawiał jej
humor. Umiała kochać… kochała przecież Blaise’a. I chciała jego szczęścia.
Miłość jest darem.
Ci wszyscy ludzie
wokół niej… jedna skoczna piosenka, podarowała jej przyjaciela- Larsa. Gerd. Ta
chwila gdy rzuciła się Gerdowi na szyję… rodzice. Bawili się nią. Ludzie się
nią bawili, manipulowali jak tylko mogli. Nauka… ostatnie spory z bratem, fakt
że pocięła się i miała na to ponowną ochotę. Ciągłe konflikty, cały czas działo
się coś złego.
Reszta jest codziennością.
Ciągle bicie przez
Richa, gwałt na Dafne, ciągle zamartwienia się o tajemniczą Lyrę, zadanie
Dracona, Blaise był coraz bardziej nerwowy a Astoria znikała. Wszyscy szło
powoli na dół. Ojciec nadal naciskał na ślub, Dara zniknęła. A Diana coraz
częściej miała ochotę się pociąć. Pamiętała jak bardzo nienawidziła palenia u
Blaise’a, a ten mówił że to uzależnienie. Tak było z żyletką. Najpierw chciała
się zabić… potem, sama już nie wiedziała
czego chce.
Codzienność jest złem.
Czy to normalne że
szesnastoletni chłopak, od pół roku przymierzał się do zamordowania dyrektora
swojej szkoły? Czy normalne było to że nastoletnia dziewczyna wlazła do łóżka
szefowi swojego brata? To normalne, ze roześmiana Lyra, zmieniła się w skałę,
która nie umie okazać emocji? Czy to normalne że zgwałcona dziewczyna, już po
tygodniu kleiła się do chłopaków? to normalne, że Diana marzyła o śmierci
człowieka?
My jesteśmy złem.
Gdy usłyszała pukanie
do drzwi, puściła żyletkę i otarła łzy z policzka.
~*~
On – typowy szkolny uwodziciel, obiekt miłości wielu dziewczyn.
Partnerki zmieniał jak rękawiczki. Niejedna przewinęła się przez jego łóżko.
Był egoistą, liczyło się dla niego, tylko przyjęcia, opinia i sex. . Ale nigdy
nie zachowywał się tak wobec ludzi równymi społecznie z nim obrzydzało mnie to,
jednak nie będę kłamać- sama się w nim podkochiwałam.
Ja – arystokratka z bogatego i dobrego domu.
Miałam duże powodzenie u chłopaków, jednak starałam się wiązać na poważnie, a
nie dla zabawy. Dlatego byłam tylko w dwóch związkach. To wystarczyło aby mieć
jako takie „doświadczenie sercowe”.
Wierzyłam w prawdziwą miłość.
Nie byliśmy razem. Uważałam, że jest szalenie
przystojny,-a on niekiedy wspominał, je jestem piękna. Jednak zawsze byliśmy
tylko dobrymi znajomymi, chociaż nawet nie to… ledwo się znaliśmy.
Dzień po moich siedemnastych urodzinach
rodzice oświadczyli mi, że jestem zaręczona. Z nim. Jak to bywa w tradycji ja
nie miałam nic do powiedzenia, jednak podobało mi się to. Wiedziałam że wszyscy
będą mi go zazdrościć... ale było drugie dno. Nie skończę szkoły, ślub miał się
odbyć tuż przed egzaminami. Został
miesiąc szkoły dlatego wspólnie uznaliśmy, że każde z nas ma prawo się jeszcze
przez ten miesiąc wyszaleć. Nie wspominaliśmy o naszych zaręczynach znajomym.
Skoro każde z nas miało wolność. On przespał się w tym czasie z trzema
dziewczynami. Ja uważałam, że to nie ma sensu, bo nie chciałam zakochać się w
kimś innym skoro mam wyjść za niego. Jednak przez ten krótki miesiąc gdy
widziałam go z innymi dziewczynami, czułam zazdrość, którą przecież to one powinny czuć. Nie wiem jak to
robił, ale przyciągał mnie do siebie, mimo że był draniem…
Bogata arystokracja, zaaranżowany ślub,
egoista który cię pociąga a jednocześnie masz obawy jak będzie wyglądało wasze
wspólne życie…Brzmi znajomo? Jeśli jesteś w takiej samej sytuacji, zachęcam do
dalszej lektury. Zobaczysz jak wygląda typowe życie małżeńskie z arystokratą…
Rozdział wspaniały , niech Lucjusz wreszcie coś zrobi! Niech nie pozwala by krzywdzili jego dziecko! Czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńUwaga spam!
OdpowiedzUsuńMija pięć lat po pokonaniu Voldemorta.
Ginny Weasley jest z pozoru w szczęśliwym związku z Harrym Potterem. Wszystko się jednak zmienia, gdy przypadkiem odkrywa jego zdradę. Zrozpaczona ucieka wpadając prosto pod koła samochodu należącego do Draco Malfoya. Temu przystojnemu, zblanzowanemu arystokracie, który stoi na środku ruiny wydaje się, że kobieta spadła z nieba. Gdy okazuje się, że w wyniku wypadku dziewczyna traci pamięć postanawia to wykorzystać. Zabiera Weasley do swojej rodziny, do Paryża. Młoda kobieta poznaje całkiem inny świat arystokracji, pełen mrocznych tajemnic i zdrad. Żadne z nich nie wie jednak, że u jego schyłku czai się jeszcze większe niebezpieczeństwo z jakim żadne z nich do tej pory się nie zmierzyło... ... ...
Zapraszam serdecznie na : http://kaprys-losu.blogspot.com! Życzę przyjemnej lektury!
Ojeju cudowne ! :D szczegolnie ta koncowka, idealne <3
OdpowiedzUsuńHogwart to nasz dom- Dobro jest wyzwaniem- Miłość jest darem- Reszta jest codziennością- Codzienność jest złem...dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny, wspaniały, magiczny, wciągający, uroczy...idealny!
Przedstawiłaś Dianę tak jak każdy by sobie ją wyobraził po przeczytaniu wcześniejszych rozdziałów. Końcówka jak najbardziej zachęca a nawet może dać do zrozumienia, że rozpoczniesz drugą część...znakomicie! <3
Świetny rozdział, końcówka jest cudowna i wprowadza w klimat czegoś nowego. No cóż nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuń